Marsz Niepodległości 11.11.2018, zdjęcie własne
Marsz Niepodległości 11.11.2018, zdjęcie własne
Aleksandra Aleksandra
211
BLOG

Krople dziegciu w beczce miodu

Aleksandra Aleksandra Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Od obchodów Święta Niepodległości minął już tydzień, ciągle trwają podsumowania. Mój artykuł zaczyna się od uwag na temat Marszu Niepodległości (zdjęcia), następnie wspomina o pewnym niemiłym incydencie, by później przejść do informacji na temat sytuacji w Republice Południowej Afryki (wbrew pozorom sprawy ze sobą są powiązane).

Setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości, mimo obaw, obchodzona była na ogół godnie i spokojnie. Większość uczestników Marszu Niepodległości dostosowała się do zalecenia by nie przynosić transparentów o treści politycznej. Tak jak chciał Pan Prezydent, marsz był biało-czerwony. I tak jednak media rządowi nieprzychylne określiły marsz, jako „marsz faszystów”, na którego czele po raz pierwszy szli przedstawiciele władz. Informacja taka przekazywana była także zagranicą i rzadko autorzy programów telewizyjnych zdobywali się na sprostowanie. Wprawdzie telewizja chorwacka HRT, na prośbę strony polskiej zdementowała wcześniejszą informację, że polski prezydent i premier szli na czele marszu skrajnej prawicy, ale to jednak wyjątek.  

Niezbyt więc pomogły złożone przez władze na „ołtarzu politycznej poprawności” ofiary. Na konferencji prasowej przedstawiciele władz chwalili się, iż przed Świętem Niepodległości zatrzymano szereg osób prowadzących działalność ekstremistyczną (głównie chodziło o neonazistów, mam nadzieję, że tych prawdziwych) oraz nie wpuszczono do Polski szereg osób znanych z działalności wspierającej ustroje totalitarne: nazizm, faszyzm bądź komunizm. Ustawa o przeciwdziałaniu terroryzmowi daje takie prerogatywy, nawet jeśli nie udało się nikomu udowodnić, iż istotnie taką działalność prowadzi. Czy w ogóle taka ustawa jest właściwa, czy właściwe jest niewpuszczanie do Polski ludzi posiadających ważne dokumenty uprawniające do wjazdu, bez informowania o powodach tej decyzji? Jeśli dana osoba łamie prawo winna być aresztowana (z wykorzystaniem instrumentu, jakim jest europejski nakaz aresztowania), a jeśli nie – powinna mieć możliwość korzystania z takiego samego prawa poruszania się jak wszyscy. Nie wdając się w dyskusję na temat zasadności nadzwyczajnych uprawnień podam jeden przykład, kiedy to moim zdaniem władze działały zdecydowanie „na wyrost”.

W piątek 9.11.2018 r. z lotniska „Okęcie” odesłano obywatela Szwecji Jonasa Nilssona. Miał on uczestniczyć w pewnej konferencji, na której miał mówić o sytuacji białej ludności w Republice Południowej Afryki. Nie wiem co to za konferencja, w każdym razie do niej nie doszło, bo inni uczestnicy również otrzymali zakaz wjazdu. Nie wnikam w przyczyny tych odmów. Nie wykluczam, iż istotnie Pan Nilsson znalazł się w „złym towarzystwie”. Również niektóre poglądy Pana Nilssona nie znajdują mojej akceptacji. Jako konserwatystce nie może odpowiadać mi anarcho-faszyzm (tytuł książki Jonasa Nilssona), bo konserwatyzm zakłada pewien stopień uporządkowania, więc jest przeciwny anarchii. Jest też zaprzeczeniem faszyzmu, bo faszyzm z natury jest ruchem rewolucyjnym, dążącym (podobnie jak komunizm) do stworzenia „nowego człowieka”. Jonas Nilsson nie przyjechał jednak do Polski by głosić idee neofaszystowskie, przyjechał by mówić o tym, o czym inni mówić nie chcą, czyli o sytuacji białych mieszkańców RPA. Jak już wcześniej pisałam, jestem przeciwna „zapisowi na nazwisko”, czyli sytuacji gdy uniemożliwia się wypowiedzi osobie z uwagi na jej inne wypowiedzi czy „wrogą działalność”, nawet gdy ta konkretna enuncjacja nie zawiera treści szkodliwych.

Zostawmy więc postać Jonasa Nilssona i przyjrzyjmy się sytuacji w RPA. Pisałam o niej we wcześniejszych blogach, teraz jednak skupię się na tym co piszą na ten temat mainstreamowe media. Na portalu Wirtualnej Polski, Oskar Górzyński pisze: „Szwed planował wygłosić prelekcję o sytuacji białych w Republice Południowej Afryki. Według Nilssona, w kraju panuje „odwrócony apartheid””. Określenie „według Nilssona” sugeruje, że Autor odcina się od opinii Nilssona. Dalej posuwa się Robert Stefanicki w artykule w Gazecie Wyborczej z 27 sierpnia 2018 r. Powtarza on obiegową (w kręgach liberalno-lewicowych) opinię, iż w RPA dochodzi wprawdzie do napadów na farmy i morderstw farmerów (większość farmerów to biali), ale, jak pisze, „trzeba pamiętać, że RPA (jest to pokłosie półwiecza segregacji rasowej) ma jeden z najwyższych na świecie wskaźników przestępczości […]”. Zarzuca kłamstwo prezydentowi Trumpowi, który napisał: „Poprosiłem sekretarza stanu Pompeo, by przyjrzał się odbieraniu ziemi, wywłaszczeniom i zabijaniu farmerów na dużą skalę w Afryce Południowej”, gdy tymczasem sam pisze nieprawdę sugerując, że wysoka przestępczoś miałaby stonowić dziedzictwo apartheidu. W jaki to sposób 28 lat od czasu zniesienia segregacji rasowej i 24 lata od przejęcia władzy przez partię polityczną zdominowaną przez czarnych dziedzictwo apartheidu mogłoby usprawiedliwiać przestępczość?

Tymczasem białym w RPA zagrażają nie tylko przestępcy. W czwartek 15 listopada br. komisja powołana do oceny projektu zmian w Konstytucji RPA zarekomendowała ustanowienie poprawki do Konstytucji, tak by możliwe było odbierania własności (nie tylko ziemi) bez konieczności wypłacania odszkodowania. Wciąż obowiązująca konstytucja pozwala na wywłaszczanie w interesie publicznym, ale wymagana jest wypłata odszkodowania. Opozycja: Sojusz Demokratyczny (DA), Partia Wolności Inkatha (IFP), Front Wolności Plus (FF+), Kongres Ludu (COPE) zarzucają komisji uchybienia proceduralne. Do faktycznych wywłaszczeń droga wydaje się długa, choć niestety prezydent Ramaphosa wygląda na zdeterminowanego. Nie raz już sugerował, że „reforma rolna” jest koniecznością. Niestety, poza Donaldem Trumpem światowi przywódcy zdają się nie widzieć nic złego w odbieraniu ziemi. Stosunkowo niedawno Theresa May podczas wizyty w RPA spytana przez dziennikarza stwierdziła, że popiera reformę rolną, o ile jest zgodna z prawem, przejrzysta i przeprowadzona zgodnie z procedurami demokratycznymi. W podobny sposób wyraził się Antonio Tajani podczas wizyty Ramaphosy w Parlamencie Europejskim. Żaden z europejskich polityków nie zna, nie pamięta lub nie chce pamiętać o pewnej wypowiedzi Ramaphosy, w czasach, gdy był on negocjatorem z rządem De Klerka. Ramaphosa w przypływie szczerości stwierdził, że z białymi trzeba jak z żabą: gdy zaczniemy podgrzewać wodę szybko, żaba nam ucieknie, jeśli jednak zrobimy to powoli - żaba nie zauważy różnicy temperatur i w efekcie zostanie ugotowana. Nie wdając się w dyskusje na temat (nie)prawdziwości tego stwierdzenia z punktu widzenia biologicznego – intencja Ramaphosy była jasna: trzeba małymi krokami doprowadzić do marginalizacji białych. Dyskryminacja białych jest już faktem. Od dawna obowiązuje tzw. akcja afirmatywna oraz wzmocnienie ekonomiczne czarnych – black econmic empowerment (BEE). Z założenia nie ma to być dyskryminacja białych lecz „wyrównanie niesprawiedliwości z przeszłości”. Dwa ostatnie przykłady świadczą jednak o czymś zdecydowanie przeciwnym: pierwszy dotyczy programu aktywizacji bezrobotnych. Do programu tego mogą zapisać się osoby w wieku od 18 do 34 lat, o ile należą do jednej z trzech kategorii rasowych (te obowiązują jak w czasach apartheidu): czarni, kolorowi lub Hindusi. Jeśli jest biały nie może zarejestrować się. Sprawa dotyczy ludzi, których w czasach apartheidu nie było na świecie lub, którzy w najlepszym razie byli dziećmi. Nie mogą więc ponosić winy za system apartheidu. Druga sprawa to działanie jednego z nowych banków, który proponuje klientom udział w zyskach, ale tylko wtedy, gdy są oni czarni (nie jest jasne czy mogą być kolorowymi lub Hindusami). Bank prowadzi wyłącznie bankowość elektroniczną, więc klienci tego banku muszą być na tyle bogaci, by mogli posiadać smartfon czy komputer. Bank więc nie pomaga biednym czarnym, którzy być może są biedni, gdyż nie mieli odpowiedniego dostępu do edukacji w czasach apartheidu. Pomaga bogatym, ale tylko tym o określonym kolorze skóry.

Tak więc nie tylko zwolennicy „etnonacjonalizmu” (jak określia to Jonas Nilsson) czy „supremacji białej rasy” (jak określają to jego przeciwnicy) mają powód by niepokoić się o sytuację białych w Południowej Afryce. Powód powinni mieć też wszyscy ci, którzy nie uznają żadnej dyskryminacji na tle rasowym czy etnicznym. Zwłaszcza ci, którzy w przeszłości wspierali (czynnie lub jedynie moralnie) walkę z apartheidem powinni czuć moralną odpowiedzialność za obecną sytuację w RPA. Walka o prawa białej mniejszości nie powinna być traktowana, jako ekstremizm.


Źródła na temat spraw poruszanych w tekście: 

https://www.youtube.com/watch?v=NWV-zaDD3X8 

https://wiadomosci.wp.pl/szwedzki-faszysta-niewpuszczony-do-polski-jechal-na-marsz-niepodleglosci-6315428653946497a 

http://wyborcza.pl/7,75399,23827278,trump-promuje-rasistowska-teorie-spiskowa-o-ludobojstwie-bialych.html     

https://uk.reuters.com/article/uk-safrica-britain-land/uk-supports-south-african-land-reform-pm-may-idUKKCN1LD0U5

https://www.fin24.com/Economy/land-issue-is-a-festering-sore-ramaphosa-20181114 

https://www.politicsweb.co.za/opinion/ramaphosa-must-explain-comment-of-white-people-and

https://mybroadband.co.za/news/trending/282421-unemployed-white-south-africans-blocked-from-registering-on-government-jobs-website.html

https://www.youtube.com/watch?v=-6r0ic5rZ3o 

Filmy robione przez Jonasa Nilssona na temat RPA - Widzowie mogą ocenić czy jest tam coś ekstremistycznego

http://boerproject.com/english.html

https://www.youtube.com/watch?v=k11tmg2XSoc&t=131s&list=PLLMvyqX2I6dlcLhv2phpZjgu-VWQAM-JS&index=3

https://www.youtube.com/watch?v=1kreURr94vs&t=179s 

https://www.youtube.com/watch?v=mix0RGvf1aY&t=801s 


Zobacz galerię zdjęć:

Marsz Niepodległości 11.11.2018, zdjęcie własne
Marsz Niepodległości 11.11.2018, zdjęcie własne
Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka