Przez ostatnie kilka dni wypichcono - na salonie - wszystko co było do wypichcenia na temat francuskiego prezydenta Francois Hollanda, który jak wiadomo ma nicka "Budyń". Według mnie nick wróży nieźle przyszłej prezydenturze, bo budyń-danie wędrując przez europejską historię pokazał, że w każdej sytuacji potrafi znaleźć swoje miejsce na stole i zawsze smakuje przyzwoicie.
Mimo że dziś w Europie na określenie tego smakowitego deseru używamy angielskiego określenia pudding to swoją wędrówkę przez historię rozpoczął budyń od francuskiego słówka "boudin". Czym byłaby Francja bez francuskiej maestrii kulinarnej, bez wybitnego prawnika, pisarza a jeszcze wybitniejszego smakosza, Brillat-Savarina i bez jego niezwykłej książki "Psychologia smaku", bez foie gras, bez creme brulee. Czym byłyby Włochy bez pizzy, szynki parmeńskiej czy lazanii, bez smakowitego Pannetone, czym ?, długo by pytac. Właśnie, czy makaron jest włoski? czy może chiński? czy Baumkuchen jest niemieckie czy jaćwieskie, czy pierogi są nasze czy z importu? A kisiel? Jest nasz czy pożyczony? Kisielem nie będziemy się zajmować bo jest nasz słowiański do samego dna miseczki. Kisiel to coś kwasnego, rosyjskie kisło czy czeska kyselina to wszak kwas.
Wszystko się w Europie wymieszało w jednym polityczno - kulinarnym tyglu, dzięki czemu mamy Unię Europejską, która ma ostatnio jakiś trawienny problem, spowodowany prawdopodobnie spożyciem greckiej Moussaki, mam nadzieję, że jest to problem przejściowy.
Budyń to podwójna bo kulinarna i językowa pożyczka rodem z Anglii. Nim został puddingiem był francuskim boudinem, czyli pospolitą, znaną i nam kaszanką. Kluczył ów boudin, gubił tropy, pojawiał się pod zniekształconą nazwą, często zmieniał smak i wygląd. Boudin to po francusku kołnierz, kryza /techniczna/, boudin znaczy również kiszka, więc etymologia chyba od kształtu smakowicie wyglądającej kiszki wypełnionej kaszą.
Na angielskie stoły wjechał boudin wraz z Wilhelmem Zdobywcą, czyli w roku 1066, z miejsca stał się ulubionym anglosaskim daniem. Normanowie dając Anglikom kaszankę ofiarowali im parę innych cywilizacyjnych zdobyczy, min. podatki, księgi katastralne, literaturę itd. Anglosasi okazali się bardzo pojętnymi uczniami bo z owych prezentów zrobili właściwy użytek i już na początku XII wieku niejaki Alexander Neckham wydaje książkę, którą uznaję się za pierwszy angielski podręcznik kulinarny. Za książkę kucharską stricte uważa się dzieło pt."Forme of Cury" wydane w XIV wieku przez szefa kuchni króla Ryszarda II. Boudin staje się puddingiem.
Ponieważ Anglicy w przeciwieństwie do Francuzów nie są poetami kuchni, są bardziej pragmatyczni, trudniej im wymyślać nowe słowa dlatego puddingiem określa się dziś większość wytworów angielskiej kulinarnej fantazji. Początkowo był to black pudding i white pudding. Black pudding to odpowiednik naszej kaszanki, niestety kaszanki zepsutej przez dodanie straszliwej ilości ziół, niewiadomo więc czy to jeszcze kaszanka czy zioło gotowe do przyjarania.
Według smakoszy najlepszy black pudding wytwarza się w niewielkim miasteczku Bury leżącym w północnym Lancashire, miasteczko dumne również z tego, że w nim urodził się dwukrotny premier Zjednoczonego Królestwa Robert Peel, dzięki niemu Wielka Brytania ma ”Bobbies”, czyli policjantów w śmiesznych kaskach. White pudding bardziej przypomina pasztetową.
W czasie "Wojny Dwóch Róż", czyli wojny między Lancasterami a Yorkami, (to taki odpowiednik polskiej wojny między Kargulami a Pawlakami, tylko na większą skalę i z innymi konsekwencjami) na karty historii trafia yorkshire pudding. Yorkshire pudding to produkt mączny, placuszek w kształcie niewielkiej kokili, smażony w głębokim tłuszczu. Yorkshire pudding spełnia w niedzielnym angielskim obiedzie tę samą rolę co nasze dzielne kartofle, jest wypełniaczem bardzo smakowitym przy okazji.
Za panowania Elżbiety I pojawiają się wreszcie słodkie puddingi do dziś uwielbiane i pyszne w smaku. Christmas pudding to mała lub wielka babeczka pieczona na Boże Narodzenie, bardzo smaczna i słodka, często z dodatkiem bakalii. Puddingowa twórczość trwa nieprzerwanie do początków XVII wieku ( później również) aż pewien francuski hrabia nazwiskiem Misson wydaje "Pamiętniki z podróży po Anglii", gdzie czarno na białym stoi "niech będą błogosławieni ci co wymyslili słodkie puddingi" Nie wiedział ów francuski hrabia, że pudding przywędrował z Francji i wlasnie do Francji wraca.
A co z naszym budyniem? Nadeszły wiktoriańskie czasy, pojawiła się upper class, czyli klasa wyższa, pojawiły się syte stoły z deserami, lodami, galaretkami, pojawił się również smakowity deser z mleka i skrobii pod nazwą - pudding - nie mogło być inaczej. Ten deser również polubili Francuzi przyjmując z całym dobrodziejstwem i z nazwą pudding, choć powinno być boudin, wtedy choć w wymowie "budę" bardziej przypominałby nasz polski budyń. I to ten deser mają na myśli Francuzi
oglądając w telewizorze swojego swiezutkiego prezydenta
Inne tematy w dziale Kultura