kemir kemir
1689
BLOG

Przyszedł Kaczyński i pozamiatał...

kemir kemir PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 65

Wczorajsza Konwencja Prawa i Sprawiedliwości wpuściła ogromny powiew świeżego powietrze  we własne szeregi i pokazała, że ekipa sprawująca w Polsce władzę ma w sobie jeszcze wiele świeżości, pomysłów, energii -  a przede wszystkim chęci służenia Polakom, bo to Oni są dla PiS najważniejsi. Przemówienie Jarosława Kaczyńskiego ośmieszyło pogrążonych w chocholim tańcu  publicystów, blogerów, "zawodowych" ekspertów od wszystkiego i dzicz zajmującą się wyłącznie antypisowską propagandą. Nie może być tak, że od kilku tygodni w mediach dominują maruderzy, którym w PiS nie podoba  się absolutnie nic, nie wyłączając, rzecz jasna, wycieczek osobistych - Antoni Macierewicz jest w cieniu, ale od czegóż jest profesor Krystyna Pawłowicz czy marszałek Terlecki?

Lać na ich (i nie tylko ich ) głowy szambo, to - jak się może wydawać - obowiązkowa pozycja dla fanatycznego "antypisowca", który gotowy jest zawrzeć sojusz z każdym, kto jest ekstremalnie zgodny w opiniach o PiS, niezależnie od tego, po której stronie barykady "sojusznicy" się ustawili wcześniej. Ostatnia wywołana ponad realną potrzebę "gównoburza", spowodowana nagrodami dla ministrów, stała się pretekstem do lania szamba wiadrami, a kiedy już Jarosław Kaczyński nagrodom postawił tamę, to obowiązkowa stała się narracja, że Prezes "psuje” państwo swoją krótkowzroczną decyzją o obniżeniu uposażeń politykom, gra na pijar  i buduje „dziadowskie państwo”, bo politycy muszą przecież godnie zarabiać. Słuchaliśmy zatem (PiS)kliwe zawodzenie zgodnego chóru marudów różnej maści, którzy - także na łamach Salonu24 - nadawali swoje płytkie komunikaty o rychłym końcu PiS, klęsce "dobrej zmiany", o rzekomej "bucie, bezczelności i prostactwie" rządzących, indolencji politycznej Jarosława Kaczyńskiego i że ten wstrętny PiS, to i jeszcze tamto. Magiel - propagandowy magiel od świtu do nocy, w którym miały się "przemaglować" umysły wyborców PiS i przemaglowane dołączyć do chóru, który rozpaczliwym zawodzeniem dowiódł, że  krytyka PiS to jedyny ich sposób na życie. Problem w tym , że "chórzyści"  nie bardzo wiedzą, na czym polega polityka. A zwłaszcza polityka Jarosława Kaczyńskiego.


Kaczyński w swoim wczorajszym wystąpieniu udowodnił ponad wszelką wątpliwość, że jest jedynym politykiem w Polsce, który rozumie społeczne nastroje i wie, jak należy na nie reagować. W dosyć prostych, żołnierskich słowach wykazał, że wciąż jest politykiem sprawnym i skutecznym. Po raz kolejny wziął publicznie za kark partyjne szeregi i przypomniał, co jest siłą PiS: wysokie standardy, uczciwość i kontakt z ludem. Takie przesłanie poszło do wyborców. Do wewnątrz partii dodatkowo Kaczyński wysłał wiadomość, że wciąż jest dominującym przywódcą stada i niepokornych - jak lew dominator - zwyczajnie zagryzie. Nie ma mowy o żadnym skoku na kasę, o prywacie i o chorobowych objawach "przerostu" poczucia władzy w ramach ścierających się  frakcji w Zjednoczonej Prawicy. Dominator jest jeden - póki co.

 
Wygląda na to, że prezes w lot zrozumiał i ocenił skutki dosyć nieprzychylnie przyjętej reorganizacji rządu i ostatnich wpadek wizerunkowych. Uznał, że  wyborcom trzeba zaproponować kolejne programy, które przykują ludzka uwagę, dać ludziom kolejne konkrety na takim poziomie, że "gównoburza" z nagrodami umrze śmiercią naturalną. I takie zapowiedzi padły na Konwencji. Ale Prezes dał także do zrozumienia, iż trzeba wciąż Polakom przypominać, czym były dla Polski rządy PO/PSL i jakie byłyby ewentualne konsekwencje powrotu do władzy tych największych złodziei i oszustów w dziejach III RP. Bardzo pozytywnie w tym kontekście zabrzmiały słowa Beaty Szydło o reaktywacji w obozie rządzącym biało-czerwonej drużyny. Tylko będąc jednością można spokojnie wygrać drugą kadencję i dobrze, że PiS w porę sobie o tym przypomniało.


"Wielokrotnie przed tym ostrzegałem, że my możemy przegrać, chociaż to będzie przegrana przede wszystkim nas samych ze sobą"  — przypomniał na wczorajszej Konwencji prezes Jarosław Kaczyński. Premier Morawiecki w swoim - jak dotąd - najlepszym "premierowskim " przemówieniu, nie pozostawił opozycji żadnej nadziei na cofnięcie się z drogi reform, dobitnie podkreślając, iż rządowi chodzi o Polskę - w przeciwieństwie do idiotycznych programów nazywających się antypis.

Rząd Prawa i Sprawiedliwości - co jest zupełnie bezdyskusyjne i co pokazała Konwencja -  wyznaje całkowicie inną politykę, niż jego poprzednicy. Taka sytuacja wymaga zmagania się w tabunami wrogów - od Brukseli począwszy, poprzez wyżej wspomnianych "sojuszników" w Polsce, na Moskwie skończywszy. W galimatiasie nawałnic z różnych stron, PiS popełnił błędy, bo jej popełnić musiał. Błędy - błędami, ale ostatnio zwyczajnie zaczynało brakować obecnemu rządowi pomysłu na "nowe otwarcie", na świeże, ważne społecznie cele do zrealizowania, które na Konwencji zostały jasno przedstawione. Po zimowym śnie nastąpiło wyraźne przebudzenie, które daje nadzieję, że PiS nie przewróci się o własne nogi i nie będzie kopać się po czole. Sondażowa bezczynność odchodzi w zapomnienie, PiS przyjął do wiadomości,że wyborcy mają raczej krótką pamięć i programem 500 plus, będącym bezdyskusyjnie sukcesem partii, nie można wiecznie łatać wizerunkowych dziur i przykrywać nim każdgo potknięcia.

Jarosław Kaczyński wyszedł na mównicę i pozamiatał śmieci po "gównoburzy", pokazał nowe kierunki i wyzwania, zainteresował Polaków, którym zależy na "dobrej zmianie" i dosyć mają całodobowych "magli", o tym jak jak pogonić PiS. To była przełomowa i - moim zdaniem - zwrotna Konwencja. Wcześniej żaden z rządów po dwóch latach, w których zrealizował swoje obietnice wyborcze w postaci dużych programów społecznych, nie obiecywał kolejnych tak dużych projektów. Podpisuję się pod opinią Prof. Pawłowicz po konwencji PiS: "I co wy na to, totalni? Zostały wam już tylko żebry do zagranicy i Sorosa o zbrojną interwencję na nas".

Od siebie dodam, że niektórym pozostało jeszcze pisanie antypisowskich paszkwil, bo weszło to im w nałóg. Tylko kogo interesują czyjeś nałogi? Nie bądźmy naiwni -  o kolejnym zwycięstwie/porażce PiS-u nie będą decydować kręcący nosem, marudni "eksperci" i polityczni grafomani szukający antypisowkich "sojuszy". Wygraną zapewni "lud" - niekoniecznie będący "żelaznym" elektoratem partii,  ale zainteresowany własną podmiotowością wobec rządzących - a PiS taką podmiotowość zdecydowanie oferuje. A nawet, jeżeli euforia i uznanie minie, to i tak nie ma  w Polsce żadne innej partii, która spełniałby choćby minimum potrzebne do sprawowania władzy. W najgorszym wypadku znów wyjdzie Jarosław Kaczyński i... pozamiata. Ale oby już nie musiał tego robić. 


kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (65)

Inne tematy w dziale Polityka