Dla Donalda Tuska oraz polityków i dziennikarzy z jego opcji, kiedy Premier Mateusz Morawiecki prowadził politykę z Unią Europejską w sposób spokojny i koncyliacyjny, wycofując się w imię europejskiej zgody i jedności z pewnych zaakceptowanych już przez rząd i parlament, decyzji o co wielu, w tym także moja osobą, miało do niego pretensje - był premierem nieskutecznym i nieumiejących chodzić po unijnych korytarza. Rzecz jasna była to nieprawda, nikt tak bardzo jak Morawiecki, znający doskonale angielski i rozumiejący, być może lepiej od Tuska, świat współczesnej polityki i biznesu, nie umiał rozmawiać z europejskimi decydentami. Jedynym jego błędem premiera było to, że przez jakiś czas uznawał, że polityka i dyplomacja to szlachetna szermierka odbywająca się między unijnymi traktatami a niezawisłością polskiego państwa. Jak się jednak okazało i co premier, mający bystry umysł, dość szybko zrozumiał, nie była to szermierka, ale zwykła neandertalska naparzanka na maczugi.
Kiedy więc Morawiecki sięga po własną pałę, informując Unię, że Polska będzie bronić swoich interesów wszystkimi dostępnymi Jej środkami i minęły czasy kiedy kładliśmy po sobie uszy, Donald Tusk & company informują, że cywilizowany świat zadrżał przed barbarzyństwem naszego premiera. Własną,niebywałą obłudę i dialektykę sprzedajnego jurgieltnika Tusk każe nam traktować jako uprawniony i prawdziwy komentarz polityczny, dając tym samym sygnał cieniom cienia do ataku na premier, jak choćby takiemu Marcinowi Makowieckiemu z WP, który flekuje premiera podczas wywiadu z jakimś PiSożernym profesorem udawadniajacym, że zdecydowana i twarda polityka propaństwowa Morawieckiego jest wyjątkowa szkodliwa dla Unii i dla, oczywiście...Niemiec. Ot takie porzucenie logiki, a przede wszystkim przyzwoitości
