Zdobyty rosyjski czołg T-80 (po lewej) i ukraińskie czołgi na drodze w pobliżu miasta Bachmut. Źródło: PAP/EPA
Zdobyty rosyjski czołg T-80 (po lewej) i ukraińskie czołgi na drodze w pobliżu miasta Bachmut. Źródło: PAP/EPA

Przerażające wnioski dla zmobilizowanych żołnierzy. "Średnia długość życia to 12 dni"

Redakcja Redakcja Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 39
Ukraiński projekt InformNapalm przeanalizował dostępne (częściowe) dane na temat śmierci na froncie Rosjan zmobilizowanych po 21 września w ramach tzw. częściowej mobilizacji. Ze statystyk wynika, że "na front +mobik+ trafia w ciągu siedmiu dni, a umiera – po 12".

„Wszyscy zabici byli powołani jeszcze w pierwszym tygodniu mobilizacji we wrześniu, a pierwsze informacje o zabitych pojawiły się 4 października. Średnio "mobik" (zmobilizowany - red.) trafia na Ukrainę w ciągu siedmiu dni. Zdarzały się i przypadki ekspresowe, gdy mobik trafiał na Ukrainę na trzeci dzień po mobilizacji” – pisze InfromNapalm.

„Po 12 dniach od mobilizacji mobik ginie w Ukrainie. Na froncie spędzą ok. czterech dni” – dodaje, bazując na analizie dostępnych, cząstkowych danych.

Zmobilizowanie żołnierze szybko giną na Ukrainie 

Ukraiński projekt przeanalizował 29 potwierdzonych przypadków śmierci zmobilizowanych w ciągu miesiąca od powołania do wojska. Przypomina przy tym, że rosyjskie władze, ogłaszając 21 września mobilizację, zapewniały, że wszyscy poborowi przejdą odpowiednie przeszkolenie. Takie – jak zaznaczają eksperci - powinno trwać co najmniej dwa miesiące.

Rosyjski portal Mediazona ustalił dane o 41 osobach, które zginęły - już na froncie, ale także przed dotarciem do niego, np. na poligonach w ciągu pierwszego miesiąca „częściowej mobilizacji”. Natomiast Meduza 14 października podawała przykładowe informacje o zabitych wojskowych z wrześniowej mobilizacji. 28-letni Aleksiej Martynow z Moskwy – powołany 23 września, zginął – 10 października.

Nikita i Mikołaj spod Moskwy zostali zmobilizowani 23 września. Pierwszy zginął 7 października, drugi został ranny i 10 października trafił do szpitala wojskowego w obwodzie ługańskim. Według relacji ocalałego, w ogóle nie odbyli przeszkolenia przed wysłaniem na front.

Andriej Nikiforow, adwokat z Petersburga, zginął na froncie pod Lisiczańskiem 7 października. Został zmobilizowany 25 września.

Pięciu mieszkańców obwodu czelabińskiego zginęło na froncie do 13 października. Do wojska wstąpili pod koniec września. Przeszkolenia nie odbyli.

Jewgienij Bizajew z Krasnoturjinska w obwodzie swierdłowskim zginął 10 października. Zmobilizowano go dokładnie 28 września. Jak widać, życie "mobików" jest krótkie. 

Duża liczba zmobilizowanych trafia do niewoli 

Analitycy rosyjskiego niezależnego projektu śledczego Conflict Intelligence Team również szacują „średnią długość życia” zmobilizowanego na ok. dwa tygodnie. Zaznaczają przy tym, że w ostatnich dniach w mediach społecznościowych pojawiła się duża ilość nagrań z „mobikami”, którzy trafili do niewoli.

„A skoro jest dużo jeńców, to znaczy, że duża jest także liczba zabitych. Ilu ich jest dokładnie, nie wiadomo” – zauważył Rusłan Lewijew z CIT.

Pełnych danych na temat strat wśród mobilizowanych Rosjanie nie publikują, podobnie jak wcześniej nie informowali o zabitych w regularnej armii. Informacje w mediach niezależnych to cząstkowe dane, które są ustalane np. na podstawie informacji z frontu lub publikacji o pogrzebach. Niektóre śmierci potwierdziły wojskowe komendy uzupełnień, inne – krewni zabitych.

Przed wysłaniem na front - zarówno do obwodu chersońskiego, jak i ługańskiego - zmobilizowani trafiają do obozu szkoleniowego w Dżankoju na okupowanym Krymie, skąd są wysyłani na front południowy, albo do obwodów biełgorodzkiego lub rostowskiego. Innym razem trafiają na wschód Ukrainy. Niektórzy z obwodu ługańskiego są przerzucani pod Chersoń.

Zmobilizowani żołnierze są nieprzygotowani do wojny 

Wysłani jako mięso armatnie często nie wiedzą, co mają robić i jak walczyć. Nie potrafią obsłużyć broni. Sytuacja poborowych może się różnić w danych regionach i jednostkach. Niektórzy trafiają do obozów szkoleniowych, gdzie odbywają przygotowanie do walki.

Rzecznik Kremla przyznał ostatnio, że „są problemy” z wyposażeniem zmobilizowanych żołnierzy, lecz będą one „energicznie rozwiązywane”. W mediach ukazało się wiele publikacji o tym, że zmobilizowani sami muszą kupować ciepłą odzież, śpiwory czy kamizelki kuloodporne, a z powodu mobilizacji ich ceny w Rosji bardzo wzrosły. W mediach społecznościowych pokazano zardzewiałe kałasznikowy, którymi uczono strzelać nowe posiłki. 

InformNapalm zaznacza jednak, że „rosyjskie społeczeństwo bez problemu masowo idzie na wojnę przeciwko Ukrainie”, a w większości przypadków poborowi pokornie podporządkowują się wezwaniom (nawet jeśli są one sprzeczne z warunkami ogłoszonymi przez władze) do komend uzupełnień, a potem – rozkazom.

Ogłaszając mobilizację 21 września, Władimir Putin i jego minister obrony Siergiej Szojgu mówili, że powołanych ma być 300 tys. osób. Prezydent Rosji 14 października zapowiedział, że „powinna ona się zakończyć w ciągu dwóch tygodni”.

Analitycy są bardzo sceptyczni co do tej zapowiedzi i nie uważają jej za wiążącą. Zaznaczają, że tzw. częściowa mobilizacja, okraszona łapankami, została wprowadzona dekretem, który nie zawierał ani danych o liczbach, ani o datach.

MP

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka