Obraz stworzony przez sztuczną inteligencję.
Obraz stworzony przez sztuczną inteligencję.
Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki
140
BLOG

Do naszych zwolenników Donalda Trumpa

Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 16
Wczoraj obejrzałem rozmowę Piotra Zychowicza z prof. Bogdanem Góralczykiem w „Historii Realnej”. Profesor powiedział tam coś, co i ja od dawna uważam: Trump to nie jest polityk, lecz biznesmen. On myli politykę z biznesem. Bardzo bym chciał, żeby – jeśli już ktoś się myli – był to prof. Góralczyk i ja w ocenie Trumpa a nie Donald Trump w tym co robił na Alasce… Bo jeśli Trump naprawdę nie odróżnia polityki od biznesu, to strach się bać... Dlatego jedno ostrzeżenie do polskich wielbicieli Trumpa: bądźcie naprawdę ostrożni. Dziś żadna wypowiedź nie ginie… Zwłaszcza w Internecie…

Bez zbędnych wstępów przejdę do rzeczy.

Po pierwsze. Kryzys liberalnej demokracji jest faktem. Rozumiem, że można jej nie lubić – sam też nie jestem entuzjastą tego, w co się w niektórych swoich wymiarach, zamieniła, szczególnie w wymiarze spraw obyczajowych i światopoglądowych. Rozumiem również tych, którzy mają poczucie, że liberalna demokracja nie zajmuje się już problemami zwykłych obywateli. Rozumiem więc odruch buntu wobec niej.

Po drugie. Rozumiem, że taki bunt – nawet ślepy – mogą przejawiać wyborcy. Mogą chcieć „ukarać” liberalną demokrację i jej obrońców, głosując na kogokolwiek, kto ją krytykuje i obiecuje jej koniec. Zwykłym wyborcom wolno więcej, nawet jeśli postępują nierozsądnie. Ilustracją takiej postawy jest wypowiedź jednego z Amerykanów, który W jednym z reportaży ze Stanów, który oglądałem powiedział: „Wiem, że Trump to łajdak, ale przynajmniej pogoni tych drani z Waszyngtonu.”

Po trzecie. To, co można jeszcze zrozumieć u wyborców, jest – moim zdaniem – niedopuszczalne u polityków. Politycy, nawet jeśli nie lubią liberalnej demokracji, nie powinni kierować się zasadą, że każdy jej krytyk zasługuje na poparcie. Dlaczego? Bo politycy muszą brać pod uwagę interes własnego państwa.

I tutaj dochodzimy do kwestii polskich zwolenników Donalda Trumpa. Mogę zrozumieć, że pociąga ich jego krytyka liberalnej demokracji czy lewicy. Ale w polityce – zwłaszcza tej prowadzonej przez państwo – powinien decydować przede wszystkim strategiczny interes Polski.

Czy naprawdę warto było, tylko dlatego, że Trump jest symbolem buntu wobec amerykańskiej liberalnej demokracji i przeciwnikiem lewicy, skandować w polskim Sejmie: „Donald Trump, Donald Trump”? Nic nie jest jeszcze ostatecznie przesądzone, ale jego gesty wobec Putina – czerwone dywany i „przyjaźnie” okazywane na Alasce – są naprawdę złą prognozą.

Czy w tej sytuacji warto wciąż w każdej wypowiedzi wychwalać Donalda Trumpa? Czy warto – jak czynią niektórzy prezydenccy ministrowie – stale podkreślać, że to właśnie oni mają kontakty z Trumpem, a nie rząd? Może ostatecznie nie zakończy się to dla Polski źle, ale obserwując ostatnie wydarzenia – trudno mieć takie nadzieje. Oby nie okazało się na koniec, że cała ta „wielka bliskość” i „specjalne kontakty” na nic się nie zdały, a nasi wielbiciele Trumpa zostali z nimi jak Himilsbach z angielskim.

Wczoraj obejrzałem rozmowę Piotra Zychowicza z prof. Bogdanem Góralczykiem w „Historii Realnej”. Profesor powiedział tam coś, co i ja od dawna uważam: Trump to nie jest polityk, lecz biznesmen. On myli politykę z biznesem. Bardzo bym chciał, żeby – jeśli już ktoś się myli – był to prof. Góralczyk i ja w ocenie Trumpa a nie Donald Trump w tym co robił na Alasce… Bo jeśli Trump naprawdę nie odróżnia polityki od biznesu, to strach się bać...

Dlatego jedno ostrzeżenie do polskich wielbicieli Trumpa: bądźcie naprawdę ostrożni. Dziś żadna wypowiedź nie ginie… Zwłaszcza w Internecie…

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka