" Barwy walki " tak podoba mi się ten tytuł, że postanowiłem stworzyć notkę, by móc go użyć. Tytuł jest mocny i nośny: do opisania zmian pór roku nadaje się jak żaden inny. Nie użyłem tego tytułu do notki " Barwy jesieni " ze względów zrozumiałych. Spadkobiercy Mieczysława Moczara, których w Polsce nie brakuje mogliby zgłosić pretensje o bezprawne korzystanie z dorobku tego znanego pisarza.
Powie ktoś - przesada - nie ma w Polsce aż tak wielu spadkobierców tow. Mietka. Czyżby ? A czy sposób sprawowania władzy przez obecną przewodnią siłę narodu, nie odbywa się według reguł wyjętych z moczarowskiego hasła " Kto nie z Mieciem tego zmieciem " ? obecna, poprawiona wersja brzmi: " Kto nie z Donkiem ten dziś pionkiem " A zastępom durniów, uformowanych przez czerskie komando i zakon tow. Waltera wydaje się, że uczestniczą w jakichś demokratycznych procedurach i mają wpływa na bieg spraw w państwie.
Zostawmy jednak durniów w spokoju, w tak cudnych okolicznościach przyrody nie ma sensu zajmować się nimi. W XXI wieku nawet dureń opanował sztukę liczenia do 100 i wcześniej lub póżniej doliczy się, że coś jest nie w porządku z kasą.
Ponieważ notka poświęcona jest przejściu lata w jesień na północy Szkocji, a wiem że Moczar nigdy nie był w Szkocji, nie byli też jego partyzanci, więc nikt się mnie tu czepiał nie będzie o ten cudny tytuł. Po tym co zobaczyłem w Szkocji uważam, że zmiany pór roku w tych rejonach odbywają się w sposób jeszcze bardziej gwałtowny niż w Polsce. Dochodzą bowiem wichry smagające skaliste klify i nieurodzajne pola, które rodzić mogą jedynie surowiec do produkcji whisky. Dobre i to, bardzo dobre. Zima tu tak surowa, że tutejszemu bydłu rasy Aberdeen angus, rogi nie chcą rosnąć. Bydło cały materiał genetyczny zużywa na wytworzenie długiego owłosienia. Barany takie same jak w Polsce, niereformowalne. Sporo też czarnych owiec, to prawdopodobnie owce pisowskie. Przyroda bardzo kontrastowa : soczysta, niemal kwietniowa zieleń sąsiaduje z ciężkimi jak z ołowiu falami Morza Północnego. Ociążałe, nisko idące chmury wszystko zamieniają w szarą, bezkształtną mierzwę, po to by za chwilę Słońce mogło przywrócić wczesnowiosenny pejzaż. I to wszystko dzieje się w listopadzie. Nie minie wiele czasu a na zielone wzgórza - jak oddział partyzancki Gwardii Ludowej - runie mroźne powietrze i śnieg. Wszystko na chwilę zamieni się w spitzbergeński landszafcik. No kompletnie partyzancki klimat. Czyż mogłem użyć innego tytułu ? Zobaczcie zresztą sami.
Inne tematy w dziale Rozmaitości