Autor poświęca jeden z rozdziałów Pomnikowi Voortrekkera. Tekst więc zilustruję własnymi zdjęciami Pomnika. Widok ogólny. Zdjęcie własne.
Autor poświęca jeden z rozdziałów Pomnikowi Voortrekkera. Tekst więc zilustruję własnymi zdjęciami Pomnika. Widok ogólny. Zdjęcie własne.
Aleksandra Aleksandra
1286
BLOG

Cezary Łazarewicz o Januszu Walusiu

Aleksandra Aleksandra Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Zanim przejdę do omówienia książki Cezarego Łazarewicza – informacje bieżące związane z RPA, choć nie bezpośrednio z tematem publikacji: wczoraj (2.11.2019 r.) Republika Południowej Afryki zdobyła Puchar Świata w rugby. Piszę o tym w nawiązaniu do mojej notki na temat południowoafrykańskiego zawodnika, którego chcieli w trybie pilnym odwołać do kraju, gdyż podobno zwymyślał pewnego człowieka o ciemniejszym kolorze skóry (https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/990175,rugbista-eben-etzebeth-i-komisja-praw-czlowieka-czyli-rpa-rok-1984-no-nie-przeciez-2019). Ostatecznie zawodnika nie odwołano, ale po powrocie do kraju zostaną mu przedstawione zarzuty. Na razie jednak obywatele RPA (bez względu na kolor skóry) cieszą się z trzeciego w historii pucharu w rugby, a ja im gratuluję.  

Wróćmy jednak do głównego tematu notki. Książka Cezarego Łazarewicza „Nic osobistego. Sprawa Janusza Walusia”, wydana przez Post Factum ukazała się 30 października br.  Patronami medialnymi publikacji są: onet, TokFM, Newsweek Polska, Focus Historia oraz Duży Format – Wyborcza. Przyznam się, że lista ta może zniechęcić do czytania osoby pragnące by Janusz Waluś opuścił więzienie. Obawiałam się więc, że książka może odzwierciedlać „linię” Gazety Wyborczej i Newsweeka, polegającą na dyskredytowaniu nie tylko samego Walusia, ale też osób wspierających jego wysiłki na rzecz wcześniejszego zwolnienia. Postanowiłam jednak książkę zakupić by móc ją skrytykować (nie uznaję krytykowania książek, których się nie czytało czy filmów, których się nie oglądało). Tymczasem okazało się, że większość moich obaw nie potwierdziła się.

Autor bardzo starał się dochować rzetelności w sferze faktograficznej i w przeważającej większości mu się to udało, choć książka zawiera pewne usterki oraz stwierdzenia zasługujące na polemikę (o tym później). Łazarewicz zdaje się unikać własnych sądów, oddając głos samemu Walusiowi, członkom jego rodziny oraz rodziny jego ofiary, a także innym osobom w jakikolwiek sposób powiązanych ze sprawą. Sięga też do źródeł pisanych i elektronicznych: materiałów pisanych przez Walusia na potrzeby procesu resocjalizacyjnego, protokołów ze śledztwa, akt IPN, książek, w tym pierwszej książki poświęconej tej sprawie: Michał Zichlarz – „Zabić Haniego. Historia Janusza Walusia, wyd. Replika, Zakrzewo, 2013 oraz książki napisanej przez córkę Haniego Lindiwe i dziennikarkę Melindę Ferguson „Being Chris Hani’s Daughter” [Będąc córką Chrisa Haniego], MF Books Joburg, Johannesberg, 2017, a także wywiadów, w tym wspominanego też przeze mnie wywiadu Ernsta Roetsa z nieżyjącym już wspólnikiem Walusia Clive’m Derby-Lewisem (https://www.youtube.com/watch?v=tmcYoCVhips&t=4s, https://www.youtube.com/watch?v=-7aBuiExtSc , https://www.youtube.com/watch?v=NvR91IeZdc8&t=33s , https://www.youtube.com/watch?v=5P0Z3Dqi9fw).

Nigdzie nie znajdziemy wprost wyrażonej opinii Autora na temat tego czy Janusz Waluś powinien być zwolniony i wrócić do kraju czy też nie. Z umieszczonego na początku motta (zaczerpniętego z Kapuścińskiego) oraz rozdziału „Początek” dowiadujemy się, że celem Autora było pokazanie jak wskazane przez Kapuścińskiego trzy plagi: nacjonalizmu, rasizmu i religijnego fundamentalizmu potrafią doprowadzić sympatycznego i otwartego człowieka do zbrodni. Czy ten cel Autor osiągnął – niech ocenią Czytelnicy.

Mnie natomiast zainteresowało bogactwo przedstawionych w książce faktów i opinii, na podstawie których każdy może znaleźć argumenty na poparcie własnej tezy. Prawdopodobnie więc przeciwnicy zwolnienia Walusia nie zmienią swego zdania w tej kwestii, ale może przynajmniej zobaczą w nim nie tylko mordercę, ale też człowieka – ojca, dziadka, brata… Jeśli tak się stanie będzie to pozytywny efekt książki.

Jakie ja w tej książce znalazłam argumenty na poparcie własnych przekonań? Po pierwsze: potwierdza się moja teza o szkodliwości przedstawiania Janusza Walusia w kontekście „obrony białej rasy” czy innych haseł o wydźwięku rasistowskim lub szowinistycznym. Nawet gdyby przyjąć niedopuszczalną dla większości ludzi, w tym piszącej te słowa, tezę, że rasizm i szowinizm mają uzasadnienie, działania takie przynoszą efekt odwrotny do zamierzonego: utwierdzają władze RPA w przekonaniu, że Waluś nie zmienił swych poglądów i na zwolnienie nie zasługuje, a władze polskie, że po powrocie do kraju przyłączy się do skrajnej prawicy i narazi Polskę na negatywne oceny zagranicą.

Po drugie: potwierdza się podejrzenie o bierności polskich władz w sprawie Walusia. Poprzedni konsul wprawdzie regularnie odwiedzał Walusia w więzieniu (obecna konsul już tego nie robi), przekazywał mu listy i inne drobiazgi ułatwiające życie, ale jednocześnie polska dyplomacja nie robiła i nie robi nic by starać się o zwolnienie obywatela polskiego lub choćby umożliwienie mu odbywania kary w Polsce, jeśli nie liczyć rutynowego zapytania Borysa Budki, skierowanego na prośbę zainteresowanego (w książce o tym nie ma, ale przypominam gdyby ktoś mi zarzucał, że ten szczegół pominęłam).

Po trzecie: dalsze przetrzymywanie Walusia w więzieniu (przynajmniej od momentu, gdy w marcu 2016 roku sąd w Johannesburgu zdecydował o warunkowym zwolnieniu) jest aktem politycznej i osobistej zemsty. Zacytuję tu fragment ze str. 236: „- Gdyby chodziło o kogo innego niż Waluś, już dawno byłby pewnie na wolności – mówi Knight [adwokat Walusia] popijając cappuccino w hotelu Brooklyn. – Ale ponieważ zastrzelił lidera komunistów Chrisa Haniego, to minister sprawiedliwości i więziennictwa ma problem, bo sam jest członkiem partii komunistycznej. <> - mówią nieoficjalnie adwokatowi współpracownicy ministra. Oficjalnie natomiast – są wykręty”.

Jednym z takich wykrętów jest stwierdzenie, że Waluś nie okazał skruchy. Łazarewicz nie do końca rozwiewa wątpliwości w tej kwestii, choć przyznaje, że Waluś okazał żal z powodu zabicia czyjegoś męża i ojca. Świadomość ta dotarła do niego, gdy zmarł jego własny ojciec. Z książki nie wynika natomiast jasno jak Waluś obecnie ocenia dokonane przez siebie zabójstwo. Jest wprawdzie wspomniane o tym, że Waluś pobyt w więzieniu traktuje jak pokutę, natomiast nie wybrzmiał dostatecznie fakt (potwierdzony opiniami psychologów), że obecnie Waluś, choć nie zmienił swojego stanowiska względem komunizmu, odrzuca całkowicie przemoc, jako środek walki politycznej. Pisałam o tym w Salonie https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/926955,sprawa-walusia-znow-decyzja-odmowna.

Z książki (być może nawet niezależnie od intencji Autora) wyłania się też nie budzący sympatii obraz wdowy po Chrisie Hanim - Limpho. Autor nie poświęca jej zbyt wiele miejsce, niemniej jednak widać, że osoba ta z zemsty uczyniła sobie cel życia. Można jej oczywiście współczuć, ale nie można pozwolić na to by to ona decydowała o losie Walusia, ale też (pośrednio) o losie wielu innych ludzi.

Z sympatią i szacunkiem natomiast należy odnieść się do córki Haniego Lindiwe. Autor spotykał się z nią, a także korzystał z napisanej przez niej książki. Lindiwe z początku nienawidziła zabójcy swego ojca, jednakże po spotkaniach z nim zobaczyła w nim człowieka. Dalej nie jest pewna czy będzie mu w stanie wybaczyć, ale darzy go współczuciem, a nawet sympatią. To ostatnie uczucie, co prawda rodzi w niej poczucie winy, ale i tak postawa córki budzi nadzieję. Janusz Waluś też ma córkę. Są nawet w podobnym wieku. Lindiwe jej współczuje. Obie Panie ze sobą na razie jeszcze się nie kontaktowały, choć mają taką możliwość, prawdopodobnie każda z nich czeka, że to ta druga powinna pierwsza nawiązać kontakt. Myślę, że prędzej czy później do niego dojdzie.

Mało prawdopodobne by postawa wdowy po Hanim uległa zmianie. Córka Haniego stwierdza: „Nie sądzę, żeby moja mama na to [zwolnienie Walusia] pozwoliła. Jeśli będzie to od niej zależało, on nigdy nie opuści więzienia”. Wygląda więc na to, że należałoby liczyć na cud (wbrew pozorom takowe czasem się zdarzają) lub na to, że po prostu nie będzie to od niej zależało. Może po prostu ktoś uświadomi sobie, że ewentualna śmierć Walusia w więzieniu spowoduje, że ziszczą się największe obawy jego przeciwników. O ile teraz, po ewentualnym wypuszczeniu, skończyłoby się zapewne na powitaniu na lotnisku i może paru wywiadach, w sytuacji śmierci w więzieniu Waluś stałby się męczennikiem, autentycznym żołnierzem wyklętym i rozpocząłby się prawdziwy kult Walusia. Przy okazji skrajna prawica zaczęłaby używać jego nazwiska do wspierania poglądów, których Waluś wcale nie popiera. Autor nie zastanawia się nad tym zagadnieniem, choć stosunkowo dużo miejsca poświęca różnym ugrupowaniom, dla których Waluś jest bohaterem.

Ja już mówimy o tym co w książce pominięto, to przede wszystkim fakt, że Waluś i Derby-Lewis w 2014 roku zostali zaatakowani przy pomocy niebezpiecznego narzędzia (duże mieszadło do mieszania zupy w kotle). Na Derby-Lewisa miał jeszcze miejsce jeden atak, przy pomocy odłamka szkła. Chociaż Janusz Waluś mógł w trakcie rozmów o ataku nie wspominać, Cezary Łazarewicz nie mógł o atakach nie wiedzieć, gdyż oglądał wywiad Clive’a Derby-Lewisa z Ernstem Roetsem, gdzie sprawa jest dokładnie omawiana, łącznie ze spekulacjami, że ataki nie były zwykłym dziełem szaleńca, ale zbiegły się z czasem starań o warunkowe zwolnienie. Czy pominięcie było zabiegiem świadomym, czy było dziełem przypadku – trudno powiedzieć.

Uwag krytycznych mam więcej. Niektóre dotyczą spraw, za które należy winić raczej Wydawcę niż Autora. Należy do nich brak spisu treści oraz nienajlepsza jakość techniczna większości fotografii, choć ich tematyka jest interesująca. Z kwestii merytorycznych najistotniejszą sprawą jest rozdział poświęcony Pomnikowi Voortrekkera. Łazarewicz nazywa go „pomnikiem apartheidu”. Jest to poważne nadużycie, zwłaszcza w książce przeznaczonej dla polskiego czytelnika, dla którego apartheid to podział na lepszych i gorszych, więc coś jednoznacznie negatywnego, choć pierwotne znaczenie tego słowa oznacza jedynie bycie osobno. Pomnik upamiętniać ma pierwszych osadników, który wyruszyli z Kraju Przylądkowego. Autor nazywa ich działanie podbojem, co mogłoby być do przyjęcia w takim sensie jak „podbój kosmosu”, ale z kontekstu wynika dosłowne rozumienie tego słowa. Istotnie, osiedlanie się Europejczyków na innych kontynentach wiązało się często z ujarzmianiem, a nawet eksterminacją miejscowej ludności, na terenie Afryki Południowej sprawy jednak wyglądały inaczej. Osadnicy kupowali ziemię od miejscowych władców, a ceny na ogół były przez miejscowych proponowane i nie były to przysłowiowe koraliki. Autor opisuje wprawdzie dokładnie przedstawioną na fryzie historię umowy z królem Zulusów Dinganem, przez tego ostatniego niedotrzymanej i zakończonej morderstwem delegacji, na czele której stał Piet Retief oraz masakrą osadników, w tym kobiet i dzieci, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, iż od tej narracji się dystansuje. Tymczasem fryz przedstawia po prostu fakty, których nawet w „nowej” RPA nikt nie kwestionuje (co najwyżej pomniejsza ich znaczenie).

Inną kwestią budzącą moje zastrzeżenia jest nazwanie „The Citizen” prawicową gazetą. „The Citizen” to tabloid, ani lewicowy ani prawicowy. Nie jest tubą propagandową ANC, ale to nie czyni go prawicowym.

Ostatnia, drobna już uwaga merytoryczna dotyczy statusu „honorowego białego” nadawanego w RPA grupom lub osobom innej rasy niż biała, który pozwalał im na korzystanie z większości praw zarezerwowanych dla białych. Autor pisze, że status ten przysługiwał jedynie Japończykom. Tymczasem w 1978 roku przysługiwał on również Chińczykom z Tajwanu, choć mieszkańcy RPA pochodzenia chińskiego otrzymali taki status dopiero w roku 1984. Był to pewien paradoks, ale tak właśnie wyglądały przepisy https://en.wikipedia.org/wiki/Honorary_whites#Chinese .

Na koniec, odchodząc już od recenzowania książki, wzbogacona o posiadaną dzięki niej wiedzę zwracam się (tradycyjnie) z apelem:

1) Do zwolenników Janusza Walusia: uważajcie na to co mówicie, piszecie i robicie. Nie znaczy to, że nie należy demonstrować, ale trzeba trzymać się zasady „primum non nocere”. Nie łączcie postaci Janusza Walusia z hasłami na temat „białej rasy” i tym podobnych rzeczy, gdyż używane są one, jako argument przeciwko warunkowemu zwolnieniu.

2) Do przeciwników zwolnienia Janusza Walusia: pomyślcie o humanitarnych aspektach sprawy, także w kontekście osób niewinnych, takich jak członkowie rodziny skazanego.

3) Do rządzących, przede wszystkim Pana Prezydenta, a także członków Rządu, przede wszystkim Ministra Spraw Zagranicznych oraz Ministra Sprawiedliwości: Państwa również proszę o przyjrzenie się przede wszystkim humanitarnym aspektom sprawy i podjęcie stosownych działań mających doprowadzić do zwolnienia polskiego obywatela. Działania takie są możliwe (dowodzą tego przykłady z innych krajów) i nie ma obawy, że stosunki z RPA ulegną pogorszeniu. Jeśli boją się Państwo skrajnej prawicy (walka o ten sam elektorat), to najlepszym sposobem na przejęcie części elektoratu będzie doprowadzenie do zwolnienia Janusza Jakuba Walusia.

4) Do Pana Janusza Walusia: proszę nie tracić nadziei. Wiem, że kilka razy wydawało się, że zwolnienie jest blisko, ale nadzieja okazywała się złudna. Ale w końcu się uda. Może nawet będzie to moment najmniej spodziewany. Trzymaj się Bracie.


Zobacz galerię zdjęć:

Cenotaf z napisem "My dla Ciebie Południowa Afryko". Zdjęcie własne.
Cenotaf z napisem "My dla Ciebie Południowa Afryko". Zdjęcie własne. Okno we wnętrzu Pomnika. Zdjęcie własne. Voortrekkerzy wyruszają w drogę Podpisanie umowy pomiędzy Pietem Retiefem i królem Dingane. Zdjęcie własne. Morderstwo Pieta Retiefa i reszty delegacji. Zdjęcie własne. Rzeź pod Weenen. Zdjęcie własne. Andries Pretorius przemawia stojąc na armacie. Zdjęcie własne. Bitwa nad Krwawą Rzeką. Zdjęcie własne. Uroczyste otwarcie Monumentu. Uczestnicy ubrani w stroje historyczne. Tkanina. Zdjęcie własne.
Pomnik Voortrekkera - zdjęcia własne, szereg elementów opisanych jest w książce Łazarewicza
Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura