Zbigniew Boniek w ogniu pytań red. Roberta Mazurka.
Zbigniew Boniek w ogniu pytań red. Roberta Mazurka.

Poirytowany Boniek u Mazurka. "Dlaczego pan mnie pyta o esbeka Placzyńskiego?"

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 70

Sąd zgodził się z wnioskiem o zabezpieczenie procesowe ze strony Zbigniewa Bońka i zakazał "Gazecie Polskiej" publikowania artykułów o prezesie PZPN w kontekście powiązań z komunistycznymi służbami. Były legendarny piłkarz uważa, że padł ofiarą zlecenia. 

W "Porannej Rozmowie RMF FM" gościem Roberta Mazurka był Zbigniew Boniek. Rozmowa była trudna dla obu stron - gdy publicysta zadawał pytania o niedawny artykuł "Gazety Polskiej" na temat powiązań byłego funkcjonariusza SB Andrzeja Placzyńskiego z Polskim Związkiem Piłki Nożnej, prezes PZPN mocno się denerwował. Zarzucał Mazurkowi manipulacje, nieścisłości, natomiast prowadzący program co jakiś czas zwracał uwagę na "przewrażliwienie" Bońka na swoim punkcie. 

Przypomnijmy - Andrzej Placzyński był od początku lat 80. funkcjonariuszem komunistycznego Departamentu I, czyli wywiadu. Pracował na niejawnym etacie - pod przykryciem - w Wiedniu. Z dokumentów zgromadzonych w IPN wynika, że Placzyński bezpośrednio inwigilował papieża Jana Pawła II podczas pielgrzymki w stolicy Austrii w 1988 roku.

Ponadto, "Gazeta Polska" dotarła do ciekawej informacji, że esbeka planował przewerbować BND - wywiad zachodnich Niemiec - już po zaprzysiężeniu premiera Tadeusza Mazowieckiego, które miało miejsce we wrześniu 1989 roku. Firma świadcząca usługi dla polskiego związku, należy właśnie do Placzyńskiego.

- Od lat jedna z najbardziej prominentnych osób w polskiej piłce nożnej, 68-letni Andrzej Placzyński, jest szarą eminencją Polskiego Związku Piłki Nożnej (PZPN), mającą wpływ nie tylko na obsadę sztabu trenerskiego polskiej kadry, lecz także na powoływany skład czy wybór sparingpartnerów. Korzysta na tym kierowana przez niego firma Lagardere Sports Poland (LSP), wcześniej działająca pod nazwą SportFive. Firma od lat zarabia miliony na współpracy ze związkiem oraz klubami piłkarskiej ekstraklasy. W 2017 roku PZPN, kierowany przez Zbigniewa Bońka, przedłużył z firmą Placzyńskiego umowę na pośrednictwo m.in. w pozyskiwaniu sponsorów dla polskiej reprezentacji - napisał Piotr Nisztor w głośnym tekście pod tytułem "Kapitan SB trzęsie polską piłką". 

Sąd Okręgowy w Warszawie wydał postanowienie, wedle którego przez rok redakcje "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" nie mogą pisać o powiązaniach Bońka z dawnym aparatem komunistycznej bezpieki. Jeśli dziennikarz z któregoś z obu tytułów pokusi się o łączenie postaci prezesa PZPN z Placzyńskim, grozi mu wtedy kara w wysokości 10 tys. złotych. 


"Gazeta Polska" zrobiła sobie serial z nieprawdziwych informacji i muszę dbać o swój wizerunek.


Do kontrowersyjnej decyzji sądu odniósł się sam zainteresowany. - Mój próg wytrzymałości na krytykę jest bardzo wysoki, mając 64 lata nigdy mi się nie zdarzyło wobec kogokolwiek iść z pozwem do sądu. "Gazeta Polska" zrobiła sobie jednak serial z nieprawdziwych informacji i muszę dbać o swój wizerunek - stwierdził w RMF FM Boniek

Według Mazurka, sąd zastosował cenzurę prewencyjną w sprawie artykułu dziennikarskiego. - Jak to tak? Przez rok nie pisać o Bońku? - dopytywał publicysta. - O Bońku może pan pisać ile chce, może pan go krytykować. Ale nie może pan twierdzić, że Boniek jest powiązany ze służbami. Boniek był solą w oku esbeckich służb, jest to w dokumentach - argumentował prezes PZPN. 

Były piłkarz reprezentacji Polski i trener doradził Mazurkowi, by zaprosił do programu Placzyńskiego, skoro zamierza pytać o jego przeszłość w PRL. - Placzyński pracuje w firmie, która współpracuje z PZPN i tyle - oświadczył Boniek, który sugerował, że ktoś wydał na niego zlecenie w "Gazecie Polskiej". 

- Ktoś sobie zaserwował serial i pisze nieprawdę na mój temat. Z jakiej przyczyny facet, który w ogóle mnie nie zna, pan Nisztor, i gazeta, która nie miała ze mną żadnych stosunków nigdy nigdzie, po 15-20 latach zaczyna mnie atakować przez jakiegoś agenta. Musi być jakaś przyczyna - powiedział Boniek. - Pan prowadzi ze mną program o Placzyńskim, a ja nazywam się Zbigniew Boniek - denerwował się gość RMF FM. 

- Czytanie i komentowanie teczek zgromadzonych w IPN pozostaje poza obszarem działalności PZPN. Związek skupia się w swojej działalności na realizacji zadań statutowych, w tym w szczególności na doskonaleniu gry w piłkę nożną oraz jej promowaniu, regulowaniu i kontrolowaniu na terytorium Polski. PZPN nie komentuje życiorysów osób reprezentujących spółki, z którymi posiada relacje biznesowe, w tym tych należących do Grupy Lagardere - odpowiedział redakcji "Gazety Polskiej" pełnomocnik PZPN. 

Do wywiadu z prezesem Bońkiem odniósł się krótko Nisztor. - Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze ze względu na sądowy zakaz nie mogę się nawet odnieść do tego co dziś powiedział pewien prezes pewnego związku - ocenił. 

Spór na linii Boniek-"Gazeta Polska" ostro komentował również prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Zdaniem lidera Zjednoczonej Prawicy sąd przekroczył granicę cenzury prewencyjnej.

- Mamy do czynienia ze sprawą wymagającą reakcji i niebezpieczną dla wolności słowa w Polsce. Trzeba z całą mocą protestować wobec takich praktyk, bo one z demokracją nie mają nic wspólnego. Ta sprawa jest jeszcze jednym argumentem za koniecznością głębokiej reformy wymiaru sprawiedliwości. I to w wymiarze instytucjonalno-organizacyjnym, ale i personalnym - podkreślał Kaczyński. 

GW


Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura