Wrzask
Wrzask
Republikaniec Republikaniec
498
BLOG

O obrotach sfer niemieckich*

Republikaniec Republikaniec PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

Drugi sezon tasiemcowego serialu pod tytułem „Zjednoczenie Demokratycznej Opozycji” zbliża się nieuchronnie ku końcowi. Bynajmniej nie z powodu rozwikłania poplątanych wątków, czy też wyczerpania możliwości fabuły, ale za sprawą nieubłaganego producenckiego terminarza. Cztery lata, i ani roczku więcej, chyba że trzęsienie Ziemi, albo Putin o coś tam przedłuży. Dwie kolejne wyborcze wygrane nie do końca należącego do Grupy Trzymającej Władzę Elity PiS-u zapewniły widzom możliwość długiej, a bardziej wnikliwym dogłębnej obserwacji możliwości i umiejętności głównych aktorów. Projekt jednej listy, jeśli chodzi (pamiętając o proporcjonalnej ordynacji wyborczej) o liczbę uzyskanych mandatów, jest od samego początku mocno wątpliwy. Ba, więcej niż wątpliwy, jego przećwiczenie w eurowyborach dało zwycięstwo nie bynajmniej nie Zjednoczonym. Podobnie stało się na Węgrzech, gdzie jedna antyorbanowska lista skończyła tak, jak skończyła. Uważny obserwator nie ma wątpliwości, że zgromadzenie w jednym worku propozycji od skrajnego spurkizmu po pozujący na umiarkowany konserwatyzm kamyszyzm jest niebezpieczne, i może zrazić bardzo wielu potencjalnych wyborców. Skąd więc tak długotrwały wysiłek toczenia głazu pod stromą górkę sprzecznych interesów i ambicji? Taktycznie koncentracja uwagi elektoratu na tej kwestii jest wygodna, odwracając uwagę tegoż od braku jakiegokolwiek pozytywnego programu. Ośmiu gwiazdek, ani innych haseł obalenia przebrzydłej dyktatury i przywrócenia Jakbyła nie można niestety uznać za satysfakcjonującą kogokolwiek myślącego wizję rozwoju Polski w zmieniającym się gwałtownie świecie. Być może postępowanie w pełni zamierzone i przemyślane, jeśli przyjąć założenie, że liderom opozycji wystarcza zaszczyt pływania w głównym europejskim nurcie i pilnego słuchania oraz wykonywania poleceń Starszych Braci.

Zasadnicze jednak powody widzę dwa. Pierwszy to dążenie największej w tym gronie Platformy Obywatelskiej, a może raczej jej lidera Donalda Tuska, do pełnego przy pomocy jednej listy (i następującej w jej konsekwencji jednej państwowej dotacji dla koalicji wyborczej) zdominowania tej części sceny politycznej. Jedna lista to wygodne narzędzie do zminoryzowania całej konkurencji, doduszenia małych i pomniejszenia większych. Jeśli nawet nie da upragnionego zwycięstwa tym razem, to ułatwi je w kolejnych – wszak nikt nie rządzi wieczne, a obecny polski system finansowania partii politycznych znacząco utrudnia powstawanie na tym rynku nowych inicjatyw.
Drugi z powodów, może nawet aktualnie istotniejszy, ma podłoże głównie psychologiczne. Osiem lat trąbienia, że dziki i bardzo zły PiS można zwyciężyć tylko jednością, i w jedności tylko siła, tak głęboko wrył się w mózgi urobione propagandą uosabianą skrótami TVN-GW, że trudno dziś nagle powiedzieć – nie  tędy droga. Nie zrozumieją, toteż gra o udowodnienie, czy raczej odpowiednie ukazanie kto winien, czas jakiś jeszcze potrwa. Ostatnio na kozła ofiarnego tej manipulacji wyrasta Szymon Hołownia, który nadziei swoich sponsorów najwyraźniej nie spełnił.

Jak trudne i ryzykowne może być powiedzenie lemingom, że może jednak bieg w stadzie nie jest najlepszym rozwiązaniem, uświadomiła mi niedawna, dość przypadkowa rozmowa z młodym,(30+) małżeństwem. W ich domu.  Architekt i prawniczka, średniej wielkości miasto, praca w dobrych, prywatnych firmach. Dojeżdżają do niej codziennie korzystając ze zjazdu z A-4, przejeżdżając przez sporą przemysłowo-usługową dzielnicę, wyrosłą w ciągu ostatnich sześciu lat tam, gdzie wcześniej było ściernisko. Ona, bez związku zresztą z zasadniczym tematem rozmowy, powiedziała, że PiS-u, który rujnuje kraj nienawidzi. Zainteresowałem się dlaczego, i zacząłem pytać. Starannie unikając ideologii, konstytucji, a nawet sądownictwa. Tylko kwestie zawodowe, bytowe, gospodarcze, regionalne. Po pięciu minutach wyszła, trzaskając drzwiami. Za chwilę wróciła, by zaproponować mi środek uspokajający. Na  pytanie, kto z nas wyszedł trzaskając drzwiami i dlaczego, też nie umiała odpowiedzieć.

Mimo wszystko, skoro tak czy siak czas pędzi nieubłaganie, zapewne list wyborczych po opozycyjnej stronie zobaczymy kilka. Samodzielne Platforma i Lewica, PSL plus Hołownia oraz wyborczy duet egzotyczny, czyli sojusz postgowinowskich eliciarzy z zadymiarzami z Agrounii. O wyniku prorokować za wcześnie, wszelkie sondaże to dziś jeszcze wróżenie z fusów. Zbyt wiele zmiennych może nań wpłynąć, od rozwoju sytuacji międzynarodowej z wojną na Ukrainie w pierwszym rzędzie, po wyniki gospodarcze i kwestię KPO. Wszystko jednak wskazuje, że platformerskie podchody pod lewicowy elektorat, oraz hołowniano-peeselowskie zakusy na bardziej przechylonych ku centrum zwolenników Platformy będą powodem niekoniecznie dżentelmeńskiej rywalizacji. I rozłożenie się głosów, i ewentualne zepchnięcie niektórych list poniżej progu wyborczego na ostateczny podział mandatów mogą wpłynąć bardzo zaskakująco.

Póki co gospodarczego krachu nie widać, nie zamarzamy też bez węgla i gazu, toteż możliwość podjęcia produkcji trzeciego sezonu hitowego serialu o Demokratycznej Opozycji jak najbardziej istnieje. O ile PiS nie przewróci się gdzieś znów spektakularnie przez własne nogi.




*Tytuł zapożyczony od Prawdziwej Prezydent wyłącznie na prawach cytatu, której to Pani Małgorzacie Kidawie- Błońskiej pragnę w tym miejscu serdecznie podziękować.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka