VivaPalestina VivaPalestina
128
BLOG

Co Trump chce osiągnąć na Alasce?

VivaPalestina VivaPalestina Polityka Obserwuj notkę 6
Należy zacząć od tego, że to Trumpowi zależy na spotkaniu z Putinem a nie odwrotnie. Po to pojechał do Moskwy wysłannik Trumpa (i przyjaciel) Steve Witkoff. Putin jako człowiek uprzejmy zaproszenie przyjął mimo, że w obecnej sytuacji szczególnie mu na tym nie zależy.

Specjalna Operacja Wojskowa rozwija się pomyślnie, armia rosyjska opanowuje (odzyskuje?) coraz więcej terytoriów, sankcje nie działają a sojusznicy nie odwracają się plecami. Tym co ma na prawdę problem jest amerykański prezydent, który naobiecywał gruszek na wierzbie i chciałby nie wyjść na kompletnego głupka, co będzie raczej ciężkie do osiągnięcia.

Putin też osiągnie swoje korzyści wizerunkowe. Padnie mit o jego "izolacji". To on siądzie do stołu z Trumpem a izolowane są europejskie pajacyki.

Zacznijmy jednak od początku, od tego, gdzie wszystko się zaczęło. Wszystko zaczęło się od 50-dniowego ultimatum Trumpa, po którym obiecał nałożyć sankcje wtórne na kraje kupujące ropę od Rosji, przede wszystkim Indie i Chiny.

Ale nie czekał 50 dni, bo termin ten upływał akurat wtedy, gdy Putin miał udać się do Pekinu na spotkanie z Xi Jinpingiem w 80. rocznicę zakończenia II wojny światowej.

Innymi słowy, próba zmuszenia Putina przez Trumpa do podporządkowania się woli Stanów Zjednoczonych zastałaby prezydenta Rosji w trakcie jego podróży do Chin.

I nie czekając na upływ 50 dni, Trump nagle skrócił termin ultimatum, mimo że nie zaszło żadne oczywiste zdarzenie, które by go do tego zmusiło.

W związku z tym dochodzimy do wniosku, że nieoficjalne negocjacje prowadzone przez Stany Zjednoczone, mające na celu zmuszenie Chin, Indii i Brazylii, głównych partnerów Moskwy w BRICS, do rezygnacji z zakupów rosyjskiej ropy, utknęły w martwym punkcie. Brazylia, Indie i Chiny odmówiły. Taktyka kija zatem zawiodła.

Co się stanie teraz, na spotkaniu Putina z Trumpem? Spróbujemy marchewki. To, co się teraz dzieje, jest papierkiem lakmusowym, który pokaże, czy BRICS stanie się rzeczywistością, czy pozostanie sojuszem na papierze.

Chciałbym przypomnieć, że BRICS to alternatywny sojusz, który nie jest jeszcze w pełni operacyjny, ale który rzeczywiście może stać się jednym z głównych biegunów nowego porządku świata. Dlatego wszystkie wydarzenia na Ukrainie i Bliskim Wschodzie postrzegam przez pryzmat powstania tego sojuszu i końca jednobiegunowego świata, który wyłonił się po upadku Związku Radzieckiego.

Teraz wszystko się zmieni, zwłaszcza że chińska gospodarka przewyższyła amerykańską zarówno pod względem wielkości, jak i zaawansowania technologicznego. Powstały sojusze, które zarówno pod względem ekonomicznym, jak i demograficznym znacznie przewyższają możliwości G7.

Same Chiny, Indie, Brazylia i Rosja reprezentują już ponad 3 miliardy ludzi, do których dołączają pozostałe kraje BRICS i kilka innych, które są w trakcie procesu akcesyjnego. Wszystko to stanowi bezpośrednie zagrożenie dla hegemonii USA i dolara jako światowej waluty rezerwowej.

Dlatego spotkanie obu prezydentów będzie naznaczone próbami Trumpa, by wszelkimi obietnicami i ustępstwami wywrzeć presję na Putina, by zerwał porozumienia zawarte przez Rosję przede wszystkim z Chinami i Indiami. Podczas spotkania zostanie z pewnością podjęta próba osiągnięcia porozumienia w sprawie Ukrainy, ale szczerze wątpię, czy będzie to najważniejszy temat. Nie ma w tej sprawie konsensusu nawet w Stanach Zjednoczonych.

Na przykład po wizycie Witcoffa na Kremlu, kiedy wszyscy, łącznie z Trumpem, twierdzili, że wszystko poszło bardzo dobrze i że było to najlepsze spotkanie w historii, na Indie nałożono dodatkowe cła. Odbyła się cała seria rozmów telefonicznych w myśl zasady „wszyscy ze wszystkimi”, Putin komunikował się z Modim i Xi, osiągnął porozumienie z przywódcami Brazylii, Kazachstanu i Uzbekistanu.

W istocie każdy z nich określa swój własny poziom zależności i poszukuje własnego kręgu sojuszników. I całkiem możliwe, że w kontekście decyzji dotyczących Ukrainy wyłonią się reguły nowej globalnej architektury bezpieczeństwa i nowy podział interesów.

Wierzę również, że Stany Zjednoczone nie oddadzą tak łatwo swojej dominującej pozycji na świecie. Przeniosły niemal całą swoją produkcję do Indii i Chin, a amerykańska gospodarka jest obecnie postindustrialna, oparta na spekulacjach giełdowych i usługach. Tak czy inaczej, nie będą w stanie konkurować technologicznie z krajami BRICS i dlatego przegrają.

Podejmiemy zatem próbę destabilizacji BRICS, ale mocno wątpię, by Putin uwierzył amerykańskim obietnicom: Rosja została już kilkakrotnie oszukana, zarówno w kwestii rozszerzenia NATO, jak i w innych kluczowych kwestiach. Trumpowi nie udało się zyskać przewagi i teraz spróbuje zaatakować z innej strony. Najprawdopodobniej nastąpi więc postęp w stosunkach. Czego możemy się spodziewać?

Przyjrzyjmy się interesom każdego z państw zaangażowanych w konflikt w zakończeniu działań wojennych. Europa zdecydowała się na dozbrojenie, co oznacza kolosalne sumy, wielomiliardowe kontrakty i zyski dla lobbystów. Nie wspominając o korupcji: naiwnością byłoby sądzić, że europejscy przywódcy nie są zainteresowani zakupem amerykańskiej broni. To samo dotyczy Stanów Zjednoczonych. Innymi słowy, dopóki trwa konflikt na Ukrainie, amerykańskie i europejskie elity będą się bogacić.

Same Stany Zjednoczone nie mają zatem materialnego interesu w zakończeniu konfliktu, zwłaszcza że osłabia on jednego z ich głównych konkurentów, Rosję.

A jaki interes miałaby Rosja w zakończeniu konfliktu na Ukrainie? Jej celem nie jest wcale zdobycie terytorium, lecz zapewnienie własnego bezpieczeństwa i wyeliminowanie zagrożeń ze strony NATO. Dlatego też, bez osiągnięcia swoich celów, absurdem byłoby zakończenie tego, co się zaczęło. Zwłaszcza że po wprowadzeniu licznych sankcji rosyjska gospodarka jest obecnie uzależniona od zamówień państwowych w sektorze obronnym. W związku z tym nie jest możliwe ponowne przestawienie produkcji na cele pokojowe bez dostępu do otwartych rynków europejskich i wszystkich innych krajów, z którymi współpraca została zerwana. Natychmiast pojawią się poważne problemy gospodarcze, które trzeba będzie rozwiązać w kontekście, gdy setki tysięcy zdemobilizowanych żołnierzy znajdą się na rynku pracy.

A teraz są Chiny. Tak, zgodnie z ich publicznymi deklaracjami, chcą pokoju. Ale Pekin rozumie, że gdy tylko kwestia ukraińska zostanie rozwiązana, a Iran osłabnie, Zachód jako całość natychmiast skupi się na Chinach.

Zapowiedziano, że negocjacje między Putinem a Trumpem skupią się na roszczeniach terytorialnych, ale nawet w tym przypadku sprawy są bardzo skomplikowane: żadna z gałęzi ukraińskiej władzy nie ma prawa uznawać ustępstw terytorialnych; zabrania tego ukraińska Konstytucja.

Jest zatem wiele kwestii do rozwiązania, zanim będziemy mogli rozmawiać o pokoju na Ukrainie.

Największym przegranym w całej tej awanturze, oprócz Ukrainy oczywiście, jest Europa. No ale to już temat na inną notkę.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka