To się stało siedem lat temu. Była sobota, nie poniedziałek. I dzień był brzydszy niż w tym roku. Mroczny, ponury, wcale nie czuło się jeszcze wiosny. Polska wchodziła właśnie w najgorszy weekend nowego stulecia, gdy to się wydarzyło... Ale co właściwie? Niestety, wciąż nie mamy pewności, co naprawdę tam zaszło. I dlaczego Oni musieli zginąć?
Siedem lat to wystarczająco długi, wręcz biblijny okres żałoby. Pora ściągnąć jej zewnętrzne przejawy, które przez cały ten czas widniały na głównej stronie mojej witryny autorskiej. Co wcale nie oznacza, że zmieniam zdanie w zasadniczej, związanej ze Smoleńskiem sprawie.
Nadal uważam, że wyjaśnienie enigmy z 10 kwietnia 2010 pozostaje nie tylko naszym priorytetem, ale i warunkiem koniecznym, byśmy jako wspólnota mogli w pełni po tym ciosie ozdrowieć. I żeby nasze państwo przetrwało jako Rzeczpospolita Polska nie tylko z nazwy.
Powtórzenie przez Bronisława Komorowskiego sloganu, jakoby państwo zdało egzamin, potwierdza tylko mą diagnozę sprzed paru miesięcy, że eksprezydent odzyskuje kontenans polityczny, czyli poczucie swej pełnej bezkarności spowodowane zaniechaniem działań choćby tylko wyjaśniających tzw. aferę marszałkową.
Z drugiej strony, organizowanie wielkich państwowych obchodów siódmej rocznicy katastrofy państwa, przed doprowadzeniem śledztw oraz postępowań wyjaśniających sprawę smoleńskiej tragedii do konkluzywnego finału, także w znaczeniu prawno-karnym, uważam za poważny błąd polityczny obecnych władz.
Mnożenie upamiętnień, uroczystych gestów, tablic, pomników – nie zastąpi nam prawdy o Smoleńsku. Nic nie zastąpi definitywnych i niepodważalnych ustaleń, na które już od siedmiu lat czekają przede wszystkim Bliscy Ofiar, ale których domaga się również ciężko zraniona w tamtą sobotę polska wspólnota narodowa.
Nagroda czasopisma „Poetry&Paratheatre”
w Dziedzinie Sztuki za Rok 2015
Kategoria - Poezja
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka