echo24 echo24
2701
BLOG

Odzew na „polemikę” blogera kryjącego się za nickiem @kemir

echo24 echo24 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 143


Bloger piszący pod nickiem @kemir opublikował na portalu Salon24 notkę pt. „Ultrasi” Macierewicza balastem rządów dobrej zmiany – polenika” – vide: https://www.salon24.pl/u/okop/838337,ultrasi-macierewicza-balastem-rzadow-dobrej-zmiany-polemika, w której poddał krytyce moją notkę pt. „Ultrasi” Macierewicza balastem rządów dobrej zmiany” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/838031,ultrasi-macierewicza-balastem-rzadow-dobrej-zmiany.

Zacznę tedy od tego, że Autor rzeczonej „polemiki” zacytował tytuł krytykowanej przez niego notki oraz dwa obszerne jej fragmenty bez podania nazwiska krytykowanego blogera, który prowadzi swój blog pod własnym nazwiskiem, którym podpisuje każdą swoją notkę (Krzysztof Pasierbiewicz), a także nie podał źródła tych cytowań. Oczywiście nie podejmę żadnych kroków formalnych, gdyż nie jestem pieniaczem, ale ocenę bojaźliwego i naruszającego zasady Kodeksu Cywilnego występku @kemira pozostawiam w gestii czytelników i komentatorów mojego blogu. A teraz do rzeczy.

Polemika @kemira sprowadza się tego, że jak pisze rzeczony, cytuję: „Jeden z blogerów Salonu był uprzejmy dosyć niewybrednie wyrazić się o zwolennikach Antoniego Macierewicza, podważając przy okazji intencje byłego już Ministra Obrony wobec jego mocodawców, wyborców i w ogóle Polski. Upraszczając, Antoni Macierewicz to wg. Autora cyklu notek z tego gatunku publicystyki, to człowiek ze zbyt wybujałymi ambicjami, szalony w pędzie do władzy, szkodnik i dywersant filozofii "dobrej zmiany” (…) Nazywanie "ultrasami" ludzi, którzy  poczuli się dotknięci i zaatakowani w kwestii własnych poglądów - do których także mają niezbywalne prawo - jest co najmniej mało taktowne, żeby nie napisać chamskie…”, koniec cytatu.

Więc odpowiadam blogerowi kryjącemu się za nickiem @kemir:

Szanowny Panie,

Minister Antoni Macierewicz w czasie pełnienia swojego urzędu wielokrotnie demonstrował kardynalny niedobór kompetencji, lecz co jeszcze gorsze, wykazywał wręcz karygodne lekceważenie i kompletny brak dyscypliny w stosunku do próśb i poleceń osób najważniejszych w państwie, a to w stosunku do: pana prezydenta Andrzeja Dudy, pani premier Beaty Szydło oraz prezesa partii rządzącej pana Jarosława Kaczyńskiego. Tego typu postępowanie ministra Macierewicza rozbijało jedność rządów dobrej zmiany. Nie ma się tedy, co dziwić, że w obliczu zbliżającej się rekonstrukcji rządu wspólnie podjętą decyzją postanowiono zdymisjonować ministra Macierewicza, na co dali przyzwolenie prezydent Andrzej Duda, nowy premier Mateusz Morawiecki oraz prezes PiS Jarosław Kaczyński.

W tej sytuacji wszelakiego rodzaju złorzeczenia i teorie spiskowe wygłaszane pod adresem władzy dobrej zmiany uważam za szkodliwą dla naszego państwa działalność ultrasowską i stąd taki, a nie inny tytuł mojej notki, która tak Pana oburzyła. Powiem więcej, te wszystkie gorzkie żale, strojenie fochów, lamenty, histerie, a nawet pogróżki pod adresem poszczególnych liderów władzy, która zdymisjonowała ministra Macierewicza uważam za działania nieodpowiedzialne i niezgodne z interesem naszego państwa.

Oczywiście w pełni szanuję i podziwiam piękną kartę niepodległościową pana Antoniego Macierewicza, ale proszę zważyć, że taką samą kartą szczyci się Władysław Frasyniuk, a więc niegdysiejsze zasługi w walce z komuną wcale nie muszą znaczyć, że osoby niegdyś zasłużone potrafią i powinny pełnić ważne funkcje państwowe w dzisiejszej rzeczywistości. 

Z poważaniem,

Krzysztof Pasierbiewicz (Echo24)

Post Scriptum

A teraz wytłumaczę Panu zwyczajnie, po ludzku, dlaczego minister Antoni Macierewicz musiał odejść.

Przyjaźń Antoniego Macierewicza z Jarosławem Kaczyńskim zaczęła się w czasie, kiedy w sensie politycznym byli jeszcze nieurodzeni. Po kilku latach latach Jarosław Kaczyński zaczął wielbić Antoniego Macierewicza, zaś Antoni Macierewicz, ewentualnie, wielbić się pozwalał, acz bez odwzajemnienia, - przyzwalając łaskawie, by Jarosław Kaczyński go politycznie rozbudowywał i zasilał. A, że obydwaj się potrzebowali, więc stwarzali pozory, że łączy ich głęboka przyjaźń. I choć natura Jarosława Kaczyńskiego nie pozwalała mu podejść do Antoniego Macierewicza inaczej, jak z nieufnością, to po tragedii smoleńskiej Jarosław Kaczyński musiał ten stosunek zrewidować, przynajmniej na pokaz, bo się zorientował, że w międzyczasie Antoni Macierewicz wyrósł niespodzianie na idola gotowego za nim wskoczyć w ogień twardogłowego elektoratu partii Jarosława Kaczyńskiego. Więc ich wzajemny stosunek do siebie stał się poprawny, acz niezbyt gorący w myśl zasady, że polityk w żadnym razie nie powinien być funkcją czyjejś emocjonalnej temperatury.   

A więc? Przyjaciele? Koledzy? Współ-przywódcy? Na moje oko, choć ich gatunki są spokrewnione swego rodzaju eskapizmem i zamiłowaniem do gry w ciuciubabkę to jednak nie ma między nimi chemii i telepatycznego połączenia. I wiem, co mówię, bo mam swoje lata i widzę, jak patrzą na siebie. Według mnie, Antoni Macierewicz to ktoś znający siebie i wiedzący, czego chce jegomość o wybitnej inteligencji znamiennej dla charakterów nieokiełznanych. Zaś Jarosław Kaczyński to człowiek urodzony do roli przywódczej, wszakże wciąż siebie poszukujący. Wszystko zaczęło tedy wskazywać na to, że dla osiągnięcia wyznaczonego celu, stworzony do panowania Antoni Macierewicz chciał choćby zagłady, zaś Jarosław Kaczyński urodzony do kierowania starał się, mimo wszystko, w sposób poczytalny dążyć do urzeczywistnienia swojej filozofii państwa.

Jarosław Kaczyński urodził się na cierpiętnika, a jego oddalenie od wszelkich skupisk czyniło go oderwanym od postrzegania rzeczywistej rzeczywistości, zaś Antoni Macierewicz okazał się kimś urodzonym na pana, kto kiedyś zażąda, by władza była dla niego - a nie on dla władzy. Jarosław Kaczyński podświadomie uciekał w swoiste „umartwienie”, szczególnie po tragedii smoleńskiej, co było całkowicie zrozumiałe. Zaś Antoni Macierewicz chciał być ponad i powyżej, za wszelką cenę. Aż Antoni Macierewicz uznał, że nadszedł moment, kiedy może tego dokonać grając finezyjnie na instrumencie dialektyki bólu i rozkoszy, bo wiedział, że po sześcioletnim biczowaniu znacząca część narodu poczuła, że to biczowanie przestało być narzędziem tortury i stało się narzędziem swoiście masochistycznej ekstazy. Jarosław Kaczyński długo starał się być człowiekiem opanowanym, zaś Antoni Macierewicz na coraz więcej sobie pozwalał, a jego poczynania wskazywały, że albo niedomaga, albo właśnie rozpoczął swój autogenny bieg ku władzy. Więc dotąd niezagrożony naczelnik Kaczyński wzmógł czujność, bo wiedział, iż jak uczy historia, w ostatecznej rozgrywce ludzie zawsze szli za szaleńcami.

Ale Nie tylko Jarosław Kaczyński zaczął się obawiać Antoniego Macierewicza, bo zajścia podczas zeszłorocznych obchodów na Westerplatte, kiedy pretorianie Antoniego Macierewicza wbrew woli prezydenta Andrzeja Dudy zablokowali harcmistrza Artura Lemańskiego jasno pokazały, że panu Antoniemu Macierewiczowi prezydentura się marzy.

I wtedy Jarosław Kaczyński zrobił rekonstrukcję rządu, dogadał się z prezydentem Dudą i nowo mianowanym premierem Morawieckim i wspólnie postanowili, że Antoniego Macierewicza należy w polityczny kosmos wystrzelić.

I Moim zdaniem bardzo słusznie postąpili, jak chodzi o dobro państwa.

Proszę to sobie na spokojnie przemyśleć, Panie @kemir!


echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (143)

Inne tematy w dziale Polityka