kelkeszos kelkeszos
2534
BLOG

Cesarz przeciw kusicy. O zdobywaniu Moskwy

kelkeszos kelkeszos Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 103

Słowo "kusica" nie istnieje współcześnie w naszym języku, a i dawniej nie było zapewne w powszechnym użyciu, bowiem nie występuje w słowniku Lindego. A jednak musiało w jakichś zakresach funkcjonować, skoro tytan polszczyzny, w osobie Juliana Ursyna Niemcewicza, użył w swoich pamiętnikach takiego oto określenia: "kusica jeden mazowiecki". Jest to jedyne znane mi miejsce , w którym ten wyraz występuje, tym większym wyzwaniem stało się zatem ustalenie co oznacza, zwłaszcza ze względu na przekaz owego kusicy, przez Niemcewicza zanotowany. Badanie znaczenia tego tajemniczego słowa okazało się intelektualną przygodą, choć bez jednoznacznego efektu, albowiem jeśli wierzyć Lindemu, znane nam współcześnie, choć rzadko używane słowo "kusy" i wszystkie jego pochodne, wywodzą się od pierwotnego wyrazu "kus", znaczącego tyle co "kęs". Wiedząc stąd czym jest ukąszenie, dalej mamy nieco łatwiej, bo o ile porządny kus jest domeną możnych, o czym Linde zaświadcza przywołując taki zwrot z Łukasz Górnickiego zaczerpnięty: " Komu pan uczyni jaki kus i znak niełaski, wnet u wszystkich będzie nieznaiomy", to kusami jednak mogą również posługiwać się ludzie mniej dostojni , czyniąc psi - kusy, a ponieważ do tego zazwyczaj potrzebne są spryt, odwaga i zręczność, to ktoś biegły w czynieniu owych psikusów, najczęściej przy tym młody i sprawny jest właśnie kusym, albo kusicą. A zatem mickiewiczowska nazwa charta rejenta Bolesty nie była przypadkowa.

Warto było temu problemowi poświęcić trochę czasu, zwłaszcza gdy mądrość mazowieckiego kusicy, zasłyszaną przez Niemcewicza w trakcie wojny 1812r. zestawimy z mądrością Cesarza Francuzów, Napoleona Bonaparte. Już chciałem napisać "Napoleona Wielkiego", ale ręka mi zadrżała, bo.....przypomniałem sobie co ów mazowiecki spryciarz, pewnie zresztą analfabeta, miał do powiedzenia na temat prowadzonej właśnie przez Cesarza inwazji na Rosję: " głowa nasa na Moskwie, a w zakasany i opuscony zadek, Moskale batogiem walą". Ta prosta recenzja sposobu prowadzenia przez "boga wojny" rosyjskiej kampanii, nie wzięła się znikąd, a przy tym oddawała istotę rzeczy. Napoleon bawił w dawnej carskiej stolicy, a tymczasem z południa, po zawarciu pokoju z Turcją, nadciągał korpus admirała Cziczagowa, który operując w oparciu o bogate i nietknięte wojną Wołyń i Podole, nie tylko zmierzał ku złapaniu "Wielkiej Armii" w potrzask, ale też bezpośrednio zagroził Warszawie, przejściowo zajmując nawet Siedlce. Ogołoconego z wojska polskiego Księstwa Warszawskiego mieli bronić sprzymierzeni z Napoleonem Austriacy, ci sami, z którymi trzy lata wcześniej i Cesarz , i Księstwo prowadzili zaciętą wojnę. Co do ich sojuszniczej wiarygodności nikt nie miał wątpliwości, tuż bowiem przed wybuchem wojny, dzięki sprytowi polskiego strażnika granicznego, udało się przejąć pocztę dyplomatyczną jaką do Wiednia wiózł powracający z Petersburga austriacki ambasador. Wiedziano zatem o tajnym porozumieniu Habsburgów z Aleksandrem, zarzewiu austriackiej zdrady, jaka nastąpi przy pierwszej lepszej okazji.

Tak zabezpieczywszy swoje tyły, oparłszy się na kompletnie zdewastowanym gospodarczo Księstwie Warszawskim, w którym ludność chowała się po lasach przed sojuszniczym wojskiem idącym na wschód, zwłaszcza przed Niemcami dowodzonymi przez cesarskiego brata , Króla Westfalskiego Hieronima Bonaparte, Napoleon uderzył w samo serce Rosji, a przynajmniej tak mu się zdawało. Zmontowana ze wszystkich ludów Europy hałastra, w której dużą wartość bojową reprezentowali tylko Francuzi i Polacy, wprawdzie zdobyła dawną stolicę carów, ale.... Tam właśnie zamieniła się w niesforną po większej części kupę szabrowników, tak pazerną , że rabując w ruinach spalonego miasta co się da, zapomniała o tym gdzie i w jakich warunkach walczy, a najobfitsze nawet łupy trzeba jeszcze przewieźć do domu. Z tym było gorzej, bo jak zaświadcza Niemcewicz, wojskowe kuźnie polowe bardziej zajmowały się przetapianiem zrabowanego złota i srebra, niż wykuwaniem podków, których zabrakło, gdy pod koniec października pojawiły się śnieg, lód i mróz.

Trzeźwy cywil jakim był Niemcewicz, już pod datą 08 sierpnia zapisał taki wniosek: "Plan Moskwy nie jest bynajmniej głupi, dwa miesiące jak wojna się toczy, dotąd do żadnej wielkiej bitwy nie przyszło. Zapędza się Napoleon za Dźwinę i Dniepr; Oni go wciągają i całość sił zachowują; tym czasem potężne wojsko nadchodzi z tyłu, nadchodzi zła pora roku, słoty i zimna. W nieukontentowaniu wojsk francuskich Aleksander zbawienie zakłada".

Czy genialny "bóg wojny" nie mógł przewidzieć takich wydarzeń? Na dodatek w wielu wypadkach przez siebie sprowokowanych, bo ruina Księstwa Warszawskiego i bandytyzm sojuszników, a nawet własnego brata, którego po ledwie kilku dniach pobytu w Warszawie, zaczęto nazywać "królikiem", wskazywały jak się sprawy potoczą. Rosjanie przy tym nie ukrywali, że będą stosować taktykę spalonej ziemi, przeprowadzoną tak skrzętnie, że gubernator Moskwy Rostopczyn, spalił doszczętnie swój pałac, zostawiając na bramie kartkę z informacją, że wolał popełnić taki czyn, niż pozwolić , aby pod jego dachem nocował choć jeden francuski pies. Moskalom udało się zmobilizować masy, do wojny narodowej, podczas gdy po drugiej stronie:

"Skarży się wojsko nasze, że w Litwie nie znajduje wielkiego zapału, lecz zaraz powiada tego przyczynę: wojska sprzymierzone niemieckie tak obywatelów dręczą, ciemiężą i rabują, iż największy zapał gaśnie".

10 grudnia 1812 r. Napoleon niemal incognito zjawił się w Warszawie, gdzie spotkał się z ministrem skarbu Matuszewiczem i prezesem rady stanu Stanisławem Potockim. Polecił im organizację nowego wojska i nałożenie nowych podatków. Przyrzekł też kredyty, a na ich poczet zostawił ogromną sumę w rublach asygnacyjnych ( papierowych ). Nie przyjmował przy tym do wiadomości niemożliwości przeprowadzenia tych przedsięwzięć, w aktualnym położeniu Księstwa. Wszystkie zostawione przez Napoleona ruble, okazały się fałszywe i drukowane w Paryżu. Taką walutą odpłacił Cesarz Polakom za ich bezgraniczne poświęcenie.

31 stycznia 1813 r. Julian Ursyn Niemcewicz opuścił Warszawę, udając się do Drezna, komentując to tak: "Całe moje życie spędzone jest na włóczęgach, na pakowaniu się i rozpakowywaniu. Przerwać trzeba będzie wszystkie literackie prace moje , pakować około 3000 książek, pochronić sprzęty. Pięćdziesiąt pięć letnią głowę moją w mróz trzaskający wkładać w budę, jechać z sercem ściśnionem, z myślą niespokojną o losy Ojczyzny mojej".

Kto mógł uciekał przed Moskalami do Drezna, jak się okazało niepotrzebnie, bo Aleksander ogłosił już amnestię dla Polaków. Na zniszczonym i ogołoconym ze wszystkiego Mazowszu, pozostał pewnie ów mądrzejszy od bogów i cesarzy kusica, którego krew, choć mocno przelewana, dalej w nas płynie i powinna się w końcu wzburzyć, przeciwko tym wszystkim zdobywcom świata, dla których każda jej kropla jest tylko statystyką.

Póki co wszyscy na zewnątrz, a zwłaszcza ci wieczni nieprzyjaciele szczepu słowiańskiego, z von przed nazwiskiem, dbają o to , abyśmy sami się po głowach tłukli, a elity demolowały zasobne już państwo, wzniesione przez owych rzutkich "kusiców", z całej w tym wypadku Polski.



kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura