W siedzibie KGP najprawdopodobniej eksplodował granatnik. Fot. PAP/Piotr Nowak/Wikipedia
W siedzibie KGP najprawdopodobniej eksplodował granatnik. Fot. PAP/Piotr Nowak/Wikipedia

Wybuch w Komendzie Głównej Policji - nowe informacje

Redakcja Redakcja Policja Obserwuj temat Obserwuj notkę 51
Na jaw wychodzą kolejne fakty na temat wybuchu w Komendzie Głównej Policji w Warszawie. Niedługo po przewiezieniu gen. Jarosława Szymczyka do szpitala na miejscu pojawiły się oddziały chemiczne - informuje wyborcza.pl. Zniszczenia budynku sięgają kilku kondygnacji.

Tajemniczy wybuch w Komendzie Głównej Policji

Policja udziela skąpych informacji na temat wybuchu w budynku KGP.  Według oświadczenia MSWiA rankiem 14 grudnia w pomieszczeniu sąsiadującym z gabinetem Komendanta Głównego Policji doszło do eksplozji. "Eksplodował jeden z prezentów, które Komendant otrzymał podczas swojej roboczej wizyty na Ukrainie w dniach 11-12 grudnia bieżącego roku, gdzie spotkał się z kierownictwami ukraińskiej Policji i Służby ds. sytuacji nadzwyczajnych. Prezent był podarunkiem od jednego z szefów ukraińskich służb" - podało ministerstwo.

Poszkodowany został komendant główny policji i nie znany z nazwiska pracownik służby cywilnej. Szymczyk po dwóch dobach spędzonych w szpitalu na Wołoskiej został już z niego wypisany.

W budynku KGP wybuchł granatnik

Jak się okazuje, niedługo po przewiezieniu Szymczyka do szpitala na miejscu pojawiły się oddziały chemiczne - Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza nr 6 w Warszawie. Informację tę potwierdził oficjalnie rzecznik prasowy stołecznych strażaków Artur Laudy: - Na miejscu prowadzono działania sprawdzające, obecnie trwa śledztwo prokuratury, więc dalszych informacji nie mogę w tym momencie udzielić - cytuje rzecznika wyborcza.pl.

Jak dowiedział się reporter RMF FM, zniszczenia w budynku KGP sięgają trzech kondygnacji - od parteru do drugiego piętra. Przez dziurę z gabinetu komendanta widać pomieszczenie ochrony na parterze.

Nieoficjalnie wiadomo, że doszło do przypadkowego odpalenia granatnika, który komendant trzymał w pokoju wypoczynkowym obok gabinetu - informuje wyborcza.pl. 

Były antyterrorysta Jerzy Dziewulski przekazał "Wyborczej", że według jego źródeł chodzi o służący niszczenia zapór granatnik Pallad-D. Jak tłumaczył, Szymczyk albo ktoś z jego współpracowników musiał broń uruchomić sam, gdyż praktycznie niemożliwe jest, by odpaliła sama. - Ona ma dwustopniowe zabezpieczenie, do tego jest ładowana pojedynczo, tam nie ma żadnego magazynka - mówił Dziewulski, dodając, że ma także informacje, że w trakcie wybuchu Szymczyk podejmował gościa.

Dużo niejasności w sprawie wybuchu w KGP

Szef resortu spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński na antenie Radia Zet, stwierdził, że komendant "nie wiedział, czym naprawdę jest prezent, który dostał w czasie wizyty roboczej na Ukrainie", a prokuratura uznaje go za pokrzywdzonego.

Zdaniem serwisu wyborcza.pl, skoro prezentem była była broń, nie jest rzadkie w kulturze służb państwowych, to komendant powinien doskonale wiedzieć, o jaki jej typ i model chodzi, bowiem zwykle do takich podarków dołączana jest dokumentacja, która ją legalizuje. Ponadto obowiązki w sytuacji wwożenia broni spoza granic UE określa Ustawa o broni i amunicji, z której wynika, że policja powinna była znać szczegóły techniczne "prezentu z Ukrainy".

Dziewulski uważa, że mamy do czynienie z wielopoziomową próbą ukrycia prawdy przez służby. - Od początku było widać, że oni kuglują. Zmieniają wersje, ukrywają fakty, a gdy te wychodzą na jaw, próbują jakoś je tłumaczyć. Tę sprawę trzeba wyjaśnić, nim kompromitacja będzie jeszcze większa - podkreśla w rozmowie z wyborcza.pl.

ja

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo