Ćwiczenia oddziałów NATO w Bośni i Hercegowinie. fot. SRA David Miler, USAF, The U.S. National Archives
Ćwiczenia oddziałów NATO w Bośni i Hercegowinie. fot. SRA David Miler, USAF, The U.S. National Archives

Plan NATO na obronę wschodniej flanki zakłada 300 tys. żołnierzy. Pojawiły się wątpliwości

Redakcja Redakcja NATO Obserwuj temat Obserwuj notkę 48
W najbliższych miesiącach Sojusz przyspieszy działania mające na celu zgromadzenie sprzętu i żołnierzy wzdłuż wschodniej granicy NATO - jest to ruch mający na celu powstrzymanie Rosji przed ekspansją wojny poza Ukrainę. Portal Politico zastanawia się, czy członkowie Sojuszu dojrzeli do udziału w tym projekcie, w którym "gotowość" jest słowem kluczowym, aby w razie zagrożenia reakcja mogła nastąpić odpowiednio szybko.

NATO chce wzmocnić flankę wschodnią

Aby móc szybko reagować na zagrożenia, w tym przypadku chodzi o niebezpieczeństwo eskalacji wojny na flance wschodniej, poszczególne kraje muszą zwiększyć zaangażowanie m.in. jeśli chodzi o liczbę żołnierzy, szkoleń, lepszą infrastrukturę - a przede wszystkim dostarczyć większej ilości drogiej broni, sprzętu i amunicji.

W sytuacji, gdy kraje już teraz martwią się o własne zapasy amunicji, podczas gdy Ukraina pilnie potrzebuje więcej pocisków i broni, istnieje ryzyko, że nie wszyscy członkowie NATO spełnią swoje obietnice dotyczące zaangażowania w nowe plany Sojuszu - pisze w niedzielę portal Politico.

"Jeśli nie ma kogoś, kto organizuje posiłek i mówi wszystkim, co mają przynieść, to każdy przyniósłby chipsy ziemniaczane, ponieważ chipsy ziemniaczane są tanie, łatwe do zdobycia" - powiedział James J. Townsend Jr, były zastępca asystenta sekretarza obrony USA ds. polityki europejskiej i NATO.

Jest to wyzwanie, z którym NATO mierzyło się w przeszłości, i które, jak obawiają się eksperci, może stać się trwałym problemem dla Sojuszu.

Podczas gdy Stany Zjednoczone i Unia Europejska planują pozyskanie większej ilości broni - i to szybko - proces uzupełniania zapasów będzie nieuchronnie wymagał czasu - pisze Politico.

NATO chce stworzyć nowy model armii oparty o 300 tys. żołnierzy

Urzędnicy Sojuszu mówią o 300 tys. żołnierzy NATO potrzebnych do funkcjonowania nowego modelu.

Jeden z wysokich rangą wojskowych Sojuszu, którego cytuje amerykański portal, podkreśla potrzebę znacznie "większych oddziałów", a zwłaszcza posiadania więcej sił w "gotowości".

Nacisk na "gotowość" oznacza, że pierwszy szczebel - który może składać się z około 100 tys. żołnierzy przygotowanych do przemieszczenia w ciągu 10 dni - może pochodzić z Polski, Norwegii i państw bałtyckich (Estonia, Łotwa i Litwa), powiedział Heinrich Brauz, były asystent sekretarza generalnego NATO ds. polityki obronnej i planowania sił. W jej skład mogą wejść także wielonarodowe grupy bojowe, które Sojusz już utworzył na wschodniej flance.

Drugi szereg wojsk miałby wspierać tych żołnierzy, gotowych do wysłania z krajów takich jak Niemcy w ciągu 10 do 30 dni.

Potrzebne duże środki

Politico pisze, że proces ten może się skomplikować, ponieważ tak szybkie przemieszczanie, nawet w ciągu miesiąca, wymaga dużej ilości ludzi, sprzętu i szkoleń - oraz dużych pieniędzy.

Ben Hodges, były dowódca wojsk amerykańskich w Europie, zwraca uwagę, że "gotowość" to "w zasadzie, czy masz wszystko, co powinieneś mieć, aby wykonać misję przypisaną jednostce o określonej wielkości". "To wszystko jest bardzo wymagające" - dodał, wskazując na konieczność posiadania strzelnic treningowych i amunicji, a także utrzymania kompetencji w miarę zmian personelu w czasie. "To oczywiście wymaga czasu i jest też kosztowne".

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg wielokrotnie powtarzał, że sojusznicy zintensyfikowali prace nad produkcją obronną w ostatnich miesiącach - i że Sojusz pracuje nad nowymi wymaganiami dotyczącymi zapasów amunicji, ale przyznał też, że problem istnieje: "obecne tempo zużycia w porównaniu z obecnym tempem produkcji amunicji nie jest zrównoważone" - zaznaczł Stoltenberg.

Niemiecki pułkownik Andre Wuestner, szef niezależnego Związku Sił Zbrojnych powiedział w rozmowie z portalem dziennika "Bild", że niemiecka armia wypełnia przydzielone jej misje, dodał jednak: "ale to nic w porównaniu z tym, co będziemy musieli wnieść do NATO w przyszłości".

Politico przypomina wypowiedź Evy Hoegl, niemieckiej komisarz parlamentarnej ds. sił zbrojnych, że chociaż Berlin dysponuje obecnie tak bardzo chwalonym funduszem modernizacyjnym armii o wartości 100 mld euro, to do tej pory nie wydano ani jednego centa z tych pieniędzy.

SW

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka