Największy niemiecki dyskont wchodzi do Polski. Chce odbić klientów Lidlowi i Biedronce

Redakcja Redakcja Handel Obserwuj temat Obserwuj notkę 48
Niemiecka sieć dyskontów Woolworth otwiera się w Polsce. Na pierwszy ogień pójdzie Kraków, a później Poznań i Warszawa. Woolworth zamierza powalczyć tanimi ofertami z Pepco czy KiK, ale będzie także konkurencją dla takich sklepów jak Biedronka i Lidl. Nie wszystkim polskim przedsiębiorcom podoba się zagraniczny kapitał w tym biznesie.

Co oferuje Woolworth

Już 8 maja w Krakowie w parku handlowym Atut Galicyjska można spodziewać się gigantycznych kolejek z okazji otwarcia sklepu Woolworth. Będzie to okazja dla wszystkich, którzy wolą robić zakupy w taniej sieci dyskontowej. Woolworth to największy tego typu sklep w Niemczech. Oferuje sprzęt AGD, elektronikę, ciuchy, tekstylia, dekorację - łącznie do kilkunastu tys. artykułów. 

Kraków będzie pierwszym celem niemieckiej marki. Kolejne sklepy otwarte zostaną w przyszłości w Poznaniu i Warszawie. Właścicielom Woolworth zależy na dobrej lokalizacji i przyciągnięciu klientów. Powierzchnie sklepów w Polsce wyniosą od 500 do 2 tysięcy metrów kwadratowych.  


Woolworth czeka na otwarcie w Polsce

- Marka Woolworth współkształtowała handel znany w obecnej formie już ponad 140 lat temu. Jesteśmy dumni, że będziemy mogli przenieść naszą odnoszącą sukcesy koncepcję sprzedaży detalicznej z Niemiec na polski rynek, który uznajemy za bardzo perspektywiczny biznesowo - opowiada "Rzeczpospolitej" Radoslav Straka, dyrektor ds. sprzedaży Woolworth Polska. Niemiecki sklep dyskontowy chce powalczyć z liderem sprzedaży dyskontowej a niedetalicznej w Polsce, czyli Pepco. Tego typu sklepy oferują na ogół niższe ceny i różnorodne towary do zakupienia. Są charakterystyczne i rozpoznawalne dla klientów. 

Pomysłodawcą Woolworth był Winfield Woolworth w 1879 roku, gdy otworzył sklep, wykładając towary z cenami na ladę w USA. Zmieniło to bieg historii w handlu detalicznym w Stanach Zjednoczonych. Marka Woolworth prężnie rozwija się dziś w Niemczech. 

 

Polskie sklepy kontra zagraniczny biznes 

Pani Aleksandra, przez lata prowadząca sklep na Gocławiu na warszawskiej Pradze-Południe, uważa, że otwarcie sklepów Woolworth w Polsce to część określonej polityki względem przedsiębiorców. Porozmawiała z Salonem24 na ten temat.

– Polskie sklepy mogłyby spokojnie konkurować z zagranicznymi dyskontami. Problem polega na tym, że władza zarówno na poziomie państwowym, jak i samorządowym daje kupcom zagranicznym przywileje. A polskim narzuca ograniczenia. Paliki, niemożność parkowania, utrudnienia dla dostawców. I ok, można zrozumieć kwestie bezpieczeństwa, dlatego władze wprowadzają paliki, przez które dojazd do naszych sklepów jest utrudniony. Ale zagraniczne dyskonty są z tych obowiązków zwolnione, często mogą mieć "wypasione" parkingi - ocenia przedsiębiorczyni. 

- Gdy były wprowadzone opłaty handlowe w Warszawie, musieliśmy płacić. A dyskonty nie. Dochodzą kwestie podatków, obciążeń. Te zagraniczne sklepy są często uprzywilejowane - mówi w rozmowie z Salon24. 

- Problem nie leży w tym, że nowa sieć sobie wejdzie. Ale niech ma te same obciążenia co my, albo, jeśli jest zwolniona, to niech te same ulgi ktoś przyzna polskim handlowcom – tłumaczy pani Aleksandra. – Polacy potrafią robić biznes. Nie widzę sensu w promowaniu dyskontów zagranicznych – podsumowuje nasza rozmówczyni.

Fot. Sklep Woolworth 

Czytaj też: 


GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka