Dobiega końca długa kampania prezydencka. Jak zawsze, największe emocje towarzyszą drugiej turze, gdy zostaje dwóch najsilniejszych kandydatów walczących bezwzględnie o całą stawkę. To na te dwa tygodnie ich sztaby przygotowują najmocniejsze uderzenia w przeciwników. Pamiętacie historię „dziadka z Wehrmachtu” w 2005r? Pojawiła się w wywiadzie Jacka Kurskiego natychmiast po ogłoszeniu wyników I tury. Można więc powiedzieć, że to, co obserwowaliśmy w tym roku, to już standard - pisze w swoim felietonie Jacek Protasiewicz
Jednak to, co było w końcówce tej kampanii niestandardowe, to wyjątkowo intensywne zaangażowanie premiera w atakowanie Karola Nawrockiego. Prawdę mówiąc, gdybym był w sztabie Rafała Trzaskowskiego, również doradzałbym, aby skupił się na przekazie pozytywnym, a ciężar kampanii negatywnej przerzucił na kogoś innego. Jednak tour Donalda Tuska po telewizjach, w których niejako zapowiadał wątki jeszcze nieobecne w obiegu medialnym, mógł sprawiać wrażenie – jak zauważył Jan Rokita – że mamy do czynienia z zaplanowaną prowokacją polityczną z wykorzystaniem mediów, służb specjalnych oraz NIK. Niewątpliwie, cała ta historia podniesie frekwencję 1 czerwca, ale czy jedynie wśród zwolenników kandydata PO? Nie uważam tak, a w przekonaniu tym utwierdzają mnie wyniki niedawnego badania przeprowadzonego przez IPSOS dla OKO.press, z którego wynika, że „coraz głośniejsze oburzenie i próby ‘dobicia’ kandydata PiS za pomocą kolejnych afer mogą mu pomóc” (artykuł P. Pacewicza i M. Danielewskiego z 29.05).
Snus Nawrockiego, piwo z Mentzenem
Po drugiej stronie politycznej barykady niestandardowe było na pewno zachowanie Karola Nawrockiego w czasie telewizyjnej debaty. Nie przekonuje mnie teoria, że zażycie snusa na oczach milionów widzów było świadomą ustawką, by następnie zaproponować kontrkandydatowi wzajemne testy na obecność używek w organizmach. Gdyby tak było, propozycja taka powinna była paść natychmiast po wyjściu ze studia, a mieliśmy do czynienia z kręceniem, które dodatkowo podważyło wiarygodność tego kandydata i tak już mocno nadszarpniętą historią z kawalerką pana Jerzego. Trzeba jednak przyznać, że sztab Nawrockiego wykonał w ostatnim tygodniu swoją robotę na 4+, bo uzyskał wyraźne poparcie dla swojego kandydata ze strony Grzegorza Brauna oraz – de facto – całej Konfederacji, co po sobotnim „piwie z Mentzenem” nie wyglądało na tak oczywiste. Sądziłem wprawdzie, że na CPAC w Jasionce przygotowany zostanie przekaz wideo ze słowami wsparcia dla kandydata prawicy ze strony kogoś bardziej rozpoznawalnego w Polsce (E. Musk? J.D. Vance?), niż pani sekretarz ds. bezpieczeństwa krajowego USA, ale mając wsparcie ze strony kandydatów, którzy osiągnęli w I turze łącznie ponad 4,3 mln głosów (dodaję także Jakubiaka i Wocha), optymizm prezentowany przez Nawrockiego na finiszu kampanii nie jest bezpodstawny.
Czy zatem uważam, że wynik wyborów jest przesądzony? Absolutnie nie. Wprawdzie około 3 mln wyborców kandydatów ugrupowań rządowych oraz A. Zandberga i J. Senyszyn, na których Trzaskowski liczy w II turze, nie gwarantuje zwycięstwa, ale zwłaszcza elektorat Mentzena może w II turze sprawić nie lada niespodziankę. Sam znam co najmniej kilka osób, które głosowały 18 maja na lidera Nowej Nadziei, ale na kandydata PiS na pewno nie oddadzą głosu. Powody są różne: od oceny moralnej Nawrockiego, po wciąż obecną, negatywną ocenę ośmiu lat rządów PiS, a zwłaszcza skutków Polskiego Ładu.
Zawód rządami Tuska
Z drugiej strony z kolei, autentyczny zawód półtorarocznymi rządami Tuska był zapewne przyczyną, dla której tam, gdzie poparcie dla ugrupowań tworzących obecną koalicję rządową było w 2023 najwyższe - jak wynika z analiz frekwencji wyborczej w I turze - najwięcej spośród ludzi głosujących wtedy, 18 maja zostało w domach. Rozczarowanie rządem ilustruje również niższy, o prawie pół miliona głosów, wynik Rafała Trzaskowskiego od krajowego poparcia KO w 2023r. I może ono nie wygasnąć do najbliższej niedzieli, mimo przeprosin, jakie do tych wyborców kierowane były w ostatnich dniach przez niemal wszystkich liderów koalicji rządowej. Aż chciałoby się napisać: too late too little…
Dodatkowo - jak zwrócił ostatnio uwagę prezes firmy badawczej OGD – istnieje w Polsce od 2000 r. ciekawa korelacja pomiędzy poziomem pozytywnych/negatywnych ocen rządów a wynikami kandydatów na prezydenta związanych z obozem rządowym. Wynika z niej, że jeśli oceny negatywne rządu przeważają, popierany przez niego kandydat przegrywa. Zjawisko to często poruszaliśmy na antenie Salon24.pl, mówiąc, że każde wybory prezydenckie są równocześnie referendum nad obecnie rządzącymi. Z badań rządowego CBOS wynika, że gabinet Donalda Tuska odnotował w maju 12% przewagi opinii negatywnych nad pozytywnymi. Jest to poziom porównywalny z oceną gabinetu Ewy Kopacz w czasach wyborów prezydenckich przegranych przez Bronisława Komorowskiego z Andrzejem Dudą. Ten przykład jest może najbardziej spektakularny, ale taka polityczno-wyborcza zbieżność występowała w pięciu ostatnich wyborach prezydenckich.
Obejrzyj rozmowę z Jackiem Protasiewiczem (dalsza część artykułu pod nagraniem wideo):
III tura wyborów na prezydenta
I na koniec tego podsumowania – nieco zaskakuje mnie w sumie słaba reakcja polityków PiS (o mediach tu nie wspominam, bo to temat na inne rozważania) na bardzo poważne poszlaki o zagranicznym finansowaniu nie tyle kampanii profrekwencyjnej, co de facto wspieranie Rafała Trzaskowskiego. Jedyne wytłumaczenie, które przychodzi mi do głowy, jest takie, że temat ten będzie podnoszony po ewentualnej porażce wyborczej Nawrockiego. Coś czuję, że w takiej sytuacji będziemy mieć „III turę” – czyli batalię polityczno-sądową o unieważnienie tych wyborów. Jeśli przeczucia mnie nie mylą, to będzie o czym dyskutować na antenie Salon24.pl, do którego już zapraszam na poniedziałkowe popołudnie.
Jacek Protasiewicz
Fot: Lokal wyborczy w Szczecinie, PAP/Marcin Bielecki
Inne tematy w dziale Polityka