fot. PAP/EPA/FEHIM DEMIR
fot. PAP/EPA/FEHIM DEMIR

Balicki: W poprzedniej pandemii Ewa Kopacz zamiast szczepień mówiła o herbacie z malinami

Redakcja Redakcja Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 91
Gdy groziła nam pierwsza epidemia, świńskiej grypy, sytuacja była bardzo groźna. Porównywalna z obecną – a byłem wówczas dyrektorem szpitala. Skala zajęcia łóżek, respiratorów, była olbrzymia. Na szczęście wtedy epidemia wyhamowała. Ówczesny rząd szczycił się tym, że szczepionek nie kupił. A minister zdrowia Ewa Kopacz mówiła w programie telewizyjnym, że na grypę to jej babcia polecała herbatę z sokiem malinowym. Premier Donald Tusk mówił, że nie daliśmy zarobić koncernom farmaceutycznym. Takie wypowiedzi na pewno miały wpływ na to, że to zaufanie do szczepień nie jest najwyższe – mówi Salonowi 24 Marek Balicki, minister zdrowia w rządzie SLD-UP.

Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska podczas konferencji mówił, że w związku z czwartą falą rząd będzie rekomendował poszerzenie grupy osób, które będą zaszczepione trzecią dawką szczepionki. Oprócz pacjentów w trakcie chemioterapii, chorych na choroby nowotworowe, dializowanych czy z chorobami autoimmunologicznymi, dojdą pracownicy ochrony zdrowia oraz osoby powyżej pięćdziesiątego roku życia. To dobra decyzja?

Marek Balicki: Myślę, że przez zwolenników szczepień i osoby, które przykładają wagę do szczepień, ta decyzja będzie dobrze przyjęta. Ma też znaczenie dla ludzi starszych, obawiających się pomimo zaszczepienia dwoma dawkami, że ta ochrona będzie maleć. Ta decyzja ministerstwa pacjentów tych uspokoi. Ja oceniam to dobrze, szczepionek jest sporo. A im więcej osób będzie zaszczepionych, tym lepiej dla wszystkich. Także dla tych, którzy nie chcą się szczepić.

Przeczytaj też:

TSUE, Turów a sprawa Polska.. kilka ciekawostek

Podczas konferencji padła propozycja, by obok danych zakażeń, hospitalizacji i zgonów podawana była liczba zaszczepionych i skala zakażeń i hospitalizacji w tej grupie. Czy takie informacje pokazujące, że na przykład cięższy przebieg jest głównie wśród niezaszczepionych, wpłynęłyby na zwiększenie popularności samych szczepionek?

Nie wiem, bo na paczkach papierosów są informacje o chorobach przez nie wywołanych, a jednak ludzie palą. Jednak na pewno rzetelna informacja dotycząca skali zakażeń, zgonów, tego jaki odsetek niezaszczepionych jest hospitalizowany. Ludzie zasługują na to, żeby wiedzieć, szczególnie w sprawach, które ich dotyczą.

Niechęć do szczepień jest w Polsce spora. Z czego wynika to zjawisko?

To ważna kwestia, ale odpowiedź wymaga pogłębionych badań socjologicznych. Ale zawsze w historii był – w pewnych okresach nasilający się, w innych słabnący – nurt rezerwy, niechęci do uniwersyteckiej medycyny. I w ostatnich latach ta rezerwa do wiedzy medycznej się nasila. Być może epidemia COVID sprawi, że ten trend się odwróci. Ale przypomnę, że gdy groziła nam pierwsza epidemia, świńskiej grypy, sytuacja była bardzo groźna. Porównywalna z obecną – a byłem wówczas dyrektorem szpitala. Skala zajęcia łóżek, respiratorów, była olbrzymia. Na szczęście wtedy epidemia wyhamowała. Jednak ówczesny rząd szczycił się tym, że szczepionek nie kupił. A minister zdrowia Ewa Kopacz mówiła w programie telewizyjnym, że na grypę to jej babcia polecała herbatę z sokiem malinowym. Ówczesny premier Donald Tusk mówił, że nie daliśmy zarobić koncernom farmaceutycznym. Więc takie wypowiedzi na pewno miały wpływ na to, że to zaufanie do szczepień nie jest najwyższe. Choć na pewno nie tylko one. To jest trend ogólnoświatowy. Widzimy co dzieje się we Francji, czy Włoszech. Choć akurat w Polsce poziom wyszczepienia jest szczególnie niski. Nie zaszczepili się nawet wszyscy lekarze.

Ale zdecydowana większość jednak jest zaszczepiona.

Ale jak 92 proc. populacji by jadło, a 8 proc. głodowało, to te 8 proc. byłby ogromną liczbą. A właśnie 8 proc. lekarzy nie zaszczepiło się. I to jest duży problem. Tu akurat warto byłoby rozważyć obowiązkowe szczepienia w służbie zdrowia. Głównie z przyczyn etycznych.

Tu jest jeszcze jedna wątpliwość. Trzeciej dawce poddani mają być pacjenci z ciężkimi schorzeniami i po 50. roku życia. A są osoby młodsze, z obniżoną odpornością, które po prostu chciałyby się zaszczepić profilaktycznie trzecią dawką. Czy skoro tych preparatów jest tak dużo, bo część osób nie chce się szczepić, to może uruchomić trzecią dawkę odpłatną dla tych, którzy chcą?

Oczywiście, że powinien, ale na obecnym etapie nie jest to jeszcze prawnie możliwe. W Stanach Zjednoczonych dopuszczono do obrotu dopiero jedną szczepionkę, a EMA jeszcze nie dopuściła szczepionek do obrotu aptecznego. To są złożone kwestie. Tak samo było ze szczepionką przeciw świńskiej grypie. Ewa Kopacz mówiła wtedy, że preparaty te powinny być dostępne w aptekach. Tymczasem jak mamy szczepionkę pandemiczną, to może być ona dopuszczona do użytkowania bo jest w miarę bezpieczna, ale z racji na pewne standardy nie może być w wolnym obrocie aptecznym. Państwa muszą ponosić wspólną odpowiedzialność za ewentualne skutki. Więc nie jest decyzją ministra, czy szczepionka będzie dostępna w aptece już teraz. Ale w końcu dostępna będzie. Natomiast zgadzam się, że należy rozszerzyć grupę, która mogłaby dostać trzecią dawkę. Z tym, że tu też jest pewien dylemat społeczno-etyczny.

Jaki?

Jak zwraca uwagę WHO, bogate kraje chcą się szczepić trzecią dawką, a w Afryce jest zaszczepionych 1,2 może trzy proc. ludzi. I pytanie, czy tych szczepionek jest na tyle dużo, że Europa może sobie pozwolić na nieograniczone szczepienia. A wracając do zaufania do szczepień – brakuje niezależnej od rządu instytucji zdrowia publicznego, która miałaby autorytet, przydatny w sytuacjach kryzysowych.

Czy nie jest też tak, że wielu lekarzy podchodzi z pogardą do tych, którzy obawiają się szczepień, zamiast tłumaczyć, że owszem niepożądane odczyny są, tak jak w przypadku lekarstw skutki uboczne. Ale korzyści przekraczają działania niepożądane?

Szczepionki są bardzo bezpieczne, ale zgadzam się, że należy rozmawiać i spokojnie tłumaczyć. Także po to, by uniknąć oskarżeń, że coś jest ukrywane.

Trwa już w zasadzie czwarta fala. I z jednej strony ochrona zdrowia ma już doświadczenie w walce z COVID-19, spora część ludzi jest zaszczepiona, więc i zakażeń powinno być mniej. Z drugiej strony tych szczepień jest mniej niż zalecano. A pracownicy ochrony zdrowia protestują. Czy grozi nam załamanie systemu choćby z uwagi na brak dostępu do innych świadczeń, niż tylko walka z koronawirusem, czy też ta fala przejdzie zdecydowanie łagodniej?

Myślę, że nie dojdzie do załamania takiego jak jesienią ubiegłego roku, czy wiosną bieżącego. Wiele osób zapłaciło wtedy wysoką cenę za brak dostępu do usług zdrowotnych. Cena ta mogła być niższa, nie wszystkie działania władz i ministerstwa zdrowia były prawidłowe. Choć oczywiście pewnych rzeczy nie da się przewidzieć. Teraz jednak nie sądzę, by sytuacja się powtórzyła niezależnie od sporu wokół płac pracowników ochrony zdrowia. Wszystko wskazuje, że przebieg tej epidemii będzie inny. Pokazuje to przykład innych krajów. W Niemczech następuje już poprawa, jeśli chodzi o dane epidemiczne.

Przeczytaj też:

Niemcy polegają na węglu brunatnym. Polityk PiS: UE nie nakazuje im zamykania kopalń

Legenda "Solidarności": Tusk ministrantem "dobrego Kościoła". Donald wie jak wygrać z PiS

Nasz system płacenia składek jest chory, należy go jak najszybciej zmienić!

Warzecha: Śledzę politykę i gospodarkę od lat. Po raz pierwszy jestem naprawdę przerażony


Zobacz galerię zdjęć:

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości