na zdjęciu: wnętrze jednego ze sklepów sieci Biedronka. fot. materiały prasowe.
na zdjęciu: wnętrze jednego ze sklepów sieci Biedronka. fot. materiały prasowe.

Wróci handel w niedzielę? Poseł PiS: Fatalny pomysł, obecne przepisy działają

Redakcja Redakcja Handel Obserwuj temat Obserwuj notkę 28
Nie sprawdziły się czarne wizje, jakoby przez brak możliwości zrobienia zakupów w niedzielę załamał się handel. Straszono nas dużym bezrobociem, że będą zwolnienia w tych sieciach handlowych, a wręcz przeciwnie, w dalszym ciągu placówki handlowe potrzebują pracowników. Moim zdaniem nie ma najmniejszych powodów, żeby ten system zmieniać. Pracownicy stracą, a mówiąc szczerze, sieci handlowe też chyba specjalnie nie palą się do przywrócenia handlu w niedzielę – mówi Salonowi 24 Zbigniew Kuźmiuk, poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Wraca temat cofnięcia ograniczenia handlu w niedzielę. Jak ocenia Pan tego typu propozycje przedstawicieli koalicji rządzącej?

Zbigniew Kuźmiuk: Myślę, że to fatalny pomysł. Z obecnymi przepisami funkcjonujemy już od kilku lat. Nauczyliśmy się robić zakupy sześć dni w tygodniu. Przyzwyczaili się do tego zarówno handlowcy, jak i konsumenci. Dla pracowników głównie dla osób zatrudnionych w tych wielkich supermarketach, praca w niedzielę to duże odciążenie. Większość tych ludzi to kobiety. Nie wolno odbierać im możliwości spędzania niedzieli z rodziną.

Co więcej, nie sprawdziły się te wszystkie czarne wizje, jakoby przez brak możliwości zrobienia zakupów w niedzielę załamał się handel. Straszono nas jakimś dużym bezrobociem, że będą zwolnienia w tych sieciach handlowych, a wręcz przeciwnie, w dalszym ciągu placówki handlowe potrzebują pracowników. Moim zdaniem nie ma najmniejszych powodów, żeby ten system zmieniać. I nie bardzo wiem, czemu niektórzy ten temat podnoszą.

Jak rozumiem, padła taka deklaracja ze strony Trzeciej Drogi czy samego Szymona Hołowni. Teraz rządzący chcą się wywiązać, nie bardzo wiem czyje oczekiwania taka zmiana miałaby spełniać. Pracownicy stracą, a mówiąc szczerze, nie słyszałem, żeby była jakaś presja ze strony sieci handlowych, które chyba specjalnie nie palą się do przywrócenia handlu w niedzielę. Bo z tego, co słyszę, takie rozwiązanie wiązałoby się z wyraźnie wyższymi kosztami. Tym bardziej nie chcą ich pracownicy.

Pan mówi o pozytywach dla pracowników, nie brak opinii, że dzięki zmianie modelu życia zyskuje mała gastronomia, czy branża turystyczna, bo ludzie zamiast w weekendy iść do marketu udają się na spacery, do restauracji, czy na krótkie wyjazdy weekendowe. Jednak ówczesny rząd deklarował, że zmiana posłuży małym, rodzinnym sklepom, które przegrywały konkurencję z ogromnymi sieciami. I tu poprawy specjalnie nie widać.

Zgadzam się, jednak sytuacja małych sklepów w ogóle jest bardzo skomplikowana. Niewielkie rodzinne firmy wciąż odczuwają presję wielkich marketów. Przypomnę, że jak rządziliśmy, wprowadziliśmy podatek od supermarketów.


Pomógł niewiele…

Pomógł, ale tylko zahamował tempo likwidacji małych sklepów. Warunki dla nich są coraz trudniejsze. Ogromne korporacje mają lepszy dostęp do dużych kontraktów, po zupełnie innych cenach, niż mniejsze sklepy. Co tu się dużo oszukiwać, klienci szukają i dużego wyboru towarów. I w tej sytuacji nawet pozornie niewielkie różnice w cenie – kilka, kilkanaście groszy na danym artykule, jeżeli kupuje się czegoś więcej, albo kupuje się dużo różnych produktów, odgrywają znaczenie. Ludzie korzystają więc z tych placówek, gdzie jest taniej – albo z marketów, albo sklepów sieciowych. Obroty rodzinnych firm są coraz mniejsze.

Stąd mówienie o tym, że ograniczenie handlu w niedzielę nie pomogło w rozwoju rodzinnych firm, jest mało racjonalne. Po prostu organizacja handlu i presja dużych sieci jest ogromna, nie ma wielkiego związku z tym, czy handluje się w niedzielę, czy nie. Mamy już przecież wojnę handlową między dużymi sieciami, które zaczynają walczyć już między sobą. Mogą stosować dumpingowe ceny, aby tylko położyć wielką konkurencję, już nie mówię o małej. Wojna cenowa Lidla i Biedronki sprawiła, że interweniował UOKiK. Pokazuje też, jak wielkie możliwości mają te sieci, a mali mogą przetrwać jedynie wtedy, gdy nie zatrudniają pracowników, ale sami właściciele stają za ladą, do tego dysponują własnymi lokalami, nie muszą płacić za wynajem i tak dalej. Tylko w takiej sytuacji mogą przetrwać.

Nie dziwią mnie informacje, że na ograniczeniu handlu w niedzielę zyskały firmy turystyczne, czy gastronomia. Jeżeli nie można iść do tej dużej hali, gdzie było tam wszystko, nawet kino, to alternatywą może być dłuższy spacer, a po nim wizyta w niewielkiej restauracji. Ewentualnie wyjazd za miasto, skorzystanie z oferty turystycznej. Na pewno dziś zmiany w tym względzie nie mają sensu.


na zdjęciu: wnętrze jednego ze sklepów sieci Biedronka. fot. materiały prasowe.


Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka