(Na razie polskiego morza chroni włoski okręt Fot. PAP/Adam Warżawa)
(Na razie polskiego morza chroni włoski okręt Fot. PAP/Adam Warżawa)

Pięta achillesowa sił obronnych Polski. Były szef MON bije na alarm

Redakcja Redakcja Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 126
Marynarka Wojenna jest w armii niezwykle potrzebna. Na morzu Polska ma wiele różnego rodzaju interesów. Jest rurociąg Baltic Pipe, przypływają do portu gazowce i tak dalej. To wymaga skutecznej ochrony. Na stanie został jeden, posowiecki okręt podwodny, który ma poważny problem z wypłynięciem na powierzchnię, w sytuacji, gdyby się nie daj Boże zanurzył. A więc dobrze to nie wygląda. Świetnie, że znacząco rozwijamy siły lądowe i powietrzne. Ale Marynarki Wojennej w tym rozwoju nie może zabraknąć – mówi Salonowi 24 prof. Romuald Szeremietiew były wiceminister obrony narodowej, pełniący obowiązki szefa MON w 1992 roku.

Są informacje dotyczące ogromnych zakupów wojskowych. Na ich temat są dyskusje, ale nie ulega wątpliwości, że sprzęt jest kupowany. Ale dotyczy to sił powietrznych i lądowych. Co do Marynarki Wojennej informacje są sprzeczne. Bo nie brak opinii, że to dziś najsłabsze, w sensie najmniej nowoczesne ogniwo polskich sił zbrojnych. Są zapowiedzi MON, że jeszcze w tym roku będą zakupy. A nie brak i głosów, że po co dziś inwestowanie w Marynarkę Wojenną, skoro ważniejsze są wydatki na wojska rakietowe, obronę terytorialną. Jaką rolę dziś spełnia Marynarka Wojenna?

Prof. Romuald Szeremietiew: Marynarka Wojenna jest w armii niezwykle potrzebna. Chociażby z tego powodu, że na morzu Polska ma wiele różnego rodzaju interesów. Przypomnę, że od czasu, gdy odcięliśmy się skutecznie od dostaw węglowodorów z Rosji, wiele surowców dociera do nas właśnie drogą morską. Jest rurociąg Baltic Pipe i przypływają do portu gazowce i tak dalej.


To wymaga skutecznej ochrony. Mamy sporo interesów w przestrzeni morskiej, więc marynarka jest niezbędna. A przekonanie, że można kontrolować przestrzeń morską przy pomocy jakichś ustawionych na ziemi wyrzutni rakiet jest niestety błędne. Z lądu można marynarkę wojenną wesprzeć, ale nie da się jej zastąpić.

Kilkanaście lat temu było jednak takie przeświadczenie, że inwestycje w okręty nie mają sensu, bo kluczowe są siły lotnicze i lądowe a do ochrony morza wystarczą mobilne kutry patrolowe. 

One mogą być bardzo pomocne, ale pamiętajmy, że marynarka musi działać w każdych warunkach. Bałtyk jest morzem bardzo kapryśnym. Często są na nim różnego rodzaju burze, a nawet sztormy. I podczas takiej sztormowej fali kuter patrolowy nie popłynie. Konieczna jest więc co najmniej korweta, jeżeli nie fregata. Trzeba o tym pamiętać.

Jak wygląda sytuacja jeśli chodzi o rodzime okręty podwodne?

Okrętów podwodnych, nie mamy, to, co mieliśmy już jest niestety przestarzałe. I trochę niestety zaniedbano tę sprawę. Pamiętamy, że minister Antoni Macierewicz zapowiadał, że jakiś okręt kupi, ale w końcu jak widać nic z tego nie wyszło. No i musimy zdać sobie sprawę, że na stanie został nam w tej chwili jeden okręt, posowiecki.

Jeden, to jednak nie zero...

Ale ten posowiecki okręt ma poważny problem z wypłynięciem na powierzchnię, w sytuacji, gdyby się nie daj Boże zanurzył. A więc dobrze to nie wygląda. 


Czy widzi Pan jakieś szanse na to, żeby tę sytuację odwrócić?

Nie wiem jakimi środkami dysponuje Ministerstwo Obrony Narodowej, bo myślę, że świadomość tego, że te okręty są potrzebne, zarówno w resorcie, jak i tym bardziej w dowództwie Marynarki Wojennej jest. Ale ponieważ dużo pieniędzy idzie w tej chwili na wojska lądowe, siły powietrzne itd., to nie wiem, czy przy tak dużych wydatkach starczy środków, aby już na dziś marynarkę jakoś wyposażyć.

No tak, ale wspomniał Pan o strategicznych interesach na morzu. Trudno oczekiwać, żeby wróg, czy terrorysta, który zechce zniszczyć jakąś infrastrukturę czekał aż armia się wyposaży?

Wydaje mi się, że jakieś pieniądze jednak są, bo inaczej chyba minister by nie ogłaszał, że okręty podwodne nabędzie. Na razie uzyskujemy doraźną pomoc ze strony naszych sojuszników. W Polsce już jest włoski niszczyciel, który przybył do Gdyni. Pojawiają się też okręty Stanów Zjednoczonych. Kolejną kwestią, która poprawia naszą sytuację na Morzu Bałtyckim jest to, że Finlandia, przystąpiła do NATO. Mam nadzieję, że Turcy przestaną się wygłupiać i wkrótce do Sojuszu przystąpi też Szwecja. To oznacza, że na Morzu Bałtyckim siły NATO stanowią bardzo poważny komponent nawet jeżeli Polacy wypadają słabiej.

Ale jak połączymy marynarki wojenne, którymi, dysponują państwa NATO na Bałtyku to źle to nie wygląda. Jednak docelowo o rozwój Marynarki Wojennej trzeba zadbać. W dłuższej perspektywie naszych interesów mogą bronić tylko nasze siły zbrojne, a inne skutecznie im pomóc. Ale wsparcie sojuszników uzyskamy tylko wtedy, gdy owi sojusznicy będą wiedzieli, że my też potrafimy się bronić. To doskonale widać na przykładzie Ukrainy. Dlatego dobrze, że znacząco rozwijamy siły lądowe i powietrzne. Ale Marynarki Wojennej w tym rozwoju nie może zabraknąć.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

(Na razie polskiego morza chroni włoski okręt. Fot. PAP/Adam Warżawa)

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo