Usuwanie aktywistów z lotniska Schiphol, fot. PAP/EPA/Remko de Waal
Usuwanie aktywistów z lotniska Schiphol, fot. PAP/EPA/Remko de Waal

Aktywiści przykuli się do samolotów. Dziwią się, że policja brutalnie ich stamtąd zabrała

Redakcja Redakcja Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 40
Żandarmeria wojskowa (Koninklijke Marechaussee) aresztowała w sobotę ok. 200 osób, które okupowały teren lotniska Schiphol w stolicy Holandii - informują holenderskie media. Tzw. aktywiści klimatyczni przedarli się na teren terminalu z prywatnymi samolotami i przykuli się łańcuchami do odrzutowców.

Aktywiści przykuli się do odrzutowców

Aktywiści są zaniepokojeni kryzysem klimatycznym i chcą, aby lotnisko Schiphol stało się bardziej zrównoważone. Około południa protestujący przyjechali rowerami i rozcięli szlifierką ogrodzenie w pobliżu terenu na lotnisku, gdzie parkują prywatne odrzutowce.

Około pięciuset protestujących przeszło następnie pod samolotami. Część aktywistów przykuła się do stojących tam prywatnych odrzutowców. Inni siedzieli pod nimi, uniemożliwiając start samolotów. - Nagle otrzymaliśmy raporty, że ludzie masowo napływają na płytę lotniska przy Schiphol-East. Wycięli szlifierką ogrodzenie i wszystko działo się bardzo szybko - mówi rzecznik żandarmerii wojskowej.


Do "oczyszczenia" części lotniska skierowano specjalną jednostkę Królewskiej Żandarmerii Wojskowej. Do godziny 19.00 aresztowano około dwustu aktywistów klimatycznych. Aresztowanie wszystkich protestujących rowerzystów nie przebiegało łagodnie. Jak mówił rzecznik, niektóre z nich "nie współpracowały" i trzeba było je ciągnąć za sobą.

Aresztowani aktywiści z Extinction Rebellion i Greenpeace są przenoszeni do pomieszczeń dla zatrzymanych na samym lotnisku Schiphol.

Rzecznik Marechaussee nie podał do dokładnej liczby aresztowanych, ponieważ ostatni aktywiści są jeszcze przykuci do jednego lub kilku prywatnych odrzutowców. Według żandarmerii wszyscy zatrzymani są "rejestrowani i identyfikowani". Potem prokuratura zdecyduje, co się z nimi stanie.

Aktywiści Extinction Rebellion i Greenpeace dali do zrozumienia, że są "zszokowani niepotrzebną przemocą jednostki specjalnej policji podczas akcji". Co najmniej jedna osoba doznała urazu głowy. Aktywiści uważają, że burmistrz powinien "utemperować" policję.


Burmistrz oburzona działaniem aktywistów

Tymczasem burmistrz Marianne Schuurmans z Haarlemmermeer, pod które podlega Schiphol, nie ma dobrego słowa do powiedzenia o aktywistach. - Takie działanie jest nielegalne, niebezpieczne i karalne - oświadczyła. Według niej doszło do "zakłócenia procesów lotniskowych i naruszenia zarządzenia o stanie wyjątkowym". "Blokowanie procesów pracy, wchodzenie do nieuprawnionych obszarów i narażanie siebie i innych na ryzyko jest niedopuszczalne, a już na pewno nie w strefie zagrożenia bezpieczeństwa, jaką jest lotnisko Schiphol" - oświadczyła burmistrz.

Port lotniczy Schiphol jest przekonany, że "władze dokonują właściwych wyborów" w związku z działaniami aktywistów klimatycznych na lotnisku. Schiphol twierdzi, że za porządek i bezpieczeństwo odpowiada Royal Marechaussee i na tym się teraz skupia. ''Ufamy władzy, że dokona właściwych wyborów. Oni tam teraz rządzą" - powiedział rzecznik.

Przekierowano lot z chorym pacjentem

Tymczasem jak podaje dziennik „De Telegraaf”, z powodu okupacji terminalu nie mógł wylądować samolot z ciężko chorym pacjentem. „Takie działanie naraża ludzkie życie” – twierdzi Roman Kok, rzecznik Europejskiego Stowarzyszenia Lotnictwa Biznesowego (EBAA), cytowany przez gazetę.

W odpowiedzi Greenpeace stwierdził, że blokuje jedynie prywatne odrzutowce, a nie utrudnia przylotów. Organizacja ekologiczna twierdzi, że przez cały dzień była w ścisłym kontakcie z władzami, aby można było zrobić miejsce dla niezbędnych odlatujących samolotów. "Żałujemy, że ten lot został przekierowany. To było niepotrzebne dla dobra naszej akcji'' - stwierdzili. Rzecznik EBAA powiedział, że operator odpowiedzialny za dany lot medyczny uznał, że sytuacja jest zbyt niebezpieczna i dlatego zdecydował się na przekierowanie. "Dlatego uważamy tę akcję działaczy za niedopuszczalną" - powiedział rzecznik.

Wcześniej firma badawcza CE Delft, na zlecenie Greenpeace, przeprowadziła badania prywatnych odrzutowców z lotniska Schiphol i Rotterdam Haga. W pierwszych dziewięciu miesiącach tego roku wystartowało więcej prywatnych lotów niż w całym 2019 roku, ostatnim "normalnym" roku przed pandemią koronawirusa. Według danych o lotach, ponad jedna trzecia z nich była krótsza niż 500 kilometrów. Prawie 11 procent było jeszcze krótszych niż 250 kilometrów.

Emisje w przeliczeniu na jednego pasażera podczas lotu prywatnego są pięć do sześciu razy wyższe niż podczas lotu rejsowego - podają badacze. Lot z Schiphol do Londynu prowadzi do około 40 kilogramów emisji CO2 na pasażera w normalnym samolocie. W przypadku samolotu prywatnego jest to od 203 do 302 kilogramów.

ja


Przeczytaj też:



Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo