Propagatorzy nadprzyrodzonego pochodzenia życia twierdzą, że niedoskonałość nauki jest dowodem na doskonałość bytów nadprzyrodzonych, co automatycznie ma powodować wyższość nadprzyrodzonego nad przyrodzonym. Jakoby. Ale rzecz bynajmniej nie w ideologii, więc nadprzyrodzone, z całym szacunkiem i tak dalej, zostawmy w spokoju. Nauka zajmuje się tylko przyrodzonym.
Przyrodzone, to dane przez naturę, dane z całym inwentarzem dobrego i złego, z którego każda gadzina na swój sposób sobie czerpie. Człowiek, jako gadzina potrafiąca lepiej od innych czerpać z natury, potrafi nie tylko zbudować samolot czy stworzyć sobie system etyczny, ale i potrafi naturę przyśpieszyć, oszukać czy też może oswoić w aspekcie samego życia – biologicznych mechanizmów.
To właśnie człowiecza umiejętność poprawiania/wspomagania natury zaowocowała in vitro. Ku zadowoleniu oczywiście wielu poszkodowanych przez naturę gadzin, co z kolei – na gruncie empatii – cieszy wiele innych gadzin.
W tytule jest prowokacyjne pytanie, czy in vitro można nazywać oszukiwaniem natury, co sugerowałoby, że sukcesy/odkrycia naukowe same w sobie mogłyby być złe. Tak oczywiście nie jest – zrozumienie mechanizmów natury i ich wykorzystanie jest w zasadzie klasycznym przykładem kooperacji z naturą. Współdziałaniem z nią, rodzajem współpracy z tym co przyrodzone. A zatem niewątpliwie działaniem w zgodzie z naturą. Nauka może więc być rozumiana jak nieodłączny i w pewien sposób konstytutywny element natury. A zatem i jej zdobycze. In vitro, to nic innego jak natura.
Inne tematy w dziale Rozmaitości