Oskarżony Stefan Wilmont na sali Sądu Okręgowego w Gdańsku, fot. PAP/Adam Warżawa
Oskarżony Stefan Wilmont na sali Sądu Okręgowego w Gdańsku, fot. PAP/Adam Warżawa

Stefan Wilmont śmiał się podczas ogłaszania wyroku. "Będę panem doktorem"

Redakcja Redakcja Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 101
Stefan Wilmont, skazany na dożywocie za zabójstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, nie okazał w sądzie skruchy i śmiał się podczas odczytywania uzasadnienia wyroku. Na koniec poprosił o mikrofon i powiedział - Nie ma znaczenia, że będę miał przedłużony areszt, bo i tak wszyscy skończymy na oddziale terapeutycznym, gdzie ja będę panem doktorem.

Przewodnicząca składu orzekającego sędzia Aleksandra Kaczmarek ponad godzinę ogłaszała wyrok i jego uzasadnienie.

Stefan Wilmont skazany na dożywocie

Sąd zdecydował, że m.in. z uwagi na publiczny charakter zbrodni i zainteresowanie sprawą opinii publicznej, można upublicznić dane i wizerunek Stefana Wilmonta. Sam oskarżony też domagał się ujawnienia swoich danych.

Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał go za winnego zabójstwa Pawła Adamowicza, a także ataku i gróźb wobec konferansjera, za co otrzymał karę łączną dożywotniego pozbawienia wolności.

Jednocześnie sąd uznał, że o przedterminowe zwolnienie będzie mógł się starać po 40 latach przebywania w odosobnieniu. Według sądu, Wilmont powinien wyrok odbywać w systemie terapeutycznym – podjąć terapię i działania resocjalizacyjne. Jednocześnie Wilmont został skazany na 10 lat pozbawienia praw publicznych. Wyrok jest nieprawomocny.

Sąd uznał, że Wilmont miał ograniczoną poczytalność w momencie zamachu. Podzielił w tym samym opinie drugiego i trzeciego zespołu biegłych w tym zakresie. Sędzia Kaczmarek zastrzegła też, że przed zwolnieniem z zakładu karnego powinien być poddany specjalistycznym badaniom psychologiczno-psychiatrycznym z uwzględnieniem ryzyka. Podczas uzasadnienia sędzia powiedziała też, że u oskarżonego nie stwierdzono choroby psychicznej i nie zachodzą okoliczności związane z umieszczeniem go zakładzie psychiatrycznym. Podkreśliła, że sąd nie podzielił pierwszej opinii psychiatrycznej, która uznawała, że Wilmont jest chory psychicznie.

Wilmont śmiał się podczas odczytywania wyroku

Oskarżony uśmiechał się w momencie odczytywania przez sąd listy obrażeń, które zadał Pawłowi Adamowiczowi.

Sędzia uzasadniając powiedziała, że za zbrodnię zabójstwa sąd wymierzył karę dożywotniego pozbawienia wolności. - Niewątpliwa wyjątkowość tej eliminacyjnej kary, którą sąd wymierzył wskazuje na jej surowość, jednak jest ona adekwatna do wyjątkowej drastyczności popełnionej przez oskarżonego zbrodni zabójstwa – mówiła sędzia i podkreśliła, że nie może być złagodzona zabezpieczając społeczeństwo przed ewentualną agresją zdemoralizowanego oskarżonego. Nie ma również perspektyw na poprawę jego zachowania i brak jakiejkolwiek skruchy z jego strony.

Wilmont po odczytaniu wyroku poprosił o głos. - Nie ma znaczenia, że będę miał przedłużony areszt, bo i tak wszyscy skończymy na oddziale terapeutycznym, gdzie ja będę panem doktorem - powiedział. 

Obrońca Wilmonta zapowiada apelację

Obrońca Stefana Wilmonta Marcin Kminkowski zapowiedział złożenie apelacji. - Jako obrońca z urzędu mam obowiązek prowadzić postępowanie do prawomocnego zakończenia - powiedział w czwartek. Pytany o to czy jego klient będzie chciał złożyć apelację adwokat odpowiedział, że to pytanie trzeba zadać bezpośrednio oskarżonemu. - Natomiast jako obrońca z urzędu mam obowiązek złożyć apelację i biorąc stan psychiczny oskarżonego, uzyskanie od niego nawet oświadczenia o złożeniu apelacji, nie byłoby dla mnie wiążące - zaznaczył. - Musimy zapoznać się najpierw z treścią pisemną uzasadnienia. Bowiem to dzisiejsze miała charakter skrótowy - dodał.

Po wyroku wdowa Magdalena Adamowicz powiedziała, że nic nie przywróci życia Pawła. - Nic nie przywróci życia ojcu moich córek. Mam nadzieję, że ten wyrok nie zostanie podważony - dodała Magdalena Adamowicz.

Brat prezydenta Gdańska, obecnie poseł KO Piotr Adamowicz dodał, że ich ojciec nie doczekał sprawiedliwości, bo zmarł kilkanaście miesięcy temu. - Mi się wydaje, że czas leczy rany, to jest takie powiedzenie, ale w nim jest bardzo dużo prawdy, ale proszę zrozumieć rodzinę, która cztery lata temu przeżyła wielką tragedię, traumę. Z każdą rozprawą, przygotowaniem mów końcowych te obrazy tragiczne, których byliśmy świadkami, (...) one powracają. Wyrok pierwszej instancji oczywiście kończy pewien etap, ale absolutnie nie zamyka sprawy - powiedział Piotr Adamowicz i podziękował tym wszystkim, którzy po zamachu byli z rodziną i dodawali jej otuchy. Adamowicz podziękował też gdańskiej prokuraturze.

ja

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo