W kręgach niemieckiego rządu narasta niechęć do Wołodymyra Zełenskiego. Źródło: EPA/Georgi Likovski
W kręgach niemieckiego rządu narasta niechęć do Wołodymyra Zełenskiego. Źródło: EPA/Georgi Likovski

Niemiecki publicysta krytykuje podejście Niemców do Ukrainy. Zarzuca rządowi brak empatii

Redakcja Redakcja Niemcy Obserwuj temat Obserwuj notkę 35
W kręgach niemieckiego rządu narasta niechęć do Wołodymyra Zełenskiego. Publicysta "Der Spiegel" Christian Neef zastanawia się nad przyczynami niewystarczającej pomocy, oferowanej Ukrainie przez Berlin.

Właściwie dla Niemców oczywiste powinno być opowiedzenie się po stronie ukraińskiego prezydenta Zełenskiego i jego kraju. Paradoksalnie jednak agresor zyskuje więcej współczucia niż ofiara. Niemiecka empatia dla Ukrainy i dla Zełenskiego jest ograniczona - uważa autor tekstu, opublikowanego przez tygodnik "Spiegel".

"Zełenski zbyt wiele wymaga od Niemców"

"Niedawno usłyszałem coś dziwnego od dalekiej znajomej, która wie o moim zainteresowaniu Rosją i Ukrainą. Odezwała się do mnie, a ja zrozumiałem, że szuka odpowiednich słów: "Zełenski tak wiele od nas wymaga" - powiedziała. A potem dodała: "Ale na wszystko pracowaliśmy przecież własnymi rękami". (...) Kilka dni później pewien starszy pan o liberalnych poglądach wyjaśnił mi prawie to samo, ale innymi słowami" - relacjonuje Christian Neef, autor tekstu opublikowanego w "Spieglu".

Zdaniem publicysty, w kręgach niemieckiego rządu coraz bardziej podważa się rolę Wołodymyra Zełenskiego i narasta frustracja z jego powodu.

"Do tej pory o wątpliwościach dotyczących ukraińskiego przywódcy słyszałem tylko z Moskwy. W tym kontekście słowo "wątpliwości" jest zbyt słabe. Ponieważ każdego dnia Rosja wylewa na Zełenskiego wiadra brudów, z nienawiścią i podstępnością, które zapierają dech w piersiach" - zauważa Christian Neef.

Czyż Niemcy nie powinni "stanąć po stronie Zełenskiego i jego kraju?" - zastanawia się autor. "Teza Putina o walce idei między Rosją a Zachodem określa również nas, społeczeństwa, jako przeciwników tej wojny" - twierdzi w "Spieglu". 

Niemcy zbyt bardzo skupieni na "wielkiej Rosji"

"Mogą być dwa powody, dla których tak się nie dzieje. (…) istnieje oczywiście stała protekcjonalność wielu Niemców (zachodnich) wobec Europy Wschodniej. Kraje takie jak Ukraina przez dziesięciolecia były ślepymi zaułkami w ich świadomości. Byli skupieni na wielkiej Rosji, którą choćby ze względów historycznych należało zadowolić" - opisuje Neef. 

Nawet po tym, jak Putin "rozpętał morderczą wojnę w środku Europy, nie wydaje się, by ta fiksacja na punkcie Rosji zmalała, a może wręcz przeciwnie. Dla wielu Niemców roszczenia Ukrainy nic nie znaczą, natomiast Rosjan - tak. Obserwujemy więc w tej wojnie paradoks: agresor spotyka się z większym zrozumieniem ze strony wielu Niemców - mniej lub bardziej ukrytym - niż ofiara" - przypomina autor. 

Niemcy czują niechęć do Europy Wschodniej 

Drugim powodem braku opowiedzenia się po stronie Zełenskiego i Ukrainy "są względy materialne" - czytamy w tekście. Zdaniem autora w miarę trwania wojny "wielu Niemców staje się coraz bardziej świadomych zagrożeń, jakie ta wojna dla nich stwarza. Słyszą o gwałtownie rosnących cenach gazu i obserwują wzrost cen benzyny na swoich stacjach benzynowych. Fakt, że muszą poświęcić część swojego dobrobytu na rzecz małej i z ich punktu widzenia coraz bardziej nieskromnej Ukrainy - rzekomo mało znaczącego państwa, które w rzeczywistości jest około dwa razy większe od Niemiec i posiada znaczący przemysł - nie jest dla wielu zrozumiały". Ukraina jest przecież "częścią tej Europy Wschodniej, która - podobnie jak Węgry, Polska czy kraje bałtyckie - lubi marudzić przeciwko duchowi Zachodu i w ten sposób wywoływać niepokoje" - pisze Neef.

Czy Angela Merkel "nie sygnalizowała wielokrotnie Niemcom: nie zabiorę wam niczego, na co tak ciężko pracowaliście, nie będzie żadnych reform, wasz standard życia pozostanie taki, jaki jest? Jej polityka była polityką status quo (...). Olaf Scholz nie ma sobie nic do zarzucenia, ponieważ od samego początku brał pod uwagę tę mentalność, przyjmując postawę wyczekującą" - krytykuje kanclerza publicysta.

Dlatego, zdaniem autora tekstu, "niemiecka empatia dla Ukrainy i dla Zełenskiego jest ograniczona. Prezydent Ukrainy i jego 40 milionów rodaków płacą za to cenę. I my też w pewnym momencie będziemy. Ale tylko kilka osób w Niemczech zdaje się to rozumieć" - konkluduje Christian Neef.

MP

Czytaj dalej:


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka