Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Rosja ma wszystkie elementy potrzebne do inwazji. Ale Putin więcej przegrał, niż wygrał

Redakcja Redakcja Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 58
W Polsce, inaczej niż głosi to propaganda PiS, nikt co do Rosji nie ma złudzeń. Poza naprawdę jakimiś skrajnymi środowiskami, które stanowią margines polskiej debaty publicznej, wszyscy mówią raczej jednym głosem. Oczywiście ważną rzeczą jest wiarygodność rządzących na arenie międzynarodowej. Z tym nie jest ostatnio najlepiej. Natomiast jeśli chodzi o wsparcie ze strony USA, to wojskowa obecność Amerykanów przestała być już symboliczna – mówi Salonowi 24 Witold Jurasz, dyplomata i publicysta Onet.pl.

Kilka dni temu wydawało się, że inwazja Rosji na Ukrainę nie nastąpi. Potem znów były doniesienia o gotowości rosyjskiej armii do ataku. W Donbasie mieli pojawić się też najemnicy, którzy brali udział w wojnie w Syrii. W sieci są komentarze, że pojawienie się ich jest już pewnym zwiastunem wojny. Faktycznie inwazja jest nieunikniona, czy mamy do czynienia troszkę z histerią?

Witold Jurasz: Nie sądzę, by była to histeria, to po prostu reakcja na to, co się dzieje – widać, że Rosjanie zebrali już wszystkie w zasadzie elementy potrzebne do inwazji. Tego, czy do niej dojdzie oczywiście nikt z nas dziennikarzy i analityków nie wie. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że nie wie tego sam Putin. Po prostu naturą reżimu w Moskwie jest traktowanie wszystkiego na zasadzie gry, działania w sposób nieprzewidywalny, żonglowania scenariuszami. Z drugiej strony oświadczenia prezydenta Bidena wskazują na to, że Amerykanie dysponują wiedzą wywiadowczą o tym, że Kreml jednak skłania się ku wojnie. Nie mam powodu nie ufać tu Amerykanom.

Wielu Ukraińców mówi, że oni nie widzą jakiejś nadzwyczajnej sytuacji, gdyż wojna trwa już od 2014 roku i z agresją Putina mierzą się oni cały czas?

Oczywiście mają rację, tu jednak mówiąc o wojnie, która się rozpocznie, bądź nie, mam na myśli eskalację konfliktu, inwazję zbrojną na większą skalę.

Czytaj też:

Czy w krajach takich jak Niemcy, czy Francja, nastąpiła zmiana podejścia do Rosji, czy też wciąż kraje te cechuje pewna naiwność wobec działań Kremla?

Na pewno jest duża zmiana w podejściu opinii publicznej, która jest dziś zdecydowanie bardziej krytyczna wobec Putina i Rosji. Póki co nie do końca przekłada się to na politykę władz np. Niemiec, co widać choćby po stosunku do Nord Stream 2. Opinia publiczna nie ma bezpośredniego przełożenia na polityków, ale myślę, że jeśli Rosjanie będą tak postępować jak postępują to jest szansa na to, że doczekamy się w końcu również rewizji polityki Zachodu w stosunku do Rosji. Tym, co mnie nieco jedynie śmieszy jest skupianie się komentatorów wyłącznie na Niemczech. Tymczasem Berlin owszem, realizuje w pewnych aspektach politykę ugodową i wspólne z Moskwą interesy, np. Nord Stream 2, ale Paryż, Rzym, Madryt prezentują zdecydowanie bardziej życzliwą postawę wobec Federacji Rosyjskiej. Warto o tym pamiętać i nie ulegać histerii antyniemieckiej. No i zadać sobie też pytanie czemu tak się dzieje, że to nie tylko Berlin tak patrzy na Moskwę.

Jak ta cała tragiczna sytuacja wygląda z perspektywy polskiej – z jednej strony opinii publicznej, z drugiej naszego bezpieczeństwa?

W Polsce, inaczej niż głosi to propaganda PiS, nikt co do Rosji nie ma złudzeń. Poza naprawdę jakimiś skrajnymi środowiskami, które stanowią margines polskiej debaty publicznej, wszyscy mówią raczej jednym głosem. Oczywiście ważną rzeczą jest wiarygodność rządzących na arenie międzynarodowej. Z tym nie jest ostatnio najlepiej. Natomiast jeśli chodzi o wsparcie ze strony USA, to wojskowa obecność Amerykanów przestała być już symboliczna. Wciąż nie jest taka, bym mógł uznać, iż jesteśmy w pełni bezpieczni. Natomiast samo zagrożenie dla Polski w związku z sytuacją na Ukrainie jest relatywnie niewielkie.

Nie brak opinii, że Putin w gruncie rzeczy wygrał. Sam fakt, że spotykają się z nim zachodni przywódcy, był jego pewną legitymizacją?

Zupełnie nie zgadzam się z tą opinią. Uważam, że Putin więcej przegrał, niż wygrał. Co mnie nie martwi, ale niepokoi – bo jeśli Putin nie osiągnie celów bez wojny, to będzie to zwiększać prawdopodobieństwo wybuchu walk. Natomiast zupełnie nie zgadzam się z argumentem, że skoro przywódcy zachodni rozmawiają z Putinem, to znaczy, że on wygrał. No tak się składa, że jest przywódcą atomowego mocarstwa i chcemy tego czy nie wszyscy będą z nim rozmawiać. Nawet jak napadnie na Ukrainę też, tyle, że wówczas bez kamer. Oczywiście nikt nie będzie wówczas traktować Rosji jako normalnego państwa, ale z nie całkiem normalnymi też się rozmawia. A jak mają drugi na świecie potencjał nuklearny to tym bardziej.


Czytaj też:


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka