fot. X/Lasy Państwowe
fot. X/Lasy Państwowe

Fotopułapka uchwyciła atak niedźwiedzia na ekoaktywistę. "Będzie Nagroda Darwina?"

Redakcja Redakcja Gospodarka leśna Obserwuj temat Obserwuj notkę 53
W minioną niedzielę w rejonie nieistniejącej wsi Hulskie obok Zatwarnicy w powiecie bieszczadzkim niedźwiedź zaatakował mężczyznę, który trafił do szpitala w wyniku odniesionych ran. Wiemy coraz więcej na temat okoliczności tego zdarzenia. Okazało się, że nie był to przypadkowy turysta. Rzecznik Lasów Państwowych udostępnił także zdjęcia z fotopułapki.

Niedźwiedź w Bieszczadach zaatakował mężczyznę

Do ataku niedźwiedzia doszło w minioną niedzielę ok. godz. 16, w rejonie nieistniejącej wsi Hulskie obok Zatwarnicy w powiecie bieszczadzkim. Dwaj mieszkańcy gminy Lutowiska byli na spacerze. W pewnym momencie rozdzielili się. Jeden z nich podszedł zbyt blisko gawry drapieżnika i wtedy zwierzę zaatakowało mężczyznę.

- Mężczyzna zaczął głośno krzyczeć. Jego znajomy rzucił się na pomoc koledze. Minął się z uciekającym niedźwiedziem, ale drapieżnik go nie zaatakował – powiedziała rzeczniczka policji w Ustrzykach Dolnych, komisarz Aleksandra Wołoszyn-Kociuba.

Znajomy poszkodowanego wezwał pomoc. Akcja trwała 3 godziny. Ze względu na trudne warunki terenowe, ranny mężczyzna był niesiony przez ratowników na rękach.

Poszkodowany 56-latek został następnie przetransportowany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do Wojewódzkiego Szpitala Podkarpackiego w Krośnie. Aneta Zvarik z krośnieńskiej placówki powiedziała, że pacjent jest w stanie stabilnym. - Odniósł rany szarpane i kąsane twarzoczaszki, a także ramienia oraz pleców. Został chirurgicznie zaopatrzony. Jest przytomny i w logicznym kontakcie. Rokowania są dobre – przekazała.


Wiedzieli, że tam jest gawra i weszli w łapy niedźwiedzia

Leśnicy byli zdziwieni atakiem zwierzęcia, ale bardziej obecnością ludzi w tamtym miejscu. Jak się okazało, mężczyźni byli aktywistami ekologicznymi ze stowarzyszenia, które wcześniej żądało wstrzymania wszelkich zabiegów gospodarki leśnej w okolicy niedźwiedziej gawry.

W związku z pojawieniem się "niesprawdzonych informacji" Rafał Osiecki, Nadleśniczy Nadleśnictwa Lutowiska przekazał, że gawra została zlokalizowana na początku roku, ale nie stwierdzono w niej bytowania niedźwiedzia. Od kwietnia natomiast były tam prowadzone tzw. prace hodowlane.

Aktywiści Inicjatywy Dzikie Karpaty i Fundacji Siła Lasu wnioskowali w lecie o utworzenie strefy ochronnej wokół miejsca gawrowania niedźwiedzia, uważając, że wszelkie prowadzone tam prace zaszkodzą bytowaniu zwierząt. Leśnicy jednak zrealizowali plany z końcem października i zainstalowali fotopułapkę. Jak się okazało, niedźwiedź mimo wcześniejszych prac interwencyjnych szybko zasiedlił gawrę.

 "O tym, że trwa procedura w sprawie utworzenia strefy doskonale wiedzieli aktywiści IDK. Niestety, w niedzielny wieczór 12 listopada naruszyli spokój gawrującego zwierza, prowokując dramatyczną sytuację, której stali się uczestnikami. Podkreślam fakt, że skoro sami składali wniosek o utworzenie strefy, winni zachować reguły, jakie wynikają z tej sytuacji" - wskazał Rafał Osiecki.


Nadleśnictwo Lutowiska o całym zdarzeniu powiadomiło Policję i Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Rzeszowie.

Inicjatywa Dzikie Karpaty przyznała w oświadczeniu, że popełniony został błąd. "Ubolewamy, że doszło do tego incydentu. Tym razem popełniliśmy błąd. Jest nam przykro przede wszystkim wobec niedźwiedzia, któremu został odebrany spokój i poczucie bezpieczeństwa" - podkreślono.


Inicjatywa zarzuciła również Nadleśnictwu Lutowiska "propagowanie nieścisłych informacji wprowadzających w błąd". "Nadleśnictwo dosyć delikatnie określa prowadzoną przez siebie wycinkę w okolicy miejsca gawrowania mianem zabiegów hodowlanych" - wskazano.

Zdjęcia z fotopułapki. "Będzie Nagroda Darwina?"

Rzecznik Lasów Państwowych Michał Gzowski zamieścił zdjęcia z zainstalowanej przez leśników fotopułapki. "Chciał udowodnić, że gawra jest pusta bo leśnicy zniszczyli jego siedlisko. Niezła ironia losu - pseudoekolodzy szczuli na leśników, GOPR i policjantów, a teraz ci ludzie ratują im życie. Będzie Nagroda Darwina?" - zapytał.

Leśnicy zaapelowali do turystów o ostrożność. Przypominając, że obecność niedźwiedzia w Bieszczadach i spotkanie z nim nie jest niczym nadzwyczajnym. "Spotkania te mogą być niebezpieczne dla ludzi, zwłaszcza wiosną, ale coraz częściej niebezpieczne zdarzenia mają miejsce w ciągu całego roku. Nie lekceważmy tablic ostrzegawczych umieszczanych w wielu miejscach przy wejściach do lasu" – przekazali leśnicy z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.

ja

Na zdjęciu klatka z fotopułkapki dokumentująca wypłoszenie niedźwiedzia z gawry przez aktywistę, fot. X/Lasy Państwowe

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka