Animela Animela
2662
BLOG

Czy Dobra Zmiana nas wykończy? ...

Animela Animela Służba zdrowia Obserwuj temat Obserwuj notkę 167

Mam znajomego. Nie jest to jakiś bliski znajomy, ale też i nie taki, źr "znamy się tylko z widzenia": bibliotekarz w mojej podwarszawskiej miejscowości. Przemiły, kulturalny, bardzo oczytany, z wielką wiedzą ogólną - no, polska odmiana gentelmana. Od wielu lat wymieniamy przy każdej mojej bytności w bibliotece przynajmniej kilka zdań, ale częściej ucinamy sobie niewielką pogawędkę, często przerywaną przez innych klientów. Wiem o wielu problemach pana X, a on o moich może nawet jeszcze więcej .... Pan X od lat cierpi na kręgosłup: nic wielkiego, ale dwa razy do roku, latem i zimą, jest kierowany na dwutygodniową rehabilitację. Zresztą: wielkie słowa - jakieś ćwiczenia, jakieś zabiegi, w każdym razie potem X czuje się jak nowo narodzony przez kilka miesięcy. Od kilku lat - nie pamiętam: dwa, trzy, cztery? - pan X dostaje zlecenie dwa razy do roku na dwa tygodnie, ale spotyka go niespodzianka: zakład rehabilitacyjny zamienia mu te dwa tygodnie na TRZY. Ot, tak sobie. Znajomy usłyszał, że takie są przepisy. Po prostu - pani w recepcji bierze skierowanie, przekreśla dwa tygodnie i stawia stempel o tygodniach trzech.

Niestety, w lutym znajomy usłyszał od swojego lekarza, że nie dostanie skierowania na rehabilitację na lato. Nie dostanie też na zimę: zapisano go na ... marzec 2020 r. Brak miejsc, za dużo chętnych....

Nie wiem, jaka jest prawda: czy faktycznie rehabilitacja nie może trwać krócej niż trzy tygodnie, czy przedsiębiorczy właściciel zakładu rehabilitacyjnego sam sobie nabija frekwencję, ale skutek jest opłakany tak czy inaczej. Po co te dolne limity, skoro lekarz i pacjent uważają, że wystarczą dwa tygodnie? A jeśli przepisy są w porządku, to co robi (poza wypłacaniem pensji swoim pracownikom, rzecz jasna) Narodowy Fundusz Zdrowia? Przecież to NFZ jest ubezpieczycielem i to on powinien kontrolować zasadność wydawania pieniędzy w służbie zdrowia!

Wiem, że to nie jest wyłączna wina Prawa i Sprawiedliwości. Kłopoty służby zdrowia ciągną się od niepamiętnych czasów, za PO wcale nie było lepiej. Tyle tylko, że oddaliśmy głosy na PiS nie po to, żeby było tak jak było, tylko żeby była DOBRA ZMIANA! A pilnowanie, by pieniądze na ochronę zdrowia były wydawane racjonalnie, to podstawa!

Niestety, muszę przyznać, że lecznictwo w Polsce jednak się pogorszyło: te nieszczęsne SOR-y, na których umierają ludzie, to jednak pewien symptom. Ostatnio inny znajomy ze złamaniem nogi czekał w szpitalnej izbie przyjęć ponad dwanaście godzin. Pacjenci (identycznie jak za czasów PO-PSL) leżą na korytarzach...

Nie na to, do cholery, głosowałam na PiS, żebym teraz umarła na izbie przyjęć - ja czy ktoś z mojej rodziny! Powtarzam: do jasnej cholery - miała być ZMIANA NA LEPSZE, a nie na GORSZE!

A przecież oszczędności w ochronie zdrowia, o czym pisałam kilkakrotnie, da się zrobić NATYCHMIAST: wystarczy choćby, na początek, wprowadzić tam, gdzie to możliwe, szpitale w systemie dziennym (funkcjonują w wielu państwach i sprawdzają się znakomicie). Można, wzorem szpitali prywatnych, wprowadzić (tam, gdzie to możliwe) chirurgię jednodniową. Można odejść od konieczności wypisywania skierowania do niektórych specjalistów przez lekarza rodzinnego, bo to tylko wydłuża kolejki, a nic nie daje.

Można też, co postuluje Adam Sandauer (z TYCH Sandauerów), z fundacji Primum non Nocere, na stanowiskach dyrektorów przychodni czy szpitali zatrudniać MENADŻERÓW. To jest wyjątkowo mądra propozycja - lekarze do pacjentów, a do zarządzania - specjaliści! Lekarz jest uczony zupełnie innych rzecz, niż zarządzania przedsiębiorstwem ...

Naprawdę: zacznijmy wreszcie domagać się NORMALNOŚCI w Polsce!

Animela
O mnie Animela

Jestem człowiekiem - przynajmniej się staram.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo