Przemysław Wipler Fot.  arch.
Przemysław Wipler Fot. arch.

Przemysław Wipler ministrem sprawiedliwości? Jest tylko jeden warunek

Redakcja Redakcja Jastrzębowski wyciska Obserwuj temat Obserwuj notkę 28
Gościem programu "Jastrzębowski wyciska" był we wtorek Przemysław Wipler, lider toruńskiej listy Konfederacji. Polityk w rozmowie z Sławomirem Jastrzębowskim mówił o tym, jak będzie wyglądać rząd mniejszościowy, jaki jest prawdopodobny scenariusz dotyczący najbliższych miesięcy po wyborach oraz ujawnił, w którym resorcie widziałby się na stanowisku ministra.

Polityka to "działalność misyjna"

Przemysław Wipler był gościem Sławomira Jastrzębowskiego. Wyjaśniał swoją decyzję o powrocie do polityki. Jak przyznał, jest już za późno na odwodzenie go od tego pomysłu. - Moja żona bardzo gorąco próbowała, moja mama, wielu moich bliskich, przyjaciół – wyliczał.


- Najważniejsze jest to, że pieniądze to nie wszystko. Ja z powodów misyjnych, gdy pierwszy raz szedłem do polityki, takiej poważnej, dużej polityki, to rezygnowałem również z działalności doradczej, z pracy w dużych firmach międzynarodowych zajmujących się doradztwem podatkowym. Zarabiałem wtedy, w 2005 roku, gdy szedłem do Ministerstwa Gospodarki pracować nad uniezależnieniem nas od dostaw ropy i gazu z Federacji Rosyjskiej dużo większe pieniądze niż zarabiał i wtedy, i teraz parlamentarzysta – przekonywał Wipler.

Dalszy ciąg  tekstu pod  materiałem wideo.


"Polityka jest dla bogatych"

Polityk przekonywał, że gdy zostawał posłem prowadził Fundację Republikańską, własną działalność gospodarczą, zarabiał dobre pieniądze, był w komfortowej sytuacji materialnej. A teraz jest jeszcze lepiej: - Faktycznie mam dużą, dobrze funkcjonującą firmę z wspaniałymi wspólnikami, z wspaniałymi pracownikami, z genialnymi klientami, co jest oczywiście w biznesie najważniejsze.

Mimo to, wbrew opinii wielu osób, zdecydował się na powrót do polityki i start z listy Konfederacji. Jak przekonywał także dla dzieci, bo chciałby, żeby mogły wybrać przyszłość w Polsce, a nie musiały wyjeżdżać za granicę. Na uwagę, że wielu ludziom przyznanie do zamożności może się nie spodobać, gość Sławomira Jastrzębowskiego stwierdził, że właśnie ludzie zamożni powinni iść w politykę.

- Uważam, że ludzie nie powinni pójść do polityki z pozycji, nie wiem, starszego specjalisty w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej albo z bycia osobą, która jest makijażystką prezesa i dostaje nagle jedynkę w okręgu, bo znamy takie kariery. Albo z bycia bezdomnym, który mieszka w siedzibie partii i prezes się martwi, co z nim zrobić (…) Mam tego dość. Czy Sławomir Mentzen, czy ja, czy wiele osób, które u nas są liderami okręgów, to są przedsiębiorcy, to są prawnicy, to są ludzie, którzy zarabiają dobre pieniądze, mają ustabilizowaną i bardzo komfortową sytuację życiową – mówił Przemysław Wipler. Jak podkreślił, Konfederacja chce wprowadzić model amerykański: „Taki, że człowieka stać na to, żeby pójść do polityki”.


Nie będę żadnym łącznikiem z PiS

Przemysław Wipler oburzył się na przypomnienie, że jest byłym posłem Prawa i Sprawiedliwości. - To właśnie jest ten moment, w którym ja powinienem protestować. Żądam, żeby wszyscy, którzy zapraszają Radosława Sikorskiego, przedstawiali go, „były poseł PiS”. Chciałbym, żeby mówili o Kazimierzu Michale Ujazdowskim, „były poseł PiS”. Mnie próbują nawet podpisywać były poseł PiS – stwierdził polityk.

- W 1999 roku zacząłem pracę w tygodniku "Najwyższy Czas". Zostałem rzecznikiem Unii Polityki Realnej. Zakładałem Stowarzyszenie Konserwatywno-Liberalne Koliber i prawie 30 lat aktywnie działam w ruchu wolnościowym. Na kilkanaście miesięcy zostałem posłem w klubie Partii Prawo i Sprawiedliwość. Odszedłem, napisałem list do prezesa, mówiąc, że powodem jest skręt gospodarczy w lewo względem tego, co robiła jako wicepremier do spraw gospodarczych wspaniała, świętej pamięci pani premier Zyta Gilowska, która miała bardzo zbliżone do nas poglądy – twierdził polityk.

Zdecydowanie zaprzeczył, by miał być łącznikiem pomiędzy Konfederacją a PiS-em. - Nie, nie będę żadnym łącznikiem. Ja na to pytanie w ostatnim tygodniu wielokrotnie odpowiedziałem, ponieważ nie będzie czego łączyć. My mamy poczucie, że będziemy, i mamy przeświadczenie, że będziemy, formacją, która przełamie na polskiej scenie politycznej podział, który trwa od 18 lat – podkreślił gość Sławomira Jastrzębowskiego. Przyznał jednak, że nie stanie się to już po najbliższych wyborach.

- Sądzę, że będziemy mieć mocny kilkunastoprocentowy wynik (…) Nie da się sformułować rządu bez nas, albo powstanie rząd mniejszościowy, który co posiedzenie parlamentu będzie musiał prosić nas albo kogoś innego o poparcie konkretnych projektów ustaw. Chyba, że wydarzą się rzeczy, które są teraz dla niektórych wstydliwe. Np. PiS dogada się z PSL-em i Hołownią, PiS dogada się z Lewicą albo Platforma wyciągnie jakąś grupę posłów z PiS-u, tam będzie jakiś rozłam – stwierdził kategorycznie Przemysław Wipler. Jak dodał, dogadanie się np. PiS z PSL lub Lewicą jest dużo bardziej prawdopodobne niż sojusz Konfederacji z PiS lub KO.

Wiosną następne wybory?

- Jesteśmy głęboko przekonani, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem są wcześniejsze wybory, które odbędą się najpóźniej 3 marca. Zaraz po tych wyborach odbędą się, bez jeszcze wyłonienia rządu, wybory samorządowe, które są dla nas jako dla młodej formacji bardzo ważne i my chcemy z impetem wejść w samorządy, zarówno w sejmiki, w duże miasta, chcemy mieć w Polsce swoich radnych, swoją reprezentację w poszczególnych miejscowościach całej Polsce. A są takie regiony jak Podkarpacie, w którym już w chwili obecnej Konfederacja nie jest trzecią, ale drugą siłą i ma większe poparcie niż Koalicja Obywatelska – stwierdził Wipler.

I dodał, że koalicji nie będzie, bo Konfederacja nie chce płacić rachunków za rządy PO-PiSu. Nie brać odpowiedzialności „za ten bałagan, który wygenerowało ostatnich 18 lat rządów PO-PiS-u w Polsce” – podkreślił. Jak stwierdził, celem są „wybory parlamentarne w marcu na wiosnę, wybory do rad i do samorządów w marcu i na przełomie maja i czerwca do Parlamentu Europejskiego,  a rok później wybory prezydenckie, w których na pewno będziemy mieć bardzo dobrego kandydata” – zadeklarował gość Sławomira Jastrzębowskiego.

Przemysław Wipler odpowiedział też na pytanie o to, jaką funkcję w rządzie mógłby pełnić w sytuacji, gdyby Konfederacja weszła do koalicji, albo za kilka lat rządziła samodzielnie. - Ja mogę odpowiedzieć jak Józef Oleksy, który się udał do taksówki, na pytanie gdzie pan jedzie, panie Józefie, odpowiedział "wszędzie, bo wszędzie mnie potrzebują". Ale jest kilka obszarów, które są super ważne. Kiedyś bym powiedział finanse publiczne i podatki, ale mamy w chwili obecnej lepszych. Cieszę się,  że tę stajnię Augiasza inny Herkules planuje sprzątać. Obszarem, w którym z różnych powodów mógłbym dobre rzeczy zrobić jest gospodarka, czyli deregulacja. Drugi to jest właśnie wymiar sprawiedliwości, bo on jest tak zapuszczony– powiedział Przemysław Wipler, przyznając, że chciałby zostać ministrem sprawiedliwości.

Zaprzeczył, że miałby okazję, żeby się mścić. - Nie, nie, nie. Ja jestem słodyczą i, że tak powiem, łagodnością. I moim zdaniem, my potrzebujemy teraz nie rozliczeń i zemsty, na czym emocje buduje w olbrzymiej mierze na przykład Donald Tusk, ale my potrzebujemy zmian systemowych, których on nie prezentuje. (…) Trzeci obszar, w którym absolutnie bym się bardzo dobrze czuł to są kwestie związane z klimatem i energetyką to jest obszar najtrudniejszy – podsumował gość Sławomira Jastrzębowskiego.

red.

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka