Donald Tusk uważa, że lepiej dla Polaków, że udało się uzyskać uchwalony budżet i mechanizm praworządności. Fot. PAP wideo
Donald Tusk uważa, że lepiej dla Polaków, że udało się uzyskać uchwalony budżet i mechanizm praworządności. Fot. PAP wideo

Tusk: Rząd przyjął dyktat z Berlina. Morawiecki: Posadzić go przy jednym stole z Sorosem

Redakcja Redakcja UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 186

- Nie ulega wątpliwości, że propaganda tego wielkiego zwycięstwa, sukcesu niewiele ma wspólnego z prawdą - ocenił były szef Rady Europejskiej Donald Tusk zawarte w Brukseli porozumienie ws. budżetu UE. - Jeżeli ktoś po konkluzjach nie dotrzyma słowa, to zobaczy, jaka jest siła Polski, Węgier i siła Grupy Wyszehradzkiej - zapewnił premier Mateusz Morawiecki.

Donald Tusk w rozmowie z TVN 24 powiedział, że "PiS kompromitował siebie i niestety Polskę w czasie tych negocjacji, bo tak naprawdę PiS walczył o to, aby bezkarnie łamać praworządność i straszył pozostałych partnerów, że zablokuje im możliwość odbudowania gospodarki we Włoszech, Francji, Hiszpanii, Grecji". - I to zostało przyjęte z niesmakiem i z oburzeniem. Szczerze powiedziawszy, to działanie rzeczywiście bezwstydne - dodał b. premier.

Tusk zaznaczył, że "został także uruchomiony mechanizm praworządności". - Niektórzy myśleli, że możliwe są tutaj bardzo radykalne działania, że Unia Europejska jest no niemalże od obalenia rządów, które łamią praworządność. To jest trochę myślenie naiwne. Nie ulega jednak wątpliwości, że to, co udało się uzyskać, nawet, jeśli to ma kształt kompromisu, to jest to mechanizm, który pomoże jakoś mitygować najbardziej niepraworządne rządny. Niestety mówimy tutaj dzisiaj o rządzie PiS-u i rządzie Viktora Orbana. Ale z całą pewnością pewien gorset, dzięki ustaleniom z Brukseli będzie można im zakładać, jeżeli będą przesadzali z tym naruszaniem praworządności - ocenił b. premier

Polityk przedstawił też "pomysł tych negocjacji", o którym rozmawiał z premierami innych państw.

- Przyjęliśmy pewne założenie, które dało szansę na ten jednak sukces, sukces tych wszystkich, którzy chcieli więcej pieniędzy i chcieli więcej praworządności - mówił.

- Chodziło mianowicie o to, żeby nie sprowokować konfliktu, który wykluczy na przykład Polaków z tych pieniędzy, a równocześnie wciągnie rząd PiS-u w tę grę o utrzymanie praworządności. I tu wniosek był prosty - łatwiej będzie jakoś kontrolować rząd PiS-u, jeśli chodzi o praworządność, kiedy Polska będzie w mechanizmie finansowym odbudowy. Bo wtedy groźba utraty funduszy będzie miała jakieś realne znaczenie. Gdyby Polska była poza tym funduszem, zastosowałaby weto, i tylko te 25 krajów by ten fundusz budowało, to nie byłoby tego środka nacisku - podkreślił Tusk.

Zwrócił też uwagę na "krok niemalże rewolucyjny". - Właściwie po raz pierwszy zgodzono się, żeby Europa jako całość zaciągnęła dług i odpowiadała za spłatę tego długo. To de facto integruje strefę euro o wiele bardziej, niż wiele zdarzeń z ostatnich lat - zaznaczył szef EPL.

Odnosząc się do dylematu, czy Unii Europejska powinna działać bardziej radykalnie w przypadku łamania praworządności, Tusk zaznaczył, że także ten "medal zawsze będzie miał dwie strony", i że "to wcale nie jest dobrze, gdy KE uzyskuje zbyt wiele władzy. Zwrócił tu uwagę na rolę obywateli.

- Jedną rzecz trzeba powiedzieć bardzo wyraźnie - bez presji, bez takiego bardzo jasnego stanowiska obywateli, Unia nie wykona żadnego zadania, jakby za demokrację w danym kraju. Tak długo, jak długo wyborcy tolerują, czy wręcz wybierają rządy Viktora Orbana czy Jarosława Kaczyńskiego, tak długo Unia będzie respektowała wyniki tych wyborów i szukała takich jednak ograniczonych instrumentów - powiedział.

Szef EPL podkreślił, że "nikt w Brukseli, w Berlinie, czy w Paryżu, za nas Polaków, porządków w kraju nie zrobi". - Nie miejmy takich złudzeń, bo później pojawiają się głosy pełne rozczarowania, że Unia Europejska nie oczyści Polski z takich działań, z takiego paskudztwa, którego jesteśmy świadkami. Więc my musimy te sprawy w domu załatwić głównie własnymi siłami - mówił b.premier.

Po uwadze, że "było wielkich słów o tym, że weto, albo śmierć", a teraz premier mówi o wielkim sukcesie, a zwolennik weta Zbigniew Ziobro milczy, Tusk został zapytany, który z nich powinien podać się teraz do dymisji.

- Nie ulega wątpliwości, że propaganda tego wielkiego zwycięstwa, sukcesu niewiele ma wspólnego z prawdą - ocenił Tusk. Dodał, że Mateusz Morawiecki jest "najbardziej dobitnym przykładem takiej polityki, która opiera się na kłamstwie, jako metodzie takiego permanentnego działania". Przekonywał też do swojej oceny tego, jaki był cel "dość ponurej taktyki" szefa polskiego rządu "ze straszeniem wetem".

- Bo naga prawda jest bardzo przykra dla pana Morawieckiego. Po pierwsze uzyskali dokładnie to, co mieli przed tym posiedzeniem Rady, niczego nie wynegocjowali, jeśli chodzi o pieniądze, Fundusz Odbudowy, budżet europejski - niczego nowego, niczego więcej. Jeśli chodzi o treść rozporządzenia, a więc prawo europejskie, które mówi o mechanizmie praworządności. Otrzymali coś, co jest tradycyjną metodą pracy w Unii, czyli jakiś sposób zachowania twarzy, o ile jeśli chodzi o rząd PiS-u, tam jest co jeszcze zachować - podsumował. Tusk.

- Tak zawsze się robi na Radach Europejskich - dodał. - Jeśli ktoś kapituluje, tak jak to zrobił Morawiecki, a przed sensowymi argumentami skapitulował, to daje mu się na stole jakiś sposób właśnie ratowania twarzy - powiedział.

Na uwagę, że KE potwierdziła już, że będą wytyczne do rozporządzenia, według których ma działać i prawdopodobnie będzie czekać na decyzję TSUE w tej sprawie, Tusk odparł: - Prawne zasady zostały rozstrzygnięte przez przyjęte rozporządzenie, są tutaj jednoznaczne i niezależnie od tego, co będzie wykrzykiwał premier Morawiecki, czy jego ministrowie, to ta prawda - a ona jest korzystna dla Polaków - jest oczywista. Wprowadzono na pewno niedoskonały, na pewno trudny w użyciu, ale wprowadzono mechanizm, który ma służyć przestrzeganiu praworządności.

Pytany, kiedy ten mechanizm zostanie zastosowany, Tusk stwierdził, że "to zależy od zdarzeń". - Wolałbym, żeby on nigdy nie był zastosowany. To znaczy wolałbym, żeby PiS zrozumiał, że to ryzyko utraty pieniędzy może oznaczać także już naprawdę bardzo poważne ryzyko utraty władzy - powiedział.

Według b. premiera, w Brukseli "wszystkich zawstydziło", że "z okrzykami suwerenność Morawiecki przyjechał do Brukseli" i "wysłuchał co ma mu do zakomunikowania prezydencja niemiecka". - Zawsze byłem zwolennikiem dobrej współpracy z Niemcami, ale żeby tak bezdyskusyjnie przyjąć dyktat z Berlina, to tego nawet ja się nie spodziewałem, że rząd PiS-u posunie się aż tak daleko. I że w dodatku takim doradcą, który będzie PiS-owi mówił, co ma robić, będzie premier Węgier, jednak państwa dużo, dużo mniejszego. I który przy okazji swój mały interes ugrał - powiedział Donald Tusk.

Premier Mateusz Morawiecki, pytany w RMF FM o słowa Tuska o "dyktacie niemieckim". skomentował: - Kwestie związane z obroną interesów wiążą się z tym, w jaki sposób potrafimy jednocześnie realizować nasze interesy w tym otoczeniu międzynarodowym, w jakim jesteśmy, i utrzymywać możność przedstawiania swoich własnych racji - mówił.

- Trzeba by posadzić za tym stołem redakcyjnym pana Donalda Tuska z Georgem Sorosem najlepiej, który wczoraj bardzo ciekawie określił swój pogląd na temat tego szczytu, twierdząc, że Węgry i Polska uzyskały praktycznie wszystko to, co chcą i wygrały - dodał szef rządu.

Morawiecki podkreślił, że należy mieć na uwadze, że rok 2021 będzie rokiem wychodzenia z pandemii i będziemy potrzebowali jak najwięcej środków na wychodzenie z tego kryzysu.

Dopytywany, czy może zapewnić, że wynegocjowane miliardy dotrą do Polski, premier powiedział, że może obiecać, że "na pewno po drodze będą najrozmaitsze problemy, ale będziemy twardo realizować nasze interesy po to, żeby przechodzić przez poszczególne rafy i przeskakiwać przez płotki tak, jak teraz". - Jeżeli ktoś po lipcowych konkluzjach nie dotrzymał słowa, to zobaczył, jaka jest siła Polski i Węgier, i Grupy Wyszehradzkiej - dodał.

- Pokazaliśmy, że potrafimy realizować nasze interesy i twardo stać przy naszym stanowisku. Upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu - wzmocniliśmy naszą pozycję od strony finansowej, a jednocześnie zachowaliśmy wzmocniony mechanizm, który nas chroni przed arbitralnym postrzeganiem kwestii praworządności - oświadczył Morawiecki.

ja

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka