kemir kemir
1463
BLOG

Na marginesie "afery wiatrakowej", czyli brednie o OZE

kemir kemir OZE Obserwuj temat Obserwuj notkę 69

W Polsce "modny" staje się temat wiatraków OZE, o czym ( co cieszy) napisało kilku przytomnych blogerów. Jest również wiele komentarzy, które (co również cieszy) wiele do tej rzeczowej dyskusji wnoszą. Nie będę zatem powielał tego, co już zostało napisane, bo wniosek nasuwa się tylko jeden: pisana na kolanie tzw. ustawa wiatrakowa jest mocno cuchnącym szwindlem finansowym na rzecz Niemiec i koncernu Siemens, który - jak powszechnie wiadomo - jest na skraju bankructwa. Innymi słowy, te środki KPO, które mają być zaliczkowo przekazane Polsce, tak naprawdę trafią niemal natychmiast zwrotnie do Niemiec - na podreperowanie Siemensa i pozbycie się wiatrakowego złomu, którego koszty utylizacji Niemcy przeniosą na Polskę.


Od wielu lat zawodowo związany jestem z energetyką i z tej pozycji oraz jako zagorzały wróg klimatycznych bredni mam jedno, nieprzejednane zdanie: OZE to gigantyczny biznes przynoszący kosmiczne pieniądze. Biznes, który nie miałby żadnych szans bytu, gdyby nie otoczka religii klimatycznej i wykutego poglądu, jakoby wiatraki i fotowoltaika były przyszłością świata - bez tzw. gazów cieplarnianych, oraz stanowiły źródła taniej, czystej energii. Nic bardziej mylnego i oszukańczego chyba na tym świecie nie ma.


"Zielona energia nas nie ocali, właściwie to zabije nas nawet szybciej” - taką tezę stawia Jeff Gibbs, autor filmu dokumentalnego "Planet of the Humans” ( film jest dostępny na YouTube), który obnaża mity i kłamstwa dotyczące odnawialnych źródeł energii. W promocję tego obrazu zaangażował się znany reżyser Michael Moore. Film stawia jednoznacznie tezy, które wywracającą całe dotychczasowe myślenie na temat odnawialnych źródeł energii. Zdaniem filmowca, świat zmierza w stronę "totalnej ludzkiej apokalipsy”, a zielona energia "nas nie ocali, właściwie to zabije nas nawet szybciej”.



"Wszędzie tam, gdzie spotykałem zieloną energię, nie okazywała się ona być tym, za co miała uchodzić. To niełatwe uczucie wiedzieć, że zielona energia nas nie uratuje” - mówił Gibbs w tej rozmowie. O filmie, napisał też serwis Associated Press: "Co jeśli energia alternatywna nie jest tym, czym miała być?” - pisze w artykule AP. "Gibbs chciał wiedzieć dlaczego rzeczy nie mają się lepiej. Kiedy zaczął śledzić poszczególne wątki, on i Moore przyznali, że zszokowało ich, jak nierozerwalnie związana z węglem i gazem ziemnym jest energia alternatywna. Wszystko, od turbin wiatrowych po ładowarki do samochodów elektrycznych podpięte jest do sieci (…). To było wstrząsające odkryć, że rzeczy, w które wierzyłem, nie były prawdą, że panele słoneczne i turbiny wiatrowe nie tylko nas nie uratują, ale też, że istnieje ciemna strona tego wszystkiego (…). Olśniło mnie, że te technologie to po prostu kolejne centrum zysków"- mówi Gibbs”. " To nie jest film zrobiony przez denialistów klimatycznych, to jest film zrobiony przez ludzi, którym naprawdę zależy na środowisku” - powiedział reżyser cytowany przez AP. "Teraz możemy rozpocząć wskazywanie rozwiązań tego problemu. Ten film ich nie podaje, ale sprawi, że będziemy zadawać lepsze pytania” - dodał.


Oczywiście "Planet of the Humans” nie jest jedynym tego rodzaju poglądem prezentowanym ( jeszcze!) publicznie. Chociaż religia klimatyczna zaciekle zwalcza tego rodzaju poglądy, to jet wiele innych nitek, które zawsze prowadzą do kłębka obnażającego wiatrakowe brednie. Podzielę się zatem cenną publikacją Michaela Shellenbergera, amerykańskiego pisarza i prezesa niezależnej organizacji badawczej i politycznej Environmental Progress. To także były specjalista ds. public relations, który pisze o polityce, środowisku, zmianach klimatycznych i energetyce jądrowej. Jest także politykiem i byłym nieformalnym doradcą prezydenta Obamy.


Oto ten tekst w całości:
""Kiedy byłem chłopcem, moi rodzice czasami zabierali moją siostrę i mnie na obóz na pustyni. Wiele osób uważa, że pustynie są puste, ale moi rodzice nauczyli nas widzieć dziką przyrodę, w tym jastrzębie, orły i żółwie. Po studiach przeprowadziłem się do Kalifornii, aby pracować nad kampaniami środowiskowymi. Pomogłem uratować ostatni pradawny las sekwojowy i zablokowałem proponowane składowisko odpadów radioaktywnych na pustyni. W 2002 r., krótko po ukończeniu 30 lat, zdecydowałem, że chcę poświęcić się walce ze zmianami klimatu. Obawiałem się, że globalne ocieplenie doprowadzi do zniszczenia wielu naturalnych środowisk, które ludzie z takim wysiłkiem chronili.

Sądziłem, że rozwiązania są dość proste: panele słoneczne na każdym dachu, samochody elektryczne na każdym podjeździe itp. Uważałem, że główne przeszkody mają charakter polityczny. Pomogłem więc zorganizować koalicję największych amerykańskich związków zawodowych i grup ekologicznych. Nasza propozycja dotyczyła inwestycji w odnawialne źródła o wartości 300 miliardów dolarów. Nie tylko zapobiegniemy zmianie klimatu, ale również stworzymy miliony nowych miejsc pracy w szybko rozwijającym się sektorze zaawansowanych technologii.

Nasze starania przyniosły skutek w 2007 r., kiedy kandydat na prezydenta Barack Obama przyjął naszą wizję. W latach 2009-2015 Stany Zjednoczone zainwestowały 150 mld USD w źródła odnawialne i inne technologie czystej energii. Ale od razu wpadliśmy w kłopoty.

Pierwszy dotyczył użytkowania gruntów. Energia elektryczna z dachów pokrytych panelami kosztuje około dwa razy więcej niż energia elektryczna z farm słonecznych, ale farmy słoneczne i wiatrowe wymagają ogromnych ilości terenu. Ponadto farmy słoneczne i wiatrowe wymagają nowych, długich linii przesyłowych. Sprzeciwiają się nim także społeczności lokalne oraz ekolodzy, którzy starają się chronić dzikie zwierzęta, w szczególności ptaki.
Kolejnym wyzwaniem była zmienna natura energii słonecznej i wiatru. Kiedy słońce przestaje świecić, a wiatr przestaje wiać, trzeba szybko uzyskać dodatkowe rezerwowe źródło energii.

Na szczęście wiele osób pracowało nad rozwiązaniami. Jednym z nich było przekształcenie zapór wodnych w Kalifornii w duże akumulatory energii. Chodziło o to, że kiedy świeci słońce i wieje wiatr, można pompować wodę w górę do zbiorników, przechowywać ją na później, a następnie podawać na turbiny generatorów prądu, aby wytwarzać energię elektryczną wtedy, kiedy jej ona potrzebna.

Po bliższym zbadaniu inne problemy nie wydawały się tak istotne. Na przykład dowiedziałem się, że koty domowe zabijają każdego roku miliardy ptaków, co sprowadziło do właściwych proporcji prawie milion ptaków zabitych przez śmigła turbin wiatrowych.

Wydawało mi się, że większość, jeśli nie wszystkie, problemów związanych ze zwiększaniem skali wykorzystania energii słonecznej i wiatrowej można rozwiązać dzięki większej innowacyjności technologicznej.

Ale z upływem lat problemy wciąż występowały, a w niektórych przypadkach narastały. Na przykład Kalifornia jest światowym liderem w dziedzinie odnawialnych źródeł energii, ale nie udało się nam przekształcić naszych zapór w akumulatory energii, częściowo z powodów geograficznych. Potrzebne są do tego odpowiedniego rodzaju zapory i zbiorniki, a nawet wtedy jest to bardzo kosztowna modernizacja.

Większym problemem jest to, że istnieje wiele innych zastosowań wody gromadzonej przez zapory, a mianowicie system irygacyjny oraz miejskie wodociągi. A ponieważ w naszych rzekach i zbiornikach jest często niewystarczająca ilość wody, jej zasoby zgromadzone w sztucznych zbiornikach i przeznaczone dla tych innych celów stają się coraz cenniejsze.

Bez możliwości gromadzenia na wielką skalę energii elektrycznej Kalifornia musi blokować prąd wytwarzany przez farmy słoneczne, gdy jest wyjątkowo słonecznie, lub płacić sąsiednim stanom, żeby odbierały go od nas, aby uniknąć awarii naszej sieci elektroenergetycznej.

Pomimo tego, co daje się usłyszeć, jak dotąd nie ma widoków na szybką "rewolucję w akumulatorach" z dobrze zrozumiałych powodów technicznych i ekonomicznych.

Jeśli chodzi o koty domowe, nie zabijają one dużych, rzadkich i zagrożonych gatunków ptaków. Zabijają one małe, pospolite ptaki, jak wróble, rudziki i sójki. Duże i zagrożone wyginięciem ptaki takie jak jastrzębie, orły, sowy i kondory są zabijane właśnie przez turbiny wiatrowe.

W rzeczywistości turbiny wiatrowe są największym nowym zagrożeniem dla ważnych gatunków ptaków, które pojawiło się w ciągu dziesięcioleci. Szybko wirujące turbiny działają jak drapieżnik, z którym duże ptaki nigdy dotychczas się nie zetknęły i nie wykształciły na drodze ewolucji żadnych mechanizmów obronnych.

Farmy słoneczne mają podobnie duży wpływ na środowisko. Budowa farmy słonecznej jest bardzo podobna do budowania innych dużych gospodarstw rolnych. Należy przedtem oczyścić cały obszar z dzikiej przyrody.

Aby zbudować jedną z największych farm słonecznych w Kalifornii zatrudniono biologów, by wyciągali zagrożone wyginięciem pustynne żółwie z nor, układali je na ciężarówkach, przewozili do zagród i zamykali w klatkach, gdzie wiele zdychało.

Gdy dowiadywaliśmy się o tych skutkach, stopniowo uświadomiłem sobie, że nie ma żadnej innowacyjnej technologii, która mogłaby rozwiązać podstawowy problem związany z odnawialnymi źródłami energii.

Można sprawić, że panele słoneczne będą tańsze, a turbiny wiatrowe większe, ale nie można sprawić, by słońce świeciło bardziej regularnie, a wiatr bardziej niezawodnie. Zrozumiałem wpływ zjawisk fizycznych na środowisko. Aby wytworzyć znaczne ilości energii elektrycznej ze słabych przepływów energii, muszą być one rozmieszczone na ogromnych obszarach. Innymi słowy, problem z odnawialnymi źródłami energii nie jest problemem technicznym - jest nim natomiast sama natura zjawiska generowania energii.

Wykorzystywanie źródeł energii, które są z natury niestabilne i wymagają dużych obszarów terenu, wiąże się z wysokimi kosztami ekonomicznymi.
Pojawiło się wiele doniesień na temat tego, jak spadły koszty paneli słonecznych i turbin wiatrowych. Ale te jednorazowe oszczędności wynikające z ich produkcji w dużych chińskich fabrykach zostały zniwelowane przez wysokie koszty związane z rozwiązywaniem problemu niestabilności ich pracy.
Weźmy pod uwagę Kalifornię. W latach 2011-2017 koszt paneli słonecznych spadł o 75%, a mimo to nasze ceny energii elektrycznej wzrosły pięć razy więcej niż w pozostałych stanach USA. Podobna sytuacja wystąpiła w Niemczech, u światowego lidera w dziedzinie energii słonecznej i wiatrowej. Ceny energii elektrycznej w tym kraju wzrosły o 50 procent w latach 2006-2017, na skutek zwiększenia zasobów energii odnawialnej.

Kiedyś myślałem, że radzenie sobie ze zmianami klimatu będzie kosztowne. Ale nie mogłem już dłużej w to wierzyć, mając przed sobą przykład Niemiec i Francji.

Emisje dwutlenku węgla w Niemczech utrzymują się na niezmienionym poziomie od 2009 r., pomimo inwestycji w źródła odnawialne w wysokości 580 mld USD do 2025 r. Nastąpił przy tym 50-procentowy wzrost kosztów energii elektrycznej.

Tymczasem Francja emituje jedną dziesiątą ilości dwutlenku węgla na jednostkę energii elektrycznej i płaci trochę więcej niż połowę ceny za energię elektryczną w porównaniu do Niemiec. W jaki sposób? Dzięki energii jądrowej.

Ponadto, pod presją Niemiec, w ciągu ostatniej dekady Francja wydała 33 miliardy dolarów na odnawialne źródła energii. Jaki był rezultat? Podobnie jak w Niemczech - wzrost emisji dwutlenku węgla oraz wyższe ceny energii elektrycznej.

A co z nagłówkami w prasie o drogiej energii jądrowej i taniej energii słonecznej i wiatrowej? Są one w dużej mierze iluzją wynikającą z faktu, że 70 do 80 procent kosztów budowy elektrowni jądrowych jest ponoszona na początku inwestycji, podczas gdy koszty podawane w przypadku energii słonecznej i wiatrowej nie obejmują wysokich kosztów nowych linii przesyłowych, budowy zapór wodnych lub innych form gromadzenia energii.

Rozsądnym jest zadanie pytania, czy energia jądrowa jest bezpieczna i co dzieje się z jej odpadami.

Okazuje się, że naukowcy badali skutki zdrowotne i bezpieczeństwo różnych źródeł energii od lat 60. XX wieku. Każde poważne badanie, w tym niedawno przeprowadzone przez brytyjskie czasopismo medyczne Lancet, stwierdza to samo: energia jądrowa jest najbezpieczniejszym sposobem na uzyskanie niezawodnej energii elektrycznej.

Dziwne, jak się wydaje, elektrownie jądrowe są tak bezpieczne z tego samego powodu, dla którego broń jądrowa jest tak niebezpieczna. Uran stosowany jako paliwo w elektrowniach i jako materiał na bomby może wytworzyć milion razy więcej ciepła na jednostkę masy niż jego odpowiedniki z paliw kopalnych i prochu.

Chodzi tu nie tyle o paliwo, jak o sam proces. Uwalniamy więcej energii rozszczepiając atomy niż przerywając wiązania chemiczne. Cechą szczególną atomów uranu jest to, że łatwo można je podzielić (rozszczepić).

Ponieważ elektrownie jądrowe wytwarzają ciepło bez spalania paliwa i ognia, nie emitują zanieczyszczeń powietrza w postaci dymu. Natomiast dym ze spalania paliw kopalnych i biomasy, według Światowej Organizacji Zdrowia, powoduje przedwczesną śmierć siedmiu milionów ludzi rocznie.
Nawet podczas najgorszych wypadków elektrownie jądrowe uwalniają jedynie niewielkie ilości radioaktywnych cząstek stałych, bowiem ilości atomów uranu rozszczepianych w celu wytworzenia ciepła jest niewielka.

W ciągu 80 lat życia mniej niż 200 osób umrze z powodu promieniowania uwolnionego podczas najgorszej awarii jądrowej w Czarnobylu, i nikt nie umrze z powodu niewielkich ilości substancji promieniotwórczych, które wydostały się do otoczenia w Fukushimie.

Naukowiec zajmujący się klimatem James Hanson i jego kolega odkryli, że elektrownie jądrowe w rzeczywistości uratowały dotychczas prawie dwa miliony istnień ludzkich, które zostałyby utracone w wyniku zanieczyszczenia powietrza.

Dzięki wysokiej gęstości energii zawartej w uranie, elektrownie jądrowe wymagają znacznie mniej terenu niż odnawialne źródła energii. Nawet w słonecznej Kalifornii farma słoneczna potrzebuje 450 razy więcej ziemi, aby wyprodukować taką samą ilość energii jak elektrownia jądrowa.
Energia jądrowa wymaga, zatem znacznie mniej materiałów i produkuje znacznie mniej odpadów niż energia słoneczna i wiatr, które cechuje niska gęstość energii.

Ilość uranu, która zmieści się w pojedynczej puszce Coca-coli zapewnia energię, której wymaga najbardziej aktywny styl życia mieszkańców Ameryki lub Australii. Po zakończeniu procesu wytwarzania energii przez elektrownie jądrowe wysokoaktywne odpady radioaktywne to ta sama puszka Coca-coli (zużytego) paliwa uranowego. Powodem, dla którego energia jądrowa jest najlepszą energią z punktu widzenia ochrony środowiska, jest to, że wytwarza ona tak mało odpadów, i żadne z tych odpadów nie przedostają się do środowiska, jako zanieczyszczenie.

Całe zużyte paliwo z 45 lat szwajcarskiego programu nuklearnego może zmieścić się w magazynie o wielkości boiska do koszykówki. Natomiast panele słoneczne wymagają 17 razy więcej materiałów w postaci cementu, szkła, betonu i stali niż elektrownie jądrowe i wytwarzają ponad 200 razy więcej odpadów.

Panele słoneczne uważamy za czyste ekologicznie, ale prawda jest taka, że nigdzie nie ma żadnego planu postępowania z nimi po zakończeniu 20-25 letniego okresu ich eksploatacji. Eksperci obawiają się, że będą one wysyłane wraz z innymi formami odpadów elektronicznych i będą demontowane - lub częściej rozbijane młotami - przez biedne społeczności w Afryce i Azji, których mieszkańcy będą narażeni na pył z toksycznych metali ciężkich - ołowiu, kadmu i chromu.

Gdziekolwiek podróżuję po świecie, pytam zwykłych ludzi, co myślą o energii jądrowej i źródłach odnawialnych. Po stwierdzeniu, że nie wiedzą nic, przyznają, że energia jądrowa jest silna, a odnawialne źródła energii są słabe. Ich intuicja jest poprawna. Niestety większość z nas błędnie pojmuje, że słabe energie są bezpieczniejsze.

Ale czy odnawialne źródła energii nie są rzeczywiście bardziej bezpieczne? Odpowiedź brzmi - nie. Turbiny wiatrowe, ku zaskoczeniu wszystkich, zabijają więcej ludzi niż elektrownie jądrowe (pękanie śmigieł, pożary turbin, upadki z wysokości podczas prac remontowych, wypadki podczas transportu).

Innymi słowy, gęstość energii paliwa determinuje jego wpływ na środowisko i zdrowie człowieka. Rozprzestrzenianie większej liczby kopalń i więcej sprzętu na większych obszarach będzie miało większy wpływ na środowisko i bezpieczeństwo ludzi.

Prawdą jest, że możesz stać obok panelu słonecznego bez większych szkód, a jeśli staniesz przy reaktorze jądrowym pracującym z pełną mocą, umrzesz.

Ale jeśli chodzi o generowanie energii dla miliardów ludzi, okazuje się, że wytwarzanie kolektorów słonecznych i turbin wiatrowych oraz rozmieszczanie ich na dużych obszarach ma znacznie gorsze skutki dla ludzi i dzikiej przyrody.

Nasze intuicyjne poczucie, że światło słoneczne jest słabym źródłem energii, czasami pojawia się w filmach. Dlatego nikt nie był zaszokowany, gdy ostatnia część dystopijnego filmu science-fiction "Blade Runner", przedstawiającego czarną wizję przyszłości, rozpoczyna się sceną z kalifornijskich pustyń wyłożonych farmami słonecznymi identycznymi z tymi, które zdziesiątkowały pustynne żółwie.

W ciągu ostatnich kilkuset lat ludzkość odchodziła od paliw o gęstej materii w kierunku paliw o gęstej energii. Najpierw rozpoczynaliśmy od paliw odnawialnych, takich jak drewno, suche łajno i wiatraki, potem przeszliśmy do paliw kopalnych - węgla, ropy naftowej i gazu ziemnego, a w końcu doszliśmy do uranu.

Postęp w energetyce ma zdecydowanie pozytywny skutek dla ludzi i przyrody. Kiedy przestajemy wykorzystywać drewno na paliwo, pozwalamy, by użytki zielone i lasy odrosły, a zwierzęta powróciły do swoich siedlisk.

Gdy przestajemy palić drewno i suche łajno w naszych domach, nie musimy już wdychać toksycznego dymu w pomieszczeniach. A gdy przechodzimy od paliw kopalnych do uranu, oczyszczamy powietrze z zanieczyszczeń i ograniczamy wzrost temperatury naszej planety.

Elektrownie jądrowe są, zatem rewolucyjną technologią - odejście od paliw kopalnych jest wielkim historycznym przełomem tak znaczącym, jak uprzednio było przemysłowe przejście z drewna na paliwa kopalne.

Problem z energetyką jądrową polega na tym, że jest ona niepopularna, jest ofiarą 50-letniego wspólnego wysiłku lobby paliw kopalnych, energii odnawialnej, działaczy przeciwko broni jądrowej i mizantropijnych ekologów, aby zakazać tej technologii.

W odpowiedzi przemysł jądrowy cierpi na syndrom poobijanej żony i nieustannie przeprasza za swoje najlepsze cechy, od odpadów po bezpieczeństwo.
Ostatnio przemysł jądrowy promuje ideę, że w celu przeciwdziałania zmianom klimatu "potrzebujemy mixu różnych czystych źródeł energii", w tym energii słonecznej, wiatru i jądrowej. To było coś, w co wierzyłem i mówiłem, po części dlatego, że ludzie chcą to usłyszeć. Problem polega na tym, że to nieprawda.

Przykład Francji pokazuje, że przejście od energetyki opartej głównie na energii jądrowej do mieszanki energii jądrowej i odnawialnej skutkuje większą emisją dwutlenku węgla, z powodu konieczności wykorzystywania większej ilości gazu ziemnego oraz wyższymi cenami prądu.
Inwestorzy naftowi i gazowi wiedzą o tym, dlatego też zawarli polityczny sojusz z firmami zajmującymi się energią odnawialną i jest to powodem wydawania milionów dolarów przez firmy naftowe i gazowe na reklamy promujące energię słoneczną i przekazują miliony dolarów wspomnianym grupom ekologicznym w celu zapewnienia odpowiedniego wizerunku i PR.

Co więc należy zrobić? Najważniejszą rzeczą jest, aby naukowcy i działacze ochrony środowiska zaczęli mówić prawdę o odnawialnych źródłach energii i energii jądrowej oraz o związku między gęstością energii a wpływem źródła na środowisko.

Naukowcy zajmujący się badaniem nietoperzy ostrzegają ostatnio, że turbiny wiatrowe są bliskie spowodowania wyginięcia nietoperza szarego (Hoary bat), wędrownego gatunku nietoperzy.

Inny naukowiec, który pracował nad zbudowaniem gigantycznej farmy słonecznej na pustyni w Kalifornii, powiedział w wywiadzie dla High Country News: "Wszyscy wiedzą, że translokacja pustynnych żółwi jest nieskuteczna. Kiedy chodzisz przed buldożerem, płacząc i usuwając z drogi zwierzęta i kaktusy, trudno jest myśleć, że ten projekt jest dobrym pomysłem".

Myślę, że to jest naturalne, że ci z nas, którzy stali się aktywni w kwestii zmian klimatycznych, zaczęli kierować się w stronę odnawialnych źródeł energii. Wydawały się one sposobem na zharmonizowanie ludzkiego społeczeństwa ze światem przyrody. Wspólnie, zatem cierpimy z powodu błędnego przekonania związanego z odwoływaniem się do natury, który nie różni się od tego, który prowadzi nas do kupowania produktów w supermarkecie oznaczonych "wszystko naturalne". Ale nadszedł najwyższy czas, aby ci z nas, którzy wyznaczyli siebie na opiekunów Ziemi, jeszcze raz przyjrzeli się nauce i zaczęli kwestionować wpływ naszych dotychczasowych działań.

Teraz, gdy wiemy, że odnawialne źródła energii nie są w stanie uratować naszej planety, czy naprawdę będziemy je wspierać i pozwolimy im ją zniszczyć?"
,





kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka