Francis Egerton, III Książe Bridgewater był człowiekiem słabego zdrowia, nie był jednak człowiekiem słabej woli ani tym bardziej słabego rozumu. Zawody miłosne często pchają ludzi słabego rozumu na tory kolei żelaznej, czasem każą skakać z wieżowców na ubitą ziemię, co ma zawsze jeden smutny skutek. Ponieważ w czasach Księcia Egertona nie było ani kolei żelaznych ani wieżowców, więc smutek i ból duszy po miłosnym zawodzie musiał zostać skanalizowany w sposób nietypowy.
Tak zaczęła się historia Bridgewater Canal, najstarszego [ sprawa sporna ] kanału w Zjednoczonym Królestwie. Życie Francisa Egertona przypadło na czas rewolucji przemysłowej, wraz z odziedziczonymi dobrami wokół Worsley - a dziedziczy się zwykle całe dobrodziejstwo inwentarza - odziedziczył książe słabego zdrowia skarb największy, czyli węgiel. Tu zaczęły się kłopoty, ponieważ kopalnia Delph w Worsley była tzw. " kopalnią mokrą " z taką ilością wody, że stosowanie pomp napędzanych mało wydajną maszyną parową Newcomena było bezcelowe. Ludzie rozumni mają szczęście napotykać na swojej drodze innych rozumnych ludzi, bo mądremu z głupim nie po drodze. Ta prawda ma zastosowanie i dziś, choć nie wszyscy tę prostą prawdę są w stanie pojąć.
Jednym z takich rozumnych ludzi był zarządca dóbr księcia i inżynier John Gilbert, innym " łebskim facetem " w otoczeniu księcia był James Brindley. To co dla jednych jest fatalnym splotem okoliczności, nie pozwalającym odnieść korzyści dla innych bywa czystą korzyścią. Naddatek wody w kopalni Delph spożytkowano w ten sposób, że węgiel zamiast w tradycyjnych wózkach transportowano w łodziach zwanych " starvationed " Powstaje unikatowa w skali świata kopalnia gdzie górnik musi dodatkowo nauczyć się trudnej sztuki podziemnej nawigacji. Podziemne kanały kopalni Delph to pod koniec XIX wieku ponad 70 kilometrowy skomplikowany system z podziemnymi śluzami i pochylniami do transportu łodzi. Od kopalnianych kanałów do Bridgewater Canal wiodła już krótka droga. Wystarczyło połączyć Worsley z Manchesterem, kopiąc kanał przecinający rzekę Irwell 12 metrów ponad jej lustrem wody. Łodzie " starvationed " mogły popłynąć do wiecznie głodnych węgla, fabryk Manchesteru.
Zainwestowanie 170 tys. ówczesnych funtów opłaciło się sowicie, już w rok po uruchomieniu kanału książe oferuje swój węgiel w cenie niższej o połowę, od węgla konkurentów. Co to oznacza? o to spytajcie blogera Starego, bo ja z ekonomii nie jestem zbyt mocny. Rozpoczyna się w Anglii " canal mania " Książe umiera - a jakże, każdy kiedyś umrzeć musi - zostawiając spadkobiercom fortunę wartości 2 milionów ówczesnych funtów. Powie ktoś, no i co z tego ? kiedy i tak umarł. Prawda, ale jakie pożyteczne życie i jaki piękny kanał wzdłuż, którego mam przyjemność czasem wędrować a czasem płynąć. Po śmierci księcia kanał musiał zmierzyć się z o wiele bardziej konkurencyjną koleją żelazną, przegrał w rezultacie, nie został jednak zasypany. Wszystko działa tak jak 200 lat temu, dziś służy jako miejsce rekreacji licznym użytkownikom tzw. narrowboats, które kiedyś pyrkocząc woziły węgiel i bele bawełny, a dziś pyrkają wożąc angielskich rentierów, spadkobierców owych rozumnych ludzi, którym kiedyś zachciało się przeobrażać zastany, niedoskonały świat. Miłość jest potężna, nawet zawiedziona.
Inne tematy w dziale Rozmaitości