Listpadowy spacer
Listpadowy spacer
Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
2174
BLOG

4 czerwca świętem narodowym? Jak najbardziej

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 104

 Na stronie internetowej Gazety Wyborczej napotykam na krótki wywiad z Władysławe Frasyniukiem 4 czerwca ważniejszy od 11 listopada

W wywiadzie czytam:

Uważa pan, że w naszej historii 4 czerwca jest ważniejszy niż 11 listopada?

- Dla współczesnej Polski na pewno tak, bo fundamentem naszej wolności jest sierpień 1980 r. i Okrągły Stół. A my celebrujemy 11 listopada, odwołujemy się do międzywojnia, roztrząsamy spór polityczny między Piłsudskim a Dmowskim, zastanawiamy się, ile z ideologii i siły politycznej ONR przetrwało do naszych czasów. Dlaczego nie odwołujemy się do siły dialogu i kompromisu? Udało nam się rozmontować w ten sposób zbrodniczy system. I to nie tylko u siebie. Zasiadając do Okrągłego Stołu, urzeczywistniliśmy hasło "Za wolność waszą i naszą".

Zaraz, zaraz, pomyślałem sobie, ja skądś te sformułowania znam?

No i proszę,  nie tak dawno Jarosław Kaczyński, teraz okazuje się, że jestem czytany przez legendę Solidarności:

Pisałem o 4 czerwca tutaj:

http://tekstykanoniczne.salon24.pl/122443,balkany

Jest 4 czerwca, wystarczy za wielkie wydarzenie na całe pokolenie. W skali historii Polski ważniejsze niż lokalny przecież 3 Maja. Jeśli ktoś twierdzi (a wielu takich), że 4 czerwca niegodny, bo skażony kompromisem, to przypomianm, że 3 Maja był skażony jeszcze bardziej - regularnym zamachem stanu, dokonanym przez mniejszość sejmową. A tym, którym zbrakło rozliczeń i drzew obwieszonych komunistami przypominam 9 maja i 28 czerwca 1794 r w Warszawie. Raz wystarczy.

I tutaj:

http://tekstykanoniczne.salon24.pl/108951,na-4-czerwca-roku-1989

A przede wszyskim tutaj:

http://tekstykanoniczne.salon24.pl/471962,moj-glos-odrebny-na-cholere-nam-13-grudnia

Czy tylko ja uważam, że lepszą okazją do świętowania, obchodzenia i marszów, jeśli już, jest jednak 4 czerwca? Czy koniecznie trzeba obchodzić (to się nazywa czcić - wiem, wiem) narodowe klęski, a wypinać się na narodowe zwycięstwa?

Trudno więc mi nie zgodzić się ze słowami Frasyniuka. 4 czerwca to największy wkład Polski i polski w historię najnowszą, to ukoronowanie procesu, który rozpoczął się 9 lat wcześniej i doprowadził do rozmontowania jednego z najbardziej opresyjnych systemów politycznych współczesnego świata. Komunizm wydawał się wieczny, nienaruszalny, układ sił w świecie zabetonowany, podział na demokratyczny Zachód i komunistyczny Wschód stabilny i obliczony na stulecia.

Tysiące krermlologów i sowietologów na setkach uniwersytetów tłumaczyło, dlaczego komunizmu nie da się obalić ani rozmontować, nieliczni dysydenci ze Wschodu podziwiani byli za swoją odwagę, ale przez "poważnych" decydentów nie brani na serio.

Europa na różne sposoby układała sobie to wspólne posłanie z nielubianym partnerem, teorie współżycia mnożyły się, wszystkie nastawione na utrzymanie status quo, bo każde naruszenie istniejącego porządku groziło destabilizacją, wojną na skalę światową, atomowym zniszczeniem.

Przecież pozbycie się drugiego ze współczesnych szalonych systemów politycznych wymagało milionowych ofiar, zniszczenia połowy Europy, skąd by więc Europa miała wziąć siły i determinację by zająć się problemem, powiedzmy sobie szczerze, niezbyt ważnych, wschodnich, stepowych peryferii, w cywilizacji europejskiej uczestniczących dorywczo i niczym szczególnym w historii tej lepszej części kontynentu nie zapisanej?Odpisano tę część Europy na straty, zapuszczali się tu czasami nieustrzaszeni reporterzy największych gazet, by opisać szarzyznę, beznadzieję, opresję, wlokących się za nimi agentów służb bezpieczeństwa i dziwne zwyczaje zamieszkujących ją prymitywnych ludów porozumiewających się dziwnymi językami z przewagą guturalnych dźwięków. Jeśli zostali za zbytnie wścibstwo wyrzuceni przez niemających poczucia humoru pułkowników przesiadujących w przesiąkniętych dymem papierosowych gabinetach gdzieś na Rakowieckiej (?), to były to jedynie dodatkowe punkty do lansu i zasługi do wymienienia w cv.

Highly educated intelectuals znaleźli się z dnia na dzień bez pracy, gdy armia wąsatych Ziutków w kufajkach, z zapałem ćmiących miejscowe marki papierosów, a w niedzielę gromadnie uczestniczących w maszach i sumach i zamaszyście żegnających się krzyżem, w jednym z tych dziwnych krajów za żelazną kurtyną uparła się, by wywalić system na śmietnik - w przenośni i dosłownie. I udało im się, od przyspawanych kół wagonów kolejowych, przez strajki na styropianie, po pokojowe zwycięstwo. Bo wygląda na to, że Ziutki wiedziały o czymś, czego nie wiedzieli intelektualiści - dobrze przyłożonym łomem w odpowiednich rękach operatora da się poruszyć - krok po kroku i cierpliwie - każdą konstrukcję. A gdy już konstrukcja się chwieje można ją ostrożnie i z namysłem zacząć demontować. 

Więc tak, tym wąsatym Ziutkom, zaludniającym peryferyjny kraj na obrzeżach rozległego stepu eurazjatyckiego należy się narodowe święto w ten dzien. Nawet gdyby poświęcili ten słoneczny, wolny od pracy dzień na marnotrawienie w czasie nabożeństwa, pikniku i grilla, wyjazd do rodzinnej wsi, miast maszerować w pochodach z flagami.

A jeśli nawet powyższe wywody was nie przekonały, to pomyślcie przez chwilę - czy zdrowy rozsądek nie podpowiada, że jasny, ciepły, kwietny dzień czerwcowy nie jest milszy do świętowania, niż ponury, deszczowy, depresyjny i ciemny listopad.

 

 

 

Zobacz galerię zdjęć:

Słońce pojawiło się na chwilę i znikło
Słońce pojawiło się na chwilę i znikło Dlaczego nikt mnie nie poinformował, że to koniec sezonu wegetacji? Lubię czerwone Lubię zielone Ptasia stołówka 1 Ptasia stołówka 2 Lubię czerwone. Tutaj głóg. Śnieguliczki Dużo śnieguliczek Jak się schowam w gałęziach nikt mnie nie wypatrzy. Halo, halo, jestem niewidoczny, ha ha Listopadowy spacer

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (104)

Inne tematy w dziale Kultura