Ekspert ostrzega przyszły rząd: "Będziecie sprzedawać na świecie nasze papiery"

Redakcja Redakcja Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 82
Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców polemizuje z politykami i ekonomistami, związanymi z KO i Trzecią Drogą, którzy twierdzą, że stan polskich finansów publicznych jest w katastrofalnym stanie. - Na miejscu kierownictwa Platformy, to powstrzymałbym co bardziej nagrzanych zwolenników przed rozciąganiem katastroficznej wizji sytuacji gospodarczej Polski - pisze Cezary Kaźmierczak.

Politycy opozycji tłumaczą się "dziurą Morawieckiego"

Politycy opozycji, która lada moment zapewne przejmie władzę w Polsce, od kilku dni przekonują, że mamy do czynienia z "dziurą Morawieckiego" - ogromnym zadłużeniem i wydawaniem środków publicznych poza budżetem. Głosy te zbiegają się w czasie z zaskakującymi deklaracjami m.in. Ryszarda Petru, Izabeli Leszczyny, Pauliny Hennig-Kloski, że pewnych obietnic być może trudno będzie dotrzymać, a niektóre sztandarowe reformy socjalne rządu PiS trzeba będzie zrewidować.

Tomasz Siemoniak z kolei przyznał przed weekendem, że Polska "nie ma potencjału demograficznego" do budowy 300 tys. armii. Polityk KO głosował w Sejmie za ustawą o obronie ojczyzny, która ma ułatwić znaczącą rozbudowę potencjału kadrowego Wojska Polskiego. W trakcie debaty na temat ustawy, KO nie krytykowała pomysłu podniesienie stanu liczbowego żołnierzy do 300 tys. 

W sobotę na krytykę PFR i BGK w związku z inwestycjami postanowił odpowiedzieć Paweł Borys. - Istnieje tzw. podatek bankowy 0,44 proc., z którego na moment emisji przez PFR i BGK te obligacje nie były zwolnione. W efekcie rzeczywiście oprocentowanie obligacji PFR i BGK było wyższe o ok 0,50 proc. wobec obligacji skarbowych zwolnionych z podatku. Tylko, że ten podatek inwestorzy płacą z powrotem do budżetu państwa, a wiec jest to dla finansów publicznych neutralne - wskazał prezes Grupy PFR.  


Ekspert: Przychody wyższe, "ukrytego" długu nie ma 

Teraz z liberalnymi ekonomistami, wieszczącymi katastrofę budżetową, polemizuje Cezary Kaźmierczak. - Na miejscu kierownictwa Platformy, to powstrzymałbym co bardziej nagrzanych zwolenników przed rozciąganiem katastroficznej wizji sytuacji gospodarczej Polski. Fakty: zadłużenie wynosi 48% PKB (2016 - 53% PKB), deficyt - 35 mld przy 2 razy wyższych przychodach (w 2015 - 42 mld). I nawet to, że pewien "instytut" mieszczący się w warszawskiej kawalerce widzi "ukryty dług", to Eurostat jakoś nie widzi "ukrytego długu" i dług PFR i BGK wlicza do naszego zadłużenia - wspomniał prezes PZPiP. 

Jak wskazuje Kaźmierczak, wkrótce nowy rząd zasiądzie do rozmów z inwestorami, a narracja o bankructwie nie będzie pomagała w ich pozyskaniu. - Dlaczego bym ro zrobił? Zrobiłbym to dlatego, ze za chwile to Wy będziecie sprzedawać na świecie nasze papiery. Rynki oczywiście bardziej patrzą na cyferki, ale ta narracja nie pomaga - tłumaczy. 

- Tym bardziej, że jest nieprawdziwa. Polska tak naprawdę ma tylko jedną bardzo złą cyfrę - poziom inwestycji krajowych, co jest związane z niestabilnością prawa i wysoką wyceną ryzyka regulacyjnego, co jak rozumiem (i mam nadzieję), że się teraz zmieni. (Inflację mamy dopiero 5 w regionie więc nie ma co szaleć) - argumentuje Kaźmierczak. 

- Za chwilę wyłożycie przed inwestorami na stół polskie papiery - warto się chwilę zastanowić - powtórzył ekspert. 


GW


Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka