kemir kemir
1568
BLOG

Połowiczna polemika z Panią Bogną Janke

kemir kemir Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 101

Pani Bogna Janke w swoim powyborczym felietonie była uprzejma napisać, że Polacy nie chcą politycznej wojny. Na tak postawioną tezę, trzeba spojrzeć dwojako. Jeżeli ktoś zapytałby mnie czy chcę brać się za łby ( w sensie walki na słowa) ze zwolennikami Rafała Trzaskowskiego, to odpowiem: nie, absolutnie opowiadam się za pokojowym,, konstruktywnym współistnieniem i podaniem sobie - chociaż z wzajemną nieufnością - dłoni na zgodę. Ale określenie "zwolennicy Rafała Trzaskowskiego", jest pewnego rodzaju eufemizmem, jest wysoce nieprecyzyjne, ponieważ ani nie oznacza naturalnych różnic poglądów politycznych i światopoglądowych, nie oznacza  personalnych sympatii, nie oznacza także różnicy w wizji trwania i rozwoju Polski.  To pojęcie w swojej przygniatającej istocie oznacza człowieka z anty-pis: człowieka ukształtowanego przez Czerską i Wiertniczą, przez ośmiogwiazdkową (sic!) "elitę" europejskich "postępowców", przez ludzi kultury i sztuki, którzy wszystkie swoje kompleksy topią w niewybrednej narracji nie mającej z kulturą nic wspólnego, przez niemiecki  "Die Tageszeitung", który już w 2006 roku nazwał braci Kaczyńskich "nowymi polskimi kartoflami". Kiedy takiego człowieka zapytać dlaczego tak fundamentalnie zionie nienawiścią do PiS, to nie usłyszymy niczego konkretnego, nie usłyszymy spójnej i logicznej wypowiedzi, nie usłyszymy niczego racjonalnego, pragmatycznego czy choćby rozsądnego: usłyszymy dokładnie tylko to, co zamiennie i zmiennie jest sednem przekazu anty-pisowskich mediów i tego co szesnaście lat temu napisali Niemcy.


Jak zatem mam podać rękę komuś, kto znieważa i poniża prezydenta i ludzi partii, którą uważam (takie moje prawo) za jedyną zdolną do sprawowania skutecznych rządów w mojej Ojczyźnie? Jak pogodzić się z kimś, kto uważa, że jestem "ruską onucą", reliktem peerelu, mam "pisowską mordę" i jestem prostackim "potomkiem pańszczyźnianego chłopa? No jak, Pani Bogno? No jak, kiedy nie tylko nie ma, ale nawet się nie zanosi na czarodziejskie słowo "przepraszam"? Wręcz przeciwnie - ze strony anty-pis zanosi się na podkręcenie spirali nienawiści, co już widać, słychać i czuć w mediach internetowych - choćby na Salon24.pl. Zanosi się na obstrukcję zwycięstwa Andrzeja Dudy, na jego minimalizowanie i podważanie, w co niewątpliwie włączy się prasa niemiecka i "postępowe" ośrodki unijne. Ten temat zdominuje polską "dyskusję" polityczną na kilka najbliższych tygodni - jeżeli nie miesięcy. Zwycięstwo Andrzeja Dudy nie tylko niczego nie uspokoi -  ono tylko spotęguje eskalację anty-pisowskich postaw i jeszcze bardziej zradykalizuje i tak skrajnie radykalne ataki na PiS i prezydenta Dudę. Jednym zdaniem: Si vis pacem, para bellum ( jeśli chcesz pokoju, szykuj się do wojny). Tak, Polacy na pewno w swoim rdzeniu nie chcą politycznej wojny, ale nie za wszelką cenę - są granice, które przez anty-pis są nieustannie przesuwane coraz dalej. Każde przesunięcie  tych granic budzi reakcję, a to odruch naturalny i konieczny.


Natomiast absolutnie i bez żadnych zastrzeżeń zgadzam się, że Zjednoczona Prawica od dziś musi zacząć - jeżeli nie rewolucję - to sensowną ewolucję w swoich szeregach. Dotyczy to zarówno zmian wizerunkowych jak i zmian w sposobie uprawiania polityki, w tym przede wszystkim zmian w sposobie komunikowania się ze społeczeństwem. Jeżeli nawet ten "twardy" elektorat PiS w sposobie komunikacji widzi poważne błędy i luki, to coś jest na rzeczy. PiS - niestety -  mocno oddaliło się od kontaktu ze społeczeństwem, uważając, że programy socjalne "załatwiają" sprawy wyborów na wiele, wiele lat. Wybory prezydenckie 2020 pokazują, ze nic bardziej mylnego. Pokazują, że oprócz "strawy dla ciała" społeczeństwo oczekuje zdecydowanie większej partycypacji obywateli w podejmowaniu decyzji, które mają bezpośredni związek z funkcjonowaniem  państwa. Oczekuje dialogu, którego PiS - po zmianie premierów - praktycznie zaniechał. Oczekuje jasnego i mądrego przekazu, rozmowy o sprawach trudnych, zaniechania łopatologicznej propagandy sukcesu w TVP. Oczywiście - sukcesami, które bezsprzecznie rządy PiS osiągnęły należy się chwalić i je eksponować, ale nie jest nigdzie powiedziane, że TVP ma i musi być tylko przeciwwagą dla skrajnie manipulacyjnego przekazu TVN. Należałoby raczej "robić swoje" - stworzyć przekaz dialogu, w którym dyskusja polityczna stanie się sprawnym forum ścierania się poglądów, a nie karczmą, w której wątpliwej jakości rozmówcy biorą się za łby i ścigają w pokazie hipokryzji, bezczelności i rzucania inwektyw. "Róbmy swoje" oznacza dla mnie także działania na rzecz porządkowania polityki medialnej państwa, bo nie może być tak, że część mediów bezkarnie uprawia - jeżeli nie antypolską propagandę sabotażu - to na pewno antyrządową i antyprezydencką ciągłą kampanię deprecjonowania i ośmieszania władz wybranych w demokratycznych przecież wyborach.   


PiS ma też problem, który nazwałbym "trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść". Prezes Kaczyński przypomina powoli starego lwa, który co prawda wciąż posiada mir i autorytet w stadzie, ale wiek zrobił swoje: siła, sprawność i zwrotność już nie te, co kiedyś, pazury się stępiły, wzrok osłabił, słuch bywa zawodny. Problem dotyczy także - a może nawet przede wszystkim - "starej gwardii" PiS, tych wszystkich "terleckich", "sasinów", "suskich" czy nawet "błaszczaków",  którzy nie dodają powagi urzędom, które piastują, a powaga urzędu jest kluczowa dla budowania autorytetu władzy, której partii Jarosława Kaczyńskiego w społeczeństwie brakuje. Autorytet z kolei buduje kanały komunikacyjne, które są niezbędne do utrzymania władzy. Inaczej w 2023 roku PiS nie poniesie porażki wyborczej - poniesie klęskę, jak Napoleon pod Waterloo. Cieszyć musi zwycięstwo prezydenta Dudy, bo to Wielka Reelekcja wbrew wszystkim przeciwieństwom: "dziwności" długiej ponad normalność kampanii, skali hejtu, mobilizacji i destrukcji politycznych przeciwników oraz własnych niedoskonałości. Rozmiar wygranej budzi jednak lęki i obawy: Polska jest podzielona wrogością, bardziej, niż można się tego było spodziewać. Wszyscy musimy z tego wyciągnąć wnioski, chociaż brzmi to nieprzyzwoicie banalnie. 


" Szanujmy się nawzajem, szanujmy prawo każdego z nas do posiadania własnych poglądów, także takich, których sami nie podzielamy. Jesteśmy jednym społeczeństwem, jednym narodem, mamy jedną Polskę, tu żyjemy razem. I musimy ze sobą współpracować" - i tu pełna zgoda Pani Bogno. 



kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka