były dowódca amerykańskich wojsk lądowych w Europie, generał Ben Hodges, jest zaniepokojony pomysłem, aby amerykańskie wojska na stałe stacjonowały w Polsce. Generał ma stany lękowe: bo przecież może to zagrozić "jedności i spójności NATO". W jaki sposób? Ano taki, że rosyjski niedźwiedź mógłby się zdenerwować - a wtedy to już tylko paść na pysk i po cholewach cara całować ...
To, że NATO praktycznie nie istnieje, wiedziałam od wielu lat, a 10 kwietnia 2010 r. mogłabym krzyknąć "a nie mówiłam", bo tego dnia Sojusz padł na plecy przed Putinem i leży tam do dziś. Przyznam jednakowoż, że te - powtarzające się od czasu do czasu - wynurzenia najwyższej rangi dowódców NATO, jak to oni kochają Rosję, a Rosja się odwdzięcza zgoła czym innym, za każdym razem - nieodmiennie - robią na mnie piorunujące wrażenie. Bo żeby się odkrywać aż tak bardzo? ... Generał Hodges - były, ale jednak WOJSKOWY - oficjalnie i publicznie łkający, żeby nie drażnić Putina, bo ten tupnie nogą, to jest jednak coś zupełnie nowego. I to postawienie się wojaka w roli polityka, decydującego o losach świata ...
Jednak chyba rację mają wszyscy ci, którzy szefa NATO nazywają Stiekłowem ... W takim razie generał Ben Hodges to byłby taki Stiekłowka - Stiekłow miniaturowy :)
Co mogę powiedzieć więcej? Jeśli PiS rzeczywiście doprowadzi do tego, aby w Polsce istniały bazy amerykańskie na stałe, to będę w stanie tej partii wybaczyć wiele.
http://fakty.interia.pl/swiat/news-amerykanski-general-krytykuje-pomysl-stalej-bazy-wojsk-usa-w,nId,2589792
