echo24 echo24
1765
BLOG

Dwie siebie warte salonowe subkultury Polski posierpniowej

echo24 echo24 Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 57

Po upadku komuny, a dokładniej po okrągłym stole, kiedy nowofalowe trendy kulturowe zaczął narzucać miks salonowej Unii Demokratycznej i buraczanego SLD, naszą ojczyznę nawiedził kataklizm, który na swój własny użytek nazwałem „pandemią różowej subkultury”. Przyczyną tego nieszczęścia była seria cyklicznych „wykładów” byłej pierwszej damy Jolanty Kwaśniewskiej w „TVN Style” mających za zadanie nauczanie ciemnego luda kindersztuby i światowych manier. W efekcie tej ogólnonarodowej akcji oświatowej powstał wzorzec etniczny, którego symbolem był butny kretyn noszący białe, frotowe skarpetki do gangu od Armaniego z markowym cygarem w zębach, choć aromatu Cohiby od swądu skisłego ogórka nie odróżniał. To właśnie wtedy powstał „salon III RP” uformowany z uwłaszczonych na majątku narodowym beneficjentów układu z Magdalenki oraz wspierających ich kurzomózgich flam nadwiślańskich biznesmenów, a także egzotycznej menażerii pań prezesowych, ministrowych, dyrektorowych, profesorowych, mecenasowych i innych „owych”.   

Ów salon żywił się miodem płynącym z ust wyfiokowanych spikerek i wyluzowanych spikerów TVN24, przeświadczeniem o własnej doskonałości, polityką miłości, tańcami na lodzie oraz „Szkłem Kontaktowym” nazywanym pieszczotliwie  „szkiełkiem”, a wzorem wiecznie naćpanych niedźwiadków Coala, owa populacja salonowa wegetowała całymi latami podług niezmiennego biorytmu: „ranny spacer – lektura Gazety Wyborczej – południowa kawa w mieście – papu – szkiełko – siusiu – lulu”. Salon III RP zbierał się na tarle w miejscach „elitarnych”, gdzie się mógł chełpić ilością hotelowych gwiazdek na wyspach skąd właśnie powrócił, obfitością kafelków Versace w łazience i mocą silników świeżo zakupionych audic i beemek, a co najmniej raz w roku bywał na wystawnych balach nazywanych charytatywnymi, gdzie z bombastycznym rozmachem rzucał na tacę stówę przeświadczony, że się wyzbył wyrzutów sumienia. Salon III RP uwielbiał wszelkiego rodzaju bale, gale i festiwale, gdzie wciśnięty w niechcące na nim za cholerę leżeć stroje wieczorowe skrycie marzył, że może go złapie kamera TVN-u, bądź przynajmniej o nim wspomni w VIVIE na ostatniej stronie jawny współpracownik „Szkła Kontaktowego”, nieco już spłowiały salonowiec nad salonowcami, niejaki Jerzy Iwaszkiewicz, co było wtenczas wyróżnikiem przynależności do „elit” III RP. Z czasem zaś salon III RP stworzył własną lewacką religię, której ikonami byli Adam Michnik, harcerz rozdający za darmo zupę Kuroń, gensek honorowy Geremek i obrotowy katolik postępowy Mazowiecki, zaś nieco później dwaj górale z Góry Synaj Blumsztajn i Smolar oraz pewien niepokorny ksiądz z Tygodnika Powszechnego.

I trwałoby jeszcze długo to la dolce wita owego „Salonu Wybranego”, gdyby nie to, że kilku kelnerów u Sowy nagrało, co też owi salonowcy wygadują zażerając się ośmiorniczkami i sprawa się rypła, a jesienią roku 2015 ciemny lud się skapował, że ktoś go tu w konia robi i na wszelki wypadek wybrał nową władzę Prawa i Sprawiedliwości.

Po upadku rozpasanej „Rzeczpospolitej Salonowej” nowe władze wzięły sobie na ambit, że oni nie gęsi i też swój salon mają, - i tymże sposobem na pohybel starej władzy powstała na wskroś ascetyczna „Rzeczpospolita Boleściwa”, której salon utworzyły wyemancypowane z kółek różańcowych bojowniczki Ojca Dyrektora w charakterystycznych beretach na głowach oraz chwackie zastępy z ułańska odzianych piłsudczyków idących w ogień pod hasłem: „lance do boju, szable w dłoń – bolszewika gon, goń, goń!”. Zaś ojczyznę owładnęła nowa subkultura, którą zwykłem nazywać „bogoojczyźnianą plagą czarnej smuty” krzewioną przez ministra Glińskiego, media ultraprawicowe oraz apostołów nowego kulturowego porządku w osobach wielebnego Terlikowskiego oraz błogosławionych Beaty Kempy i Marzeny Wróbel. I tak powstał „Salon IV RP” uformowany tym razem z chadeków uwłaszczonych na pobożnej hojności czarnego luda.

Ten nowy salon żywi się wyłącznie polskimi darami bożymi, prawicowo poprawną politycznie TV Republika, balami niepokornych, zawsze dobrą nowiną płynącą z kanałów TVP1 oraz TVP one-way Info, martyrologicznym patosem oraz przeświadczeniem, że każdy myślący inaczej niż oni to zdrajca i zaprzaniec, - spędzając dzień podług rytmu: poranna zaprawa - lektura „Gazety Polskiej Codziennie” - południowa wizyta w kościele, by wszyscy widzieli – papu – roznoszenie ulotek przeciw gender  W tyle wizji” – siusiu – lulu”. Ów nowy salon zbiera się w warszawskim Klubie Ronina, krakowskim Klubie Wtorkowym i w rozsianych po całym kraju Klubach Gazety Polskiej, gdzie przy średniej wiekowej, przez wrodzoną grzeczność powiem 70 Plus, siedzący rzędem staruszkowie mogą sobie do woli pogadać i napsioczyć na tych wszystkich wstrętnych heretyków mających inne od nich zdanie, zaś ów prawicowy salon spełnia się na miesięcznicach smoleńskich, apelach poległych, zlotach harcerskich i w przy-parafialnych „Kółkach Różańcowych”, a od dwóch lat mega-hitem pisowskich salonowych „elit” są organizowane, przez wyłącznie tym się zajmujący pod kierownictwem nomen omen taty pana Prezydenta krakowski Akademicki Klub Obywatelski, co miesiąc w innym kościele krakowskim, uroczyste Msze Święte za zdrowie dalibóg zdrowego jak rybka Prezydenta Dudy, gdzie opodal ołtarza, wokół rodziców głowy państwa odbywa się tarło aspirantów do medali i kariery rozpychających się łokciami, by przysiąść bliżej mamy, bądź taty pana Prezydenta marząc skrycie, żeby być choć przez ułamek sekundy złapanym przez kamerę telewizji „TRWAM”, co ponoć nobilituje do pisowskich elit. Co bardziej zasłużonych i tych z ikrą dopuszcza się w trakcie Mszy do czytań biblijnych, a pewien znany krakowski poeta (błagam! Wybacz mi Kolego!) śpiewa psalmy pomiędzy czytaniami i muszę powiedzieć, że takiego ubawu, jak żyję nie miałem. Oczywiście salon IV RP też ma swoją salonową religię, której naczelną ikoną był jeszcze do niedawna w każdym calu szarmancki Antoni Macierewicz, ale zdetronizowała go ostatnio zakochana do szaleństwa w Jarosławie Kaczyńskim mega-gwiazda programu „W tyle wizji” pani Magdalena Ogórek, którą, wyznam z dumą, już w czasie kampanii prezydenckiej 2015 nierozważnie pochwaliłem, za co „ortodoksyjni pisowcy” wylali mi wtedy na głowę hektolitry pomyj i omal na pal mnie nie nabili.

Do wczoraj salon artystyczny IV RP miał jeszcze jedną ikonę, ale po czarnej smucie, jaką był tegoroczny „Festiwal Piosenki w Opolu” pan Jacek Kurski może sobie już tylko zaśpiewać w duecie z Marylą Rodowicz, jak się okazało złowróżbną dla niego wiodącą piosenkę opolskiego festiwalu: „Ale to już było i nie wróci więcej!"

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)


echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura