Obawiam się, że obecny premier swoim zwyczajem pozostanie dłużny odpowiedzi, więc z pewnym ociąganiem postaram się go zastąpić, dając krótki wykład insultaturologii blogerskiej.
Najpierw należy zastanowić się nad wyborem miejsca, z którego będziemy ciskali obelgi. Pięknie rzucone "ty łajdaku" na blogu przeciwnika daje pozytywny kop w nasze ego - niestety krótkotrwały, albowiem nasz kontrahent jednym kliknięciem myszki wyśle zapewne nasze genialne sformułowanie w niebyt, odpowie (nie będziemy chcieli tego przyznać sami przed sobą, ale taka jest prawda) co najmniej równie błyskotliwie i zablokuje nam po wsze czasy możłiwość umieszczenia repliki.
Pozostają nam dwie możliwości - ostra odpowiedź na własnym blogu, albo jeśli takowego nie posiadamy skorzystanie z łaskawej gościny u któregoś z życzliwych blogerów. W pierwszym porywie chcemy się oczywiście poskarżyć, jak to bloger Coryllus, Toyah, Pantryjota, Eska (te nicki będą się przewijały przez cały ciąg wykładu - jeśli nie znasz ich twórczości, to właściwie nie masz co dalej czytać) nas zbanowali za zupełną niewinność. Powstrzymaj, drogi czytelniku, ten popęd, nie rób z siebie łajzy, weź ban na klatę niczym burszowską bliznę i czekaj sprzyjającej okazji, trenując spontaniczne repliki na przyszłość.
Są blogerzy, którzy w imię fałszywie pojętej wolności słowa użyczają pola komentarzy na prywatne vendetty, niekończące się litanie mniej lub bardziej błyskotliwych pyskówek, burd i obscenów. Niektórzy posuwają się w tej obronie wolności wypowiedzi tak daleko, że pozwalają innym ciskać obelgi na siebie. Owszem, większość tego menelstwa blogowego, różne horochy, klossy i beem.deepy kąsa bezzębnie i niegroźnie, z racji deficytów umysłowych nie potrafiąc zadać jednego celnego ciosu. Ale swoją działalnością w krótkim czasie potrafią zamienić interesujący nawet blog w ponurą, podmiejską spelunę, w pilnej potrzebie zatrudnienia profesjonalnego wykidajły. Być może są amatorzy tego rodzaju egzotycznych atrakcji, ale ile można.
No więc u siebie. Aha, i pamiętamy, nie wolno się skarżyć, nie należy odsłaniać swojego wewnętrznego mięczaka. Chyba, że mamy w sobie ognisty talent drama queen, którym obdarzone są niektóre z koleżanek z S24. To bardzo przydatny talent, pozwala takiej jednej z drugą na skuteczne działania zaczepno-obronne - najpierw zbluzgać nieszczęsnika a potem wydrzeć mordę, jak niesprawiedliwie ją potraktowano. NIektórzy lubią się łapać na te numery, bo "kobietę biją". Jestem feministą i uważam, że kobiety zasługują na takie samo traktowanie jak mężczyźni.
Istnieje jeszcze jeden wariant, jak się okazuje grasujący w S24 dość powszechnie - korepondencja prywatna. Z bluzgami - nie dalej niż kilka dni temu przykład takiego obelżywego listu zaprezentował u mnie @jozefmoneta. Nie wiem z jakich przyczyn panuje przekonanie, że adresat obelżywego listu postępuje niehonorowo albo nawet bezprawnie publikując jego treść. Nic bardziej błędnego. Zachowanie nadawców niechcianych listów porównać można do groomingu sieciowych pedofilów - tak jak i oni starają się stworzyć pozór intymności, bliskości i fałszywego zaufania. To zjawisko pokrewne do cyberstalkingu i cyberbullyingu. Jeśli czujesz, że nadawca niechcianego listu narusza twoją integralność emocjonalną, jeśli czujesz niechęć do prób zbliżenia, jeśli cała sytuacja jest dla ciebie nieprzyjemna - to masz jak najbardziej rację. Najlepszym sposobem pozbycia się stalkera jest wydobycie na światło dzienne, wyeksponowanie opublikowanie dowodów jego działalności - bo nie bez przyczyny działa z ukrycia. Pamiętaj - korespondencja wysyłana do ciebie należy do ciebie i możesz ją ujawnić w jakich okolicznościach masz ochotę.
No dobrze, ale jak lżyć skutecznie, jakich używać środków wyrazu, jakie określenia są najskuteczniejsze? To zależy, czy chcemy przypodobać się czytającej publiczności - wówczas traktujemy obelżywe pisanie jak każdą inną dziedzinę twórczości literackiej, przykładamy staranność do wyboru odpowiedniego stylu, styl z kolei dopasowujemy do oczekiwań publiczności. Przyciągamy uwagę czytelnika tytułem, dobierając drastyczne, choć nie odstręczające sformułowania, chętnie umieszczając w tytule wpisu nick celu naszego pamfletu. Dbamy, by nauki naszych niezbyt interesujących nauczycieli języka ojczystego wykorzystać na maks. Czytamy, czytamy, czytamy mistrzów, studiujemy ich sposoby, rozbieramy na części składowe i analizujemy budowę udanego paszkwilu. Cyzelujemy styl, szukamy własnych, oryginalnych środków wyrazu, by wyróżnić się z tłumu, gęstwiny drobniejszych paszkwilantów.
Jak pisałem już gdzie indziej mistrzem paszkwilantów i oszczerców S24 jest niewątpliwie bloger Coryllus. Ciągle jeszcze jednak pracuje nad sobą i nie pozwala sobie na leniwy odpoczynek i syte samozadowolenie. Oto przykład jednej z jego miniatur:
http://coryllus.salon24.pl/489867,instytut-wolnosci-poluje-na-jareckiego-zapisy-do-nagonki
Tutaj zaś przykład zupełnie nieudanej repliki ze strony ofiary ataku Coryllusa:
http://brockleysid.salon24.pl/489875,coryllusowi-w-odpowiedzi#comment_7356331
Co to w ogóle jest:
Ponieważ dobrodziej salonowy, rozdzielca talentów i kreator gustów Coryllus w swojej kolejnej notce przyczepił się do mnie, czuję się zobowiązany i wdzięczny. A z wdzięczności płyną same dobre rzeczy, stąd specjalny utwór w hołdzie jego talentowi.
Czy autor w ogóle wie, o co mu chodzi? Skąd ten infantylny wstęp a im dalej, tym więcej mizdrzenia się. Czy autor chce dopierdolić Coryllusowi, czy mu się chce podlizać, wywracając się na grzbiet, odsłaniając bezbronnie brzuch i pojednawczo machając śmiesznie łapkami?
Gabriel Mruczajła? Jeśli autora nie stać na więcej niech nawet nie próbuje.
Bloger Pantryjota wykazuje stałą wysoką formę. Nazywanie ofiary Golonką jest być może mało finezyjne, ale daje przewagę w ataku i skutecznie łamie linię obrony przeciwnika. Niezła jest Eska, niedostatki stylu i umysłu nadrabiająca dziką szarżą i koszarowymi skojarzeniami. Skąd u Eski znajomość koszarowego języka nie wiem, być może z fascynacji zjawiskiem kibolstwa stadionowego. Jak tam z tym jest, niech jej wyjdzie na zdrowie.
Dla większości jednak blogerów i komentarzowych trolli wartością samą w sobie jest bolesne dopierdolenie przeciwnikowi. Dla wielu z nich jest to jedyną zresztą motywacją ich nieistotnej egzystencji.
Jak więc powinien postępować paszkwilant stawiający pierwsze kroki?
Oto przygarść skutecznych porad.
- Dobrze jest wyczuć słaby punkt adwersarza. Czasami jest trudno i narażamy się na przestrzelenie bramki. Grubas być może nie zareaguje na aluzje do swojej tuszy, bo zżył się z nią, polubił, a ewentualne ataki spływają po nim jak woda po kaczce. Grafoman zdaje sobie sprawę z nikczemności swojej pisaniny i nie ukąsimy go od tej strony. Nie warto nawet próbować.
- Czułym punktem jest prowadzenie się przodków. Nazwanie matki kobietą lekkich obyczajów, wydawałoby się stary i zgrany gimmick, potrafi ubóść boleśniej, niż byśmy się spodziewali.
- Antysemicie możemy zawsze napisać, że jego prababka czuła była na żydowskie złoto i brylanty, a owocem jej emocji jest nasz kolega. To sposób skuteczny, bo bardzo prawdopodobne, że mamy rację i znaleźliśmy wyjaśnienie antysemickiego opętania. Możemy dołożyć w formie bonusa pytanie ile w rodzinie uchowało się pożydowskiego szabru i w czyim domu mieszka i obserwować z wygodnego fotela szybki rozpad osobowości. No bo kto w Polsce nie zaopiekował się porzuconą menorą czy innym drobiazgiem?
- Homofoba nieźle jest podejrzewać o skłonność do własnej płci. Prawie zawsze celnie, bo i niby skąd jego pasja, jeśli nie z osobistych, głęboko skrywanych obsesji.
- Kobieta zawsze może niewinnie stwierdzić, że dyskutant ma małego, spodziewała się zresztą małego, ale nie aż tak. Najlepiej działa w kontaktach osobistych, zwłaszcza gdy obie strony mają ze sobą doświadczenia intymne, ale da się z powodzeniem użyć i w debacie publicznej.
I jeszcze tylko kilka zasad, którymi powinien się kierować samuraj:
- Nie masz przed sobą dyskutanta, nawet nie przeciwnika, tylko cel i przedmiot. To pozwoli ci uzyskać konieczny dystans, albowiem:
- Twoim celem jest zabić. Jeśli jesteś niewolnikiem konwenansów, dobrego wychowania, jeśli nie jesteś zdecydowany zabić, to nawet nie rozpoczynaj, bo już na starcie przegrałeś. Nie oczekuj przegranej, nie po to rozpoczynasz walkę, tylko:
- Oczyść serce z emocji. Współczucie, strach, pogarda, litość spowodują, że zgubisz cel i będziesz się zajmował grzebaniem w swojej duszy miast dokonać dzieła.
Powodzenia, drogi czytelniku.
PS. Z okazji tak ważkiego tematu zdejmuję bany. Nie nadużywajcie mojej wspaniałomyślności.
Inne tematy w dziale Rozmaitości