Stanisław Sojka. Fot. Bartosz Piotrowski
Stanisław Sojka. Fot. Bartosz Piotrowski

Dzień Dziadka. Stanisław Sojka dla Salonu24 o tym, jak ważne są wnuki

Redakcja Redakcja Święta, rocznice Obserwuj temat Obserwuj notkę 15
Należę do pokolenia, może jeszcze nie odchodzącego, ale przygotowującego się do drogi. Dlatego narodziny Michała, mojego pierwszego wnuka pamiętam, z jednej strony jako wydarzenie szczęśliwe, a z drugiej poważne i dające do myślenia. Dla mnie na pewno poza radością i dumą, przyjście na świat pierwszego wnuka stało się także cezurą i znakiem czasu - mówi Salonowi 24 Stanisław Sojka, muzyk, wokalista jazzowy i popowy, kompozytor.

Salon 24: Informacje o Panu zaczynają się zawsze od słów „polski pianista, wokalista, kompozytor, autor tekstów”. Czy również dziadek?

Stanisław Soyka: Sam o sobie mówię, że jestem grajkiem, piosenkopisarzem. A czy również dziadkiem? Tak, oczywiście tak. 

Zobacz też: Dzień babci. Tak kochają je małe dzieci

Salon24: Jakim dziadkiem jest zatem Stanisław Soyka?

Stanisław Soyka: To pytanie chyba bardziej do moich wnuków i myślę, że odpowiedź byłaby ciekawa. Nie jestem człowiekiem, który się specjalnie rozrzewnia i jest przesadnie sentymentalny. Znam swoje miejsce, staram się czytać czas, który na nikogo nie czeka tylko konsekwentnie biegnie do przodu. Należę do pokolenia, może jeszcze nie odchodzącego, ale przygotowującego się do drogi. Dlatego narodziny Michała, mojego pierwszego wnuka pamiętam, z jednej strony jako wydarzenie szczęśliwe, a z drugiej poważne i dające do myślenia. Dla mnie na pewno poza radością i dumą, przyjście na świat pierwszego wnuka stało się także cezurą i znakiem czasu. Przypuszczam, że większość babć i dziadków czuło to samo, co ja, ale rzeczywiście zobaczyłem, że w moim życiu zaczęła się nowa epoka. Skończył się czas, w którym dzieci nie wymagają już takiej opieki rodzicielskiej, jak wcześniej, a zaczęły się nowe obowiązki, obowiązki dziadkowe. To zupełne inne zadania.

Salon24: I daje Pan radę? Zgodnie z tym, o czym śpiewa Pan w Tolerancji: „Życie nie po to jest, by brać, życie nie po to by bezczynnie trwać i aby żyć siebie samego trzeba dać”.

Stanisław Soyka: Na pewno jestem dziadkiem pracującym i jeżdżącym, co nie pozwala mi zbyt często widywać się z wnukami, chociaż bardzo lubię z nimi spędzać czas. Nie byłem ojcem niańczącym i takim dziadkiem też nie jestem, ale tylko z tej przyczyny, bo wydaje mi się, że moja manualność jest trochę kanciasta. Przytulam dzieci, noszę je, ale pewnie robię to nie do końca doskonale.

Salon 24: Myślę, że jednak przede wszystkim śpiewać….

Stanisław Soyka: Śpiewam z Niną, moją wnuczką, która jest niezwykle muzykalna. Miałem dwóch dziadków, a dziadek ze strony mamy był muzykiem samoukiem, wiejskim organistą. Słyszał moją muzykalność i powtarzał mojej mamie „Ucz tego synka!”. Dla mnie to było wydarzenie inicjacyjne, ale to że jestem kim jestem to był mój wybór i chcę, aby moje wnuki, tak jak wcześniej moje dzieci, również mogły same podjąć decyzję, jaką iść drogą. Nina chodzi do szkoły muzycznej pierwszego stopnia, zerkam na nią trochę jak na następcę, ale niech ona zdecyduje, co dalej. Sam jestem w muzyce z powodu fascynacji i poczucia powołania. Nie robię tego dla kariery, choć wiem, że mnie się udało. Kilka moich utworów znalazło się w świadomości ludzi, a to jest wielki kapitał. Wnucząt mamy czworo: Nina, Michał, Jasiek i Józek. Zawsze będziemy ich wspierać.

Salon24: A jak obchodzi się Dzień Dziadka w domu Stanisława Soyki?

Stanisław Soyka: Staramy się celebrować każdy dzień. Z okazji święta dziadka dostaję laurki i bardzo mnie one cieszą. Są dla mnie nie tylko miłym dowodem więzi i uczuć, ale cieszę się, że te piękne obrazki powstają, bo również uczą wyobraźni. Wszystkie laurki mam schowane w grubych albumach. Życzę Babciom i Dziadkom tego by mogli kochać i byli kochani, nie tylko z okazji święta. A wnuczkom i wnukom by mogli żyć jak najdłużej i najpełniej cieszyć się czasem z rodzicami ich rodziców. 

Czytaj: 


Rozmawiał Tomasz Wypych


Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura