Animela Animela
2440
BLOG

Ziemniaki z parnika

Animela Animela Gotowanie Obserwuj temat Obserwuj notkę 30

Jedną z najpyszniejszych rzeczy, jakie pamiętam z dzieciństwa, są tzw. świńskie ziemniaki. Przygotowywała je moja babcia ze strony matki, i to bynajmniej nie dla mnie, ale dla zwierząt gospodarskich -- głównie świń, ale kury też jadły tę strawę. Babcia miała jakiś ogromny garnek, w którym (nie w domu, tylko w pomieszczeniu gospodarczym) gotowała na parze, bardzo długo, ziemniaki w mundurkach. Zawsze po przyjeździe do dziadków szłam z nimi na obchód gospodarstwa i zawsze wypatrzyłam/wywęszyłam te smakowite bulwy. Za pierwszym razem, gdy zażądałam świńskich kartofli, babcia mało nie zemdlała ze wstydu, ale potem zaczęła na mój przyjazd gotować "ludzkie" pyry - w domu, nie "u świń". Niestety, moja drobniutka osóbka wolała odbierać ziemniaki maciorze, niż delektować się ludzkim jedzeniem w ludzkich warunkach.

Charakter taki ułomny ...

Nie powiem - po wyrośnięciu z lat dziecinnych (i po śmierci dziadków) posmakowałam w zwykłych ziemniakach w mundurkach - z wody, a zwłaszcza: gotowanych na parze. Niemniej jednak wzorcem smakowitości są dla mnie gorące kartofle wyciągane z kotła w pomocniczej kuchni, jedzone w czasach, które już nie powrócą. Jadłam te ziemniaki gorące, bez talerza i sztućców, bez obierania ze skórki, bez soli nawet czy odrobiny masła ... Znacznie później zasmakowałam w ziemniakach również ze skórką, ale pieczonych w ognisku, robionych gdzieś w lesie czy na łące w krainie mojej młodości. A jeszcze ... naście lat później zajadałam się pieczonymi kartoflami z ogniska, które mąż rozpalał późną jesienią na działce, aby spalić suche liście, ale - przede wszystkim - zaznajomić synka z metodami kucharzenia w warunkach polowych (oprócz pyr piekło się też kiełbasę, rzecz jasna!).

Dlaczego w ogóle o tym piszę? ... To jasne - nostalgia zmusza mnie do szukania smaków dzieciństwa. Babcia i dziadek od bardzo dawno nie żyją; również rodzice od kilku-nastu lat nie mogą zrobić mi potrawy z dzieciństwa ...  więc muszę wędrować "w poszukiwaniu straconego czasu" zupełnie sama. I dlatego jutro po powrocie z pracy - czyli: bardzo późno - czekać na mnie będą ziemniaki w mundurkach ugotowane na parze (garnek, wkładka do gotowania na parze, ziemniaki, przykrywka, dwie godziny co najmniej) oraz jajka poszetowane (wrząca woda, odrobina soku z cytryny, sporo soli - wbijam świeżutkie (to warunek sine qua non) jajka i gotuję 2,5 do trzech minut (im więcej jajek na raz, tym dłuższy czas gotowania). A ponieważ w lodówce mam kefir własnej roboty i dzbanek gaspacho (i sałata z własnej grządki, umyta i osuszona, zawinięta w ręcznik papierowy), to obiad będzie błyskawiczny i pyszny. Państwo też tak mogą mieć, jeśli jutro ziemniaki ugotuje syn-student, który właśnie skończył sesję (ze świetnym wynikiem, ale nie to, że się chwalę, no bo czym? ... to syn, nie ja!) i jeszcze siedzi w domu przez kilka dni.

Animela
O mnie Animela

Jestem człowiekiem - przynajmniej się staram.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości