Harley Porter Harley Porter
114
BLOG

Spóźniona Polska

Harley Porter Harley Porter Polityka Obserwuj notkę 5

Być może, to przez moje deficyty cierpliwości spowodowane wiekiem więc świadomością, że człowiekowi pozostaje coraz mniej czasu, wszelkie działania rządu odbieram jako powolne albo spóźnione, lub też (i to nie ma już nic wspólnego z brakiem cierpliwości) jako decyzje z ktôrych rząd Zjednoczonej Prawicy w konfrontacji z twardą, unijną rzeczywistością szybko się wycofuje. Ostatnim przykładem takiej "cofki" to izba dyscyplinarną Sądu Najwyższego, którą na polecenie unijnych kazuistów, skasował Jarosław Kaczyński, nie oswojony jeszcze wtedy, z myślą, że środki unijne zobaczymy jak świnia niebo.

Dzisiaj, rząd zdaje się chyba oswajać z tym, że Unia Europejska chcąc nas przykroić na obraz i podobieństwo niemieckich marzycieli o wielkim państwie federalnym z Niemcami jako zarządzającymi i Polską w roli jej wschodniej guberni, środki finansowe najzwyczajniej nam bezterminowo zawiesi. Jednak nawet ta konstatacja nie powoduje u polskich decydentów jakichkolwiek działań wyprzedzających czy wręcz odwetowych, mających wreszcie otworzyć oczy unijnym niedowiarkom, że Polska nie jest chłopcem do bicia. Obawa, że jakiekolwiek działania w tym zakresie mogą napełnić szmaciany, brexitowy żagiel opozycji totalnej dodatkowym wiatrem, wstrzymuje polskie kroki przeciw unijnemu ograniczaniu naszej suwerenności. Tusk, niczym czarnoksiężnik z brukselskiego Angmaru odrodził się teraz w Polsce i sieje ową kłamliwą retoryką wyjścia Polski z Unii, a aparat państwowy jedynie odgania się od niego, bezskutecznie wymachując zaprzeczeniami jak ślepiec białą łaską. I znowu jesteśmy spóźnieni bowiem pozwoliliśmy Tuskowi dobrze zagnieździć się w Polsce i okrzepnąć zamiast wytknąć mu, przede wszystkim sądownie wszelkie działania przeciw Polsce w procesach, które trwałyby latami i pozwoliły przypominać narodowi dogłębne zaprzaństwa owego ulubieńca Angeli Merkel.

Przez sześć lat, co by na ten temat nie mówić, "ślamazarzymy" się z przebudową polskiej armii, na czele której stawiamy dziwnego faceta lubiącego otaczać się młodymi chłopcami, różnymi "Miśkami", a zamiast modernizacji otrzymujemy jakiegoś politycznego przekładańca, który przynosi jedynie chaos. Kiedy dochodzi do nas możliwość rosyjsko białoruskiej agresji, rzucamy się w wir zakupów, czynionych w państwie wielkim ale i nielojalnym, dalekim i niepewnym, zakupu sprzętu, którego przydatność do ewentualnej wojny budzi wiele kontrowersji. Dorabiając się, niewiadomo jakim cudem, kilku prawdziwych specjalistów od geopolityki, strategii i koncepcji obronnych, machamy na nich rękoma i przygotowujemy się zamiast do wojny współczesnej to do wojny, "która już się odbyła", omijając jak zadżumione nowe koncepcje militarne i zamykając o czy na armię nowego wzoru. I jeśli ktoś powie, że nie do końca jest tak źle, że zaczynamy się uczyć i budować wojsko tak jak trzeba, odpowiem mu, że to i tak nie ma znaczenia, bo nie zdążymy się przygotować bo wszystko idzie jak po grudzie, pod wiatr i pod górkę...

Reformy sądownictwo i mediów, mające poszerzyć naszą samodzielność i przyczynić się do podmiotowości Rzeczypospolitej, przygotowane za późno i bez woli politycznej, zaatakowane przez opozycyjną V kolumnę i unijnych polakożerców, stały się przykładem nieudacznictwa polskich władz i pokazem zawstydzającej abdykacji z własnej woli na rzecz obcego tworu politycznego.

Wreszcie polityka antyemigracyjna wszczęta za późno i defensywnie oraz prowadzona niepewna ręką ministrów Błaszczaka i Kamińskiego zawsze dwa kroki za tym, co w danym momencie robi Łukaszenko bez elementów zaczepnych i wyprzedzających. Do tego wszystkiego przewrotna, relatywizujacy wszystko co można, pokrzykując na władzę retoryka V kolumny opozycji totalnej. Wszystko to sprawia wrażenie słabości i defensywy oraz ulegania wrażej narracji i poczynaniom białoruskiego dyktatora.

Polityka zagraniczna oraz wewnętrzna, prowadzona przez premiera Morawieckiego, przez cały czas jej trwania, oprócz niewątpliwych sukcesów gospodarczych jawi się jako polityka defensywna i wsteczna, reagująca z dużym opóźnieniem na działania antypolskie i nie mająca zdolności antycypowania oraz nie umiejąca działać zaczepnie i agresywnie, strachliwa i nieśmiała, często wycofująca się z podjętych decyzji pod wpływem interwencji innych państw. Polska koncyliacja to inna nazwa polityki tchórzliwej, kładącej po sobie uszy, krok tylko od ulegnięcia presji innych, w której nawet retoryka podszyta jest tchórzem.

To przykra konstatacja, ale takie odnoszę wrażenie, że nie ma woli politycznej aby się zmienił sposób działania polskich decydentów. Powody takiego stanu rzeczy, owej słabości państwa i rozbuchania opozycji leżą w odziedziczonym po przodkach kunktatorstwie moralnym, a przede wszystkim braku etosu polityka i dyplomaty, etosu, który zamordowały rozbiory i sowiecka, powojenna okupacja. Ale to nas nie tłumaczy. Czas pokornego czekania i patrzenia czule w oczy niegdysiejszym wrogom Polski, skończył się już dawno, ale dla wielu decydentów orkiestra nadal gra na Tytaniku zaś potrzeba działania to jedynie dowód nieodpowiedzialności domniemanych reformatorów. Czas zaś ucieka...



Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka