UWAGA! Trudny przekaz, tylko dla kumatych!
Ilustracja muzyczna – vide: https://www.youtube.com/watch?v=0MEBlJIhla0
Zapraszam Państwa do obejrzenia spotkania z prof. UJ Piotrem Franaszkiem, autorem książki o esbekach z Jagiellońskiej Wszechnicy, a szczególnie fragmentu tego wywiadu od od 17’ do 33’ - minuty. Zapewniam Państwa, że nie pożałujecie - vide: https://www.youtube.com/watch?v=0Dslj7ACDTg --- Tak. Tak. Taka jest prawda o profesorze Janie Woleńskim.
Ilustracja faktograficzna - vide: https://www.youtube.com/watch?v=oH8Os8d4qBE&feature=youtu.be - przedstawiająca obszerny fragment wykładu prof. Jana Woleńskiego o "Helskiej Balandze" wygłoszonego w sierpniu 2006 w Hotelu SPA DOM ZDROJOWY w Jastarni. Wykładu, który przyznaję ze wstydem zwiódł mnie do tego stopnia, iż wpuściłem lisa do kurnika.
A teraz do rzeczy.
Historia starej Piwnicy pod Baranami zaczęła się przed sześćdziesięciu laty, kiedy pewien czarnoksiężnik w powłóczystej pelerynie, kapeluszu z piórkiem i złotym dzwoneczkiem w ręku przemienił obskurne piwnice krakowskiego Pałacu Potockich w matecznik podwawelskiej bohemy. Od tamtego czasu, co roku, przed Bożym Narodzeniem, wierne córy i synowie piwnicznego kultu ciągnęli pod Barany, gdzie tego szczególnego dnia rozlegał się uświęcony i przyjazny ludziom trzask przełamywanego opłatka, a Krakowianie stawali się dla siebie mili, życzliwi i wolni od dzielących ich zaszłości. Był tam zawsze malowniczy stół pięknie przystrojony wonnym sianem, jabłkami, orzechami i frykasami domowej roboty, pachniało cynamonem i rodzinnym domem, a wraz z pierwszą gwiazdką sfruwały z nieba piwniczne anioły czyniąc ten szczególny moment majestatyczną symfonią galicyjskiego snu nocy przedświątecznej.
Tak było do dnia, kiedy do Czyśćca, gdzie podobno są bary, odfrunął na zawsze Piotr Skrzynecki i czar starej Piwnicy pod Baranami prysł, jak mydlana bańka, gdyż ta niegdysiejsza Mekka krakowskiej bohemy zamieniła się, przepraszam za wyrażenie, - w Dom Kultury, nazywany nową Piwnicą pod Baranami.
To nie zgryźliwość z mojej strony, lecz refleksja, że tak, jak po śmierci Tadeusza Kantora skończył się na zawsze Teatr Cricot2, tak stara Piwnica pod Baranami przestała istnieć w momencie odejścia Piotra Skrzyneckiego, bo dla kogoś, kto pamięta Piwnicę Piotra, - ta nowa Piwnica jest jak chińskie adidasy. Niby to samo, a jednak coś uwiera i już nie ten sam komfort.
Po śmierci Tadeusza Kantora, zespół Teatru Cricot 2 zdecydował, że trzeba zamknąć teatr, bo bez Tadeusza nie będzie już tym samym, czym był wcześniej.
Natomiast część zespołu starej Piwnicy postanowiła stworzyć nową Piwnicę pod Baranami i kontynuować dzieło Piotra Skrzyneckiego. Czy im się to udało nie mnie oceniać, - ale po odejściu Piotra Skrzyneckiego, nowa Piwnica to już nie moi ludzie i nie moje miejsce.
Dlaczego tak przypuszczam?
Bo niestety pan Leszek, ojciec duchowy nowej Piwnicy, jak mówi o sobie: „bard Solidarności, któremu ponoć Piotr Skrzynecki na łożu śmierci powierzył duchową opiekę nad swym baśniowym kabaretem ”, - nową Piwnicę pod Baranami fatalnie upolitycznił.
Mówicie Państwo, że Piwnica pod Baranami zawsze była „polityczna”?
Owszem, była, ale w przeciwieństwie do nowego ojca duchowego tego kabaretu, Piotr Skrzynecki wiedział, że zbyt nachalna satyra polityczna przestaje być skuteczna, nawet jak jest słuszna.
Przekonałem się o tym osobiście 23 grudnia 2016, gdy przyszedłem na opłatek do nowej Piwnicy i nad świątecznym stołem zoczyłem stylizowaną pajęczynę i uwięzione w niej ptaszki, które zamiast śpiewać „Bóg się rodzi” milczały złowieszczo trzymając w dzióbkach karteczki z hasłami:„KONSTYTUCJA”, „DEMOKRACJA”oraz„WOLNE MEDIA”.
Zaś, jak pan Leszek moderujący „opłatkowy” wieczór, na co Piotr Skrzynecki nigdy by nie dał przyzwolenia, miast mówić, jak zwykle o cudzie Bożego Narodzenia, uświęconą dla krakowian celebrę zaczął od pompatycznie tragicznych słów: „spotykamy się w czasie trudnym, bardzo trudnym i nieprzypadkowa jest ta scenografia mówiąca o sprawach fundamentalnych…”, - nastrój świątecznej harmonii szlag trafił, a ja się zorientowałem, że to nie żaden piwniczny opłatek, lecz grandilokwentnie stylizowany na atmosferę stanu wojennego melodramatyczny wiec polityczny pogrobowców Unii Demokratycznej. Wodzirej nakręcał się z minuty na minutę, ale jak w martyrologicznym tonie ogłosił, że „właśnie dostał SMS-a z pozdrowieniami dla zebranych od Józefa Lasoty piszącego z okupowanej przez ludzi KOD-u i Platformy Obywatelskiej sali obrad sejmowych ”, przypomniałem sobie frazę o „parcianej retoryce tworzącej łańcuchy tautologii i paru pojęć jak cepy, bez żadnej dystynkcji w rozumowaniu i składni pozbawionej urody koniunktiwu ”, - pochodzącą z wiersza Zbigniewa Herberta traktującego o „kwestii smaku”. Zdałem sobie tedy sprawę, że nic tu po mnie i opuściłem ten wiec polityczny. Szerzej opisałem to zdarzenie w notce pt. „To już nie moje miejsce i nie moi ludzie ” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/741471,to-juz-nie-moje-miejsce-i-nie-moi-ludzie?fb_comment_id=1079399075520296_1091764927617044 .
Co o tym sądzisz?