Starosta Melsztyński, wczoraj,
, poświęconą wydarzeniom pod katedrą w argentyńskim San Juan: „O, coś nowego, do tej pory bywało odwrotnie, tzn. zwyrodnialcy katoliccy atakowali homoseksualistów w aktach wyjątkowego zezwierzęcenia”.
Być może była to zamierzona ironia, ale przypuszczam że wątpię. Raczej doczekaliśmy kolejnej fenomenalnej definicji: dżenderyzm czyli odwet na katolikach.
Prawda jakie to nowoczesne? Och, ach. Jakie postępowe. Normalnie samo sedno, najprawdziwsze. Sedno marksizmu kulturowego. Czyli miłośśśś..., przyjaźźźź..., muuuzyyykaaa..., tolerancjaaaaa... I pod but wrednych katoli, pod but. I z baśki. I do kruchty z nimi, do kruchty.
Siejecie wiatr, głupcy. Róbcie tak dalej, doczekacie burzy. Już krocza wam tarmosi, w dziąsła zagląda, kudły rozwiewa. Zbierzecie, coście posiali.
PS. Kontynuujemy nostalgię lat osiemdziesiątych? Jasne. W poprzednim odcinku zakochiwaliśmy się w Kim Wilde. Tym razem serce nam żwawiej uderza do ekscentrycznej Kate Bush. Czy tylko ja wyczuwam w powietrzu revival tapirowanych stogów siana i poduszek na ramionach? I złota lama, koniecznie złota lama, lata osiemdziesiąte bez złotej lamy wydają się takie szare. Just enjoy, relax and be yourselves, znów jesteśmy młodzi, gibcy, opromienieni błyskiem stroboskopów królowie dyskotek: