echo24 echo24
3542
BLOG

Chciałbym, żeby w przyszłą niedzielę był remis

echo24 echo24 Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 249

Skąd ten tytuł?

Bo od trzydziestu lat męczy mnie pytanie, czemu wciąż musi trwać ideologiczna wojna między PiS-em i Platformą zasadzająca się na patogenie ambicjonalnej rywalizacji bawiących się Polską Donaldem Tuskiem i Jarosławem Kaczyńskim. Zastanawiam się także, dlaczego przez tyle lat na polskiej scenie politycznej nie powstała żadna licząca się nowa jakość polityczna, która położyłaby kres bratobójczej wojnie polsko polskiej?

I dochodzę do wniosku, iż ten zabójczy dla polskiej racji stanu oportunizm partii rządzących po roku 1989 to pokłosie zastosowanej przez komunistów po zakończeniu II Wojny Światowej sztuczki socjotechnicznej, polegającej na przewrotnym utwierdzaniu tylko połowy Polaków w poczuciu awansu społecznego, czego mechanizm wyjaśnię za chwilę.  Chodzi mi o utwierdzanie swych orędowników przez przemiennie rządzące Platformę Obywatelską oraz Prawo i Sprawiedliwość w zabójczym dla spokoju społecznego przeświadczeniu, że tylko oni przynależą do elity tej części narodu, która jest lepsza od gorszej reszty, - czego najlepszym przykładem jest obecna brudna kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego, w której o sprawach związanych z Unią Europejską nie mówi się wcale, bądź prawie, gdyż dla PiS-u liczy się wyłącznie utrzymanie władzy, zaś dla PO tej władzy odzyskanie. Natomiast prawda jest taka, że jedni i drudzy chcą rządzić na zasadzie, że liczy się tylko władza, a po nich choćby potop. Powiem jeszcze więcej. Jedni są nieprzystojnie ulegli wobec lewaków z Brukseli, drudzy zaś wobec nowojorskich górali z Góry Synaj.

A teraz, przypomnę, na czym polega zdradziecko przewrotny mechanizm utwierdzania tylko połowy narodu w przeświadczeniu awansu społecznego, co opisałem w styczniu 2011 w eseju pt. „Nabrani przez redaktora” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/271686,nabrani-przez-redaktora , będąc wówczas, jak dziś widzę błędnie przekonany, iż sprawa ta dotyczy tylko rządów Platformy Obywatelskiej. Ale życie pokazało, iż ten sam trick stosuje Prawo i Sprawiedliwość.

Oto te fragmenty rzeczonego eseju, cytuję:
Jak starsi pamiętają, a młodsi niestety już nie, gdyż nie mieli się skąd o tym dowiedzieć, w latach powojennych (lata 40/50) komuniści dokonali bardzo sprytnej socjologicznej sztuczki. Z zacofanej i zabiedzonej prowincji przerzucono wtedy do miast rzesze prostych i niewykształconych ludzi. W miastach, zazwyczaj w pobliżu zakładów przemysłowych, pobudowano dla nich nowe dzielnice, a w nich bloki, które im się zdały pałacami. Potem im umożliwiono zrobienie zaocznej matury, co oni uznali za awans społeczny. To ci właśnie ludzie, z grubsza okrzesani w hotelach robotniczych i temu podobnych ośrodkach krzewienia kultury masowej, przepoczwarzyli się z czasem w coś w rodzaju „przyzakładowych wierchuszek”. Słowem ni pies, ni wydra, albo, jak kto woli bezideowy twór bez rodowodu (…).
W następnym pokoleniu (lata 60/70), ich dzieci pokończyły już częściowo studia tworząc grupę „nowej inteligencji”. Tu skłaniałbym się ku zastąpieniu terminu „nowa inteligencja” określeniem „klasa ludzi wykształconych w pierwszym pokoleniu”.
Po upadku komuny wydawało się przez moment, że nastąpi odrodzenie prawdach polskich elit, ale proces ten skutecznie storpedowali zbałamuceni przez redaktora Gazety Wyborczej wnukowie tych, których w latach 40/50 przesiedlono do miast. Mechanizm był identyczny jak w okresie powojennym, czyli utwierdzenie ludzi w poczuciu społecznego awansu.
O ile sztuczka z „awansem społecznym prim” (tata 40/50) polegała na utwierdzeniu prostych i niewykształconych ludzi w przekonaniu, że przynależą do lepszej od reszty społeczeństwa awangardy władzy ludowej, to trik z awansem społecznym po upadku komuny polegał na utwierdzeniu ich już z grubsza okrzesanych i lepiej wykształconych wnuków w poczuciu, iż przynależą do grupy światlejszych i bardziej od reszty społeczeństwa postępowych elit III RP. W pierwszym przypadku wykorzystano ciemnotę i niedouczenie, w drugim próżność, pychę i kompleksy ludzi, których na swój prywatny użytek nazywam „intelektualnie nowobogackimi”.
Bezsprzecznie sprytny redaktor Gazety Wyborczej doskonale znał odbierającą rozum magiczną moc utwierdzenia ludzi w przekonaniu o przynależności do krajowej elity. Pan redaktor Michnik wiedział, że jak takiemu powie, że przynależy do crême de la crême III Rzeczypospolitej, to on nie dość, że w to głęboko uwierzy, to jeszcze będzie owego społecznego awansu (bis) bezkrytycznie bronił do ostatniej kropli krwi. Więcej, w obawie przed utratą nowego statusu wyróżniającego go ponad resztę „ciemnego” społeczeństwa, taki delikwent zrobi dosłownie wszystko, byle się świat nie dowiedział, co sobą reprezentuje naprawdę. I tu moim zdaniem leży tajemnica irracjonalnie wysokich notowań obecnie rządzącej partii, popieranej w znakomitej większości przez takich właśnie ludzi. Popierających bezkrytycznie, w obawie, że ewentualny upadek tej partii grozi weryfikacją elit, co dla nich oznaczałoby możliwość utraty ich awansu społecznego.
A więc ważną rolą dziennikarzy jest wytłumaczenie im, że choć w większości przypadków kulturalni i całkiem nieźle wykształceni, stanowią jednakże grupę inteligencji szeregowej, której daleko do krajowych elit. Więcej, trzeba ich przekonać, że utrata bądź wyrzeczenie się ich nieuprawnionego statusu (przynależności do elity) to nie żadna klęska, ale wręcz przeciwnie, powrót na sprawiedliwie im przynależny szczebel w hierarchii społecznej. Że jeśli się z tym pogodzą, staną się bardziej autentyczni, a co za tym idzie bardziej wiarygodni. Że nie będą się musieli już bać o utratę nienależnego statusu. Że nie będą już musieli brnąć w zakłamanie. No i co najważniejsze, będzie im wtedy łatwiej się porozumieć z resztą społeczeństwa, że staną się znowu częścią narodowej wspólnoty….
”, koniec cytatu.

Dlaczego ten tekst przypomniałem?

Bo po wygraniu wyborów 2015 ten sam trick zastosowało Prawo i Sprawiedliwość. A gdy patrzę, jaką ciemnotę wciskają do głowy zagorzałym miłośnikom Platformy podszczuwacze z antypisowskiej telewizji TVN24, ale także, gdy widzę, jakie wołające o pomstę do Boga bzdety przekazuje „ludowi pisowskiemu” nie mniej zakłamana TVP Info, zrozumiałem, - że PiS i Platforma wzajemnie się potrzebują, bo po prostu muszą ze sobą nieustannie wojować, gdyż ostateczna wygrana jednej z tych partii byłaby jednoznaczna z jej śmiercią polityczną, - gdyż ci ostateczni zwycięzcy nie mieliby, na kogo winy zwalać i mamić ludzi, jacy źli są ci drudzy, którzy w każdej chwili mogą powrócić do władzy, - a jeszcze do tego na polską scenę polityczną mogłaby się nie daj Boże wedrzeć jakaś nowa jakość polityczna. Więc dla zmyły, żeby obywatele myśleli, iż jest praworządnie i sprawiedliwie, obie te „wojujące ze sobą” partiokracje od czasu do czasu spektakularnie wymieniają się władzą w systemie wahadłowym. Po każdej takiej zmianie warty, ciemny lud przez jakiś czas żyje w złudnym przeświadczeniu, że teraz już na zawsze będzie dobrze i uczciwie, a winni dostaną za swoje. A, gdy po jakimś czasie okazuje się, iż znowu jest jak było, zaś żadnemu winnemu włos nie spadł z głowy, - następuje kolejna zmiana warty.

Nie byłbym także sobą, gdybym nie powiedział otwarcie, że tym razem, po wyborach 2015, rolę Gazety Wyborczej przejęła Gazeta Polska i internetowy portal „wPolityce”, - zaś jak obecnie słucham wypowiedzi niektórych działaczy PiS-u, że tylko oni mają monopol na prawdziwą polskość, bo to oni raz na zawsze Polskę zdekomunizują, - a jednocześnie widzę ilu byłych prominentnych pezetpeerowców piastuje w Prawie i Sprawiedliwości ważne funkcje partyjno-państwowe, zaś twarzą pisowskiej reformy sądowniczej zrobiono (Sic!) nad wyraz wyrozumiałego dla kościelnych pedofilów byłego funkcyjnego pezetpeerowskiego prokuratora, to nie mogę się opędzić od myśli, że nie tylko Donald Tusk, lecz także Jarosław Kaczyński „odgapił” od powojennych komunistów niezawodny trick polegający na utwierdzeniu tym razem „ludu pisowskiego” w przeświadczeniu ich awansu społecznego, co w tym przypadku skutkuje utwierdzaniem się „ortodoksyjnych pisowców” w jakże błędnym przekonaniu, że PiS będzie rządził zawsze, a pisowcy są lepszymi Polakami.  

Sęk wszakże w tym, że choć napędzane siłą bezwładności pisowsko peowskie "wojenne" perpetuum mobile pracuje nadal, - to Polska znajdująca się w stanie permanentnej bratobójczej wojny Polaków z Polakami wciąż buksuje w miejscu w pogoni za Europą pierwszej prędkości. A prawda jest przecież taka, że żadna władza nie może być na dłuższą metę silna i skuteczna mając za sobą jedynie połowę obywateli. Platforma Obywatelska mamiła Polaków zieloną wyspą wiekuistej szczęśliwości, zaś Prawo i Sprawiedliwość” ogłupia obywateli fantasmagoriami o chrystianizacji Europy przez pisowskich europosłów i Polsce będącej europejską „wyspą wolności”, która już niedługo ekonomicznie zrówna się z Niemcami, co dziś w Krakowie powiedział Jarosław Kaczyński na ostatniej przedwyborczej konwencji. Zaś słowa pana Prezesa, że wszyscy widzieli, jak Beata Szydło walczyła jak lwica w europarlamencie, gdzie zaskarbiła sobie powszechny szacunek, zaś Ryszard Legutko jest jedynym prawdziwym intelektualistą w PE, - z całym szacunkiem dla pana Prezesa zakrawają na ponurą kpinę. Ale równie ponurą kpiną z inteligencji Polaków są wypowiedziane wczoraj w Krakowie słowa Grzegorza Schetyny, że: Szkodnictwo PiS-u może naprawić tylko PO-KO i tylko oni mogą przywrócić w Polsce wolne sądy, niezależną prokuraturę i policję bez partyjnych wpływów. 

Dlatego napisałem w tytule notki, że chciałbym, iżby w przyszłą niedzielę był wynik zbliżony do remisu, co mam nadzieję uzmysłowi Polakom, że dalsze głosowanie wyłącznie PiS lub Platformę nie ma sensu, bo przemienne rządy tych dwóch partii to droga donikąd, gdyż do jednych i drugich racjonalne argumenty nie trafiają, a Polsce jak kani dżdżu potrzebna jest całkowicie nowa siła polityczna, która naszą ojczyznę wyrwie z tego błędnego koła polsko polskiej nienawiści. Szczególnie, że nawet jak PiS wygra jesienne, powtarzam jesienne wybory, to z pewnością nie będzie miał przewagi sejmowej i wszystko zacznie się od nowa.

Reasumując, już od trzech dekad, co jakiś czas w trybie wahadłowym PiS i PO "wymieniają się władzą".  A przecież zarówno politycy Platformy Obywatelskiej, jak Prawa i Sprawiedliwości w czasie swoich rządów deptali polityczny obyczaj, w dążeniu do partyjnej hegemonii wyzbywali się poczucia wstydu, wprowadzali prawo dżungli, kultywowali prawo pięści, cham chama chamem poganiał, wszystkie chwyty były dozwolone, - byle zagarnąć jak najwięcej stanowisk, obsadzić przyczółki i usunąć niewygodnych, choćby byli genialnymi fachowcami.

Powtórzę tedy jeszcze raz to, o czym wielokroć pisałem, - że już najwyższy czas podziękować jednym i drugim, bo w przeciwnym razie będziemy za przeproszeniem do usranej śmierci mieli w Polsce piekło, a nasi wschodni i zachodni sąsiedzi będą tylko ręce zacierali.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)



Zobacz galerię zdjęć:

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka