Nadal to po katalońsku Boże Narodzenie, revolució to rewolucja. Rewolucja w każdym języku nazywa się podobnie, ponieważ wszędzie ma jednakowy przebieg i wszędzie jednakowo się kończy. Boże Narodzenie ma różny lokalny koloryt, różne lokalne zwyczaje i różne tradycje kulinarne. O tradycjach kulinarnych rewolucji trudno mówić, ponieważ spożywanie jakichkolwiek pokarmów w czasie rewolucji jest bardzo utrudnione. Rewolucja niestety rozstrzeliwuje kucharzy i piekarzy a rzeźników wysyła do pracy w organach bezpieczeństwa, stąd bierze się kulinarne ubóstwo wszystkich zrewoltowanych krajów.
Rewolucyjny duch Barcelony z ubiegłego miesiąca gdzieś wyparował. Z ulic zniknęły czerwone banery, zdarzyło mi się natknąć w metrze na jeden wyblakły, niebieski plakat, głoszący : Katalonia - tak , Hiszpania - także. To akurat głos rozsądku. Z ulic zniknął sierp, młot i czerwona sowiecka gwiazda. W miejsce sowieckiej gwiazdy na Diagonal, na Passeig de Gracia pojawiły się świecące gwiazdy betlejemskie, gwiazdki mniejszej wagi oraz połyskujące śnieżynki. Jedyna czerwień to czerwony nos Pare Noel i jego czerwona czapka.
Tylko jakoś dziwnie dla człowieka z północy oglądać bożonarodzeniowy jarmark i handel choinkami pod Sagrada Familia, przy temperaturze plus 21* C. Jednak nie ma się co krzywić, Święty Mikołaj na australijskich plażach wygląda jeszcze bardziej surrealistycznie. Skoro Barcelona to miasto spełnionych fantazji, tu żył Gaudi, tu do " Czterech kotów " wpadał Dali a młody Picasso biegał do burdelu przy Carrer Avinyo, to niech sobie sprzedają te bożonarodzeniowe gadżety w upale.
Ponieważ to jest notka kulinarna a nie polityczna - ja polityki nie tykam, bo się boję - to podam przepis na niespotykaną potrawę wigilijną - pieczoną berniklę. Nie ma się co gorszyć, że to pieczona gęś i do tego na Wigilię. Na najsłynniejszym targu Barcelony, La Boquera, który według świadectwa Katalończyków działa od 1217 roku, natknąłem się na dziwnego stwora. Percebe cantabrico, to osiadły skorupiak będący przysmakiem w Galicji. Jednak nie tej Galicji, której łono wydało małopolską Dolores Ibarruri, lecz Galicji ze stolicą w Santiago de Compostela.
Bernikle to gęsi gniazdujące na dalekiej północy a zimujące na południu Europy, ponieważ w średniowieczu nie można było ustalić skąd biorą się te dziwne, brązowe gęsi uznano, z powodu podobieństwa gęsiej szyi i dzioba do percebe, że percebe wydają na świat bernikle. Skoro bernikle nie były normalnym ptakiem, zrodzonym z jaja, więc można było je wcinać nawet w czasie Wielkiego Postu. Podobnego zaszczytu dostąpił, z powodu " rybiego" ogona, nasz poczciwy bóbr. Mam nadzieję, że Watykan nie zatrudnia ornitologów i dyspensa dotycząca bernikli nie została skasowana, a ja - będąc w trakcie odnowy moralnej - nie namawiam nikogo do grzechu. Przepisu na berniklę proszę na wszelki wypadek poszukać w necie a samą berniklę kupić lub złożyć zamówienie na ręce prof. Nałęcza z kancelarii prezydenta. Prezydent to brat - łata i nie odmówi nam ustrzelenia bernikli na wigilijny stół, tym bardziej że oni w tej kancelarii śmiertelnie się nudzą i gdyby nie te wypady z dwururką do Ruskiej Budy to całkiem by nam zmopsieli. Proszę pamiętać o zwrocie kosztów za nabój śrutowy ( 2,61 +VAT)
Inne tematy w dziale Rozmaitości