Pisząc notki, których zasięg rzadko przekracza 200 czytelników, głupio było by pretendować do pozycji siły sprawczej krajowych wydarzeń.
W szczególności musi dotyczyć to także moich notatek dotyczących kwestii energetycznych.
Tutaj musi wystarczyć mi przyjemność dostrzegania ewentualnych czasowych związków moich zapisów z rzeczywistymi wydarzeniami.
Więc miło mi jest, kiedy dzień po wtorkowym strofowaniu urzędników energetycznego ministerstwa, którzy, pierwotnie odbiorcom indywidualnym przerażonym i zdezorientowanym skrajnie wysokimi prognozami rachunków za energię elektryczną, radzili rozpoczęcie indywidualnych negocjacji z państwowymi firmami energetycznymi, urzędnicy ci ostatecznie ogłaszają podjęcie, w tym zakresie, działań instytucjonalnych.
Pierwotnie ich wyśmiałem, jak się okazało niezasłużenie, skoro już dzień po moim wpisie Pani Hennig-Kloska napisała na X:
"Spółki energetyczne mają obowiązek stosować się do obowiązującego prawa i poinformować odbiorców o aktualnych prognozach. Zwróciłam się do Ministerstwa Aktywów Państwowych i Urzędu Regulacji Energetyki, by podjąć działania i skorygować rachunki" — napisała Hennig-Kloska na platformie X.
"Nie po to rząd podejmował działania, by ratować obywateli przed dużymi podwyżkami cen energii, by teraz martwić się horrendalnymi podwyżkami, które są w części prognoz, a których w rzeczywistości nie ma" — dodała ministra."
Jest oczywiste, że już wcześniej miała zamiar aktywnego rozwiązania trudnej sytuacji odbiorców, a, komentowane przeze mnie i wyglądające na głupawe, dywagacje jej wice miały tylko charakter świadomego testowania poczucia humoru odbiorców energii!
W tej sytuacji pozostaje mi satysfakcja, że zdołałem nie pozostać w tyle ze swoja intuicją!
Takie sukcesy nie zdarzają się zbyt często, dlatego też tak dobrze pamiętam swoje notatki z 29 i 30 listopada ub. roku.
Dziś ciągle miło uświadamiać sobie, że co prawda rząd nie podzielił mojej krytyki pozbawienia Orlenu środków na dalszy rozwój i "swoje" zrobił, ale nie wsparł (co najmniej do tej pory) idiotycznej propozycji poselskiej dotyczącej nałożenia na polskich wytwórców energii elektrycznej nieznanego nigdzie ryzyka wyłączności obrotu energią za pomocą giełdy (100% obligo giełdowe).
Miło uwierzyć, że minister Hennig-Kloska myślała podobnie jak ja, a całkiem odmiennie od posłanki o, przypadkowo (?) tym samym jak ona nazwisku!
Ponownie miło wrócić wspomnieniami do historycznych zbieżności własnego pisania z zaistniałymi faktami!
Oczywiście trzeba znać własne ograniczenia. Można, tak jak ja w listopadzie, wyśmiewać nieporadność w przepychaniu wsparcia dla lądowych wiatraków, ale trudno będzie udowodnić związek jesiennych kpin z uruchomieniem obecnie profesjonalnej procedury tworzenia nowej regulacji.
Zważywszy na historycznie przypadkową zbieżność mojej pisaniny i rzeczywistości pozostanę, póki co, w niepewności co do powiązania moich wtorkowych przemyśleń dotyczących możliwości manipulowania rynkiem przez krajowych producentów energii elektrycznej z działaniami organów kompetentnych do zwalczania takich nieprawidłowości.
Świadomość zagrożeń pojawiła się na podstawie publicznej wypowiedzi Prezesa PSE, który jednak nie podzielał chyba mojego ostrego stanowiska.
Temu pewnie można przypisać brak złożenia przez Prezesa zawiadomienia o możliwości karalnych manipulacji , co logicznie skutkuje brakiem odpowiednich reakcji organów kontrolnych i organów ścigania.
Widać, że nie każde pisanie na S24 ma powiązanie z realną rzeczywistością. W przypadku insynuowanych przeze mnie działań prawnie zabronionych najlepszym zaprzeczeniem będzie oczywiście kolejna wypowiedź Prezesa PSE, który w sposób zdecydowany potwierdzi zaniknięcie lub wręcz niezaistnienie zgłaszanych wcześniej przez niego nieprawidłowości.
Na fakt prowadzonej i trwającej wciąż, w tym zakresie, analizy wskazuje niewątpliwie jedna z ostatnich notatek Grzegorza Onichimowskiego na X.
Tekst wygląda jak niżej:
"Największym zaniedbaniem i błędem polskiej transformacji energetycznej byłoby wytworzenie w społeczeństwie przekonania, że ceny energii wyznacza rząd. Następne w kolejce byłyby mieszkania i salceson do odczyniania uroków."
Wiem, że Grzegorz jest nie tylko ekspertem rynku energii. Jest niewątpliwie zwolennikiem wolnego rynku w jego najbardziej kanonicznej postaci, stąd uwaga dotycząca mieszkalnictwa, mimo, że może wyglądać na złośliwość, jest spójnym elementem całości.
Ktoś mniej zorientowany mógłby jednak zdziwić się skąd w tym rynkowym kotle znalazł się salceson?
Tutaj nie mogę powiedzieć niczego z pełnym przekonaniem!
Czy odezwały się wspomnienia z dzieciństwa? Jakaś nie przepracowana trauma kolonijnej kolacji?
Coś innego ? No, ale przecież nie może to być chyba prześmiewcza aluzja Prezesa do kogoś pozbawionego dzisiaj wolności?
Zwykła ludzka pogarda dla słabszego? A może realizacja chorych wizji? Ale chyba nie można upaść tak nisko w świecie warszawskich profesjonalistów?
Więc może to po prostu tylko chęć utrzymania się w głównym nurcie czystej wody?
PS
Jeśli jednak, w rzeczywistości, zapis Prezesa Onichimowskiego wziął się wyłącznie z kolonijnej traumy, to będzie to tylko potwierdzeniem, że, mimo najlepszych chęci, nie każda moja notka ma zakotwiczenie w rzeczywistości.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo