Koalicja Obywatelska była zupełnie nieprzygotowana do kampanii prezydenckiej. Sztab wymyślił sobie Rafał Trzaskowski. Widząc zbliżającą się katastrofę wyborczą, pomoc zaoferowali niezależni eksperci. Nie mogli się jednak przebić do zamkniętego kręgu znajomych prezydenta Warszawy. O kulisach pracy sztabu Rafała Trzaskowskiego pisze Mariusz Kowalewski.
„Przegrywasz z człowiekiem z badań”
– Przyczyn naszej klęski jest wiele, ale jedną z najważniejszych był sztab. A raczej ten zbiór osób, które było określane taką nazwą – tak kilka dni temu o przegranych wyborach prezydenckich mówił nam jeden z posłów Koalicji Obywatelskiej. – Kiedy sobie uświadomisz, że przegrywasz wybory z człowiekiem, którego druga strona wymyśliła na podstawie badań, to dopiero zdajesz sobie sprawę z rozmiaru klęski.
Inny rozmówca z PO: – Teraz najlepiej zrzucić wszystko na koalicjantów, na rząd i może jeszcze na Marsjan. Kampanie prowadzą sztaby i to one w głównej mierze odpowiadają za końcowy wynik. A koledzy i koleżanki Rafała, bo tak należy mówić o sztabie, tego wyniku nie dowiozły.
– Kierownik (Donald Tusk – red.) im tego nie daruje. To koniec układu Rafał Trzaskowski – Sławomir Nitras. Panowie mogą się pożegnać ze swoimi wpływami i kolegami – mówi nam osoba działająca na styku biznesu i polityki, związana z Koalicją Obywatelską.
Kiedy rozmawiamy z osobami związanymi z Koalicją Obywatelską, ale też postronnymi ekspertami, którzy próbowali pomagać w kampanii Rafała Trzaskowskiego, to wyłania się obraz totalnego chaosu. Ale po kolei.
Po co eksperci, mamy kolegów
Sztab wyborczy Rafała Trzaskowskiego powstał bez jakiejkolwiek ingerencji kierownictwa Koalicji Obywatelskiej. To prezydent Warszawy decydował, kogo chce mieć obok siebie podczas boju wyborczego. – Rafał wziął kumpli i poszedł z nimi w bój o pałac – mówi obrazowo polityk KO.
Zauważamy, że szefową kampanii została Wioletta Paprocka, która świetnie spisała się podczas kampanii Koalicji Obywatelskiej w 2023 roku. – Była twarzą kampanii, która za nic nie odpowiadała. Teraz miała odpowiadać za wszystko. I się nie udało – twierdzi nasz rozmówca.
Poza nią w sztabie znaleźli się koleżanki i koledzy Trzaskowskiego. W kampanię zaangażowani byli minister edukacji Barbara Nowacka, posłanka Agnieszka Pomaska, minister sportu Sławomir Nitras i wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk. – Wszyscy należą do najbliższego kręgu Trzaskowskiego. Sztab zbudowany na kumplach – słyszymy w Koalicji.
W kampanię zaangażowana była też posłanka Dorota Łoboda. W sztabie zabrakło miejsca dla ekspertów. Zupełnie inaczej zrobiło to PiS, które powtórzyło to, co robiło w 2020 roku. Na pomoc w wyborach ściągnęło ekspertów Partii Republikańskiej. – Patrzyliśmy na nich z zazdrością. Dwóch gości zza oceanu było cały czas w Polsce. Doradzali sztabowi Karola Nawrockiemu, co mają robić. Oni wymyślali im kampanię w social mediach. U nas czegoś takiego nie było – słyszymy od polityka Platformy.
Po partii Donalda Tuska krąży taka opowieść, że złożony z koleżanek i kolegów sztab już w trakcie kampanii podzielił między siebie stanowiska w Kancelarii Prezydenta. – Niedoszli ministrowie u niedoszłego prezydenta – słyszymy.
Eksperci nam niepotrzebni
Sztab Rafała Trzaskowskiego ignorował wszystko, co było złe podczas kampanii. – Wyglądało to tak, jakby byli odporni na wiedzę – mówi nam jedna z osób, która próbowała dostać się do sztabu na ostatniej prostej kampanii.
Po pierwszej turze wiele osób zauważyło, że kampania Rafała Trzaskowskiego zakończy się klęską. Część z nich chciała pomóc. Niezależni eksperci byli szczególnie aktywni przed debatą z Karolem Nawrockim. Próbowali przekonać sztab do zmiany narracji, proponowali też wyprowadzenie kontrataków w miejscach, gdzie PiS się tego zupełnie nie spodziewało.
Jeden z ekspertów proponował, by Trzaskowski w debacie zaatakował Nawrockiego amerykańskimi cłami. Kandydat PiS podczas kampanii nie potępił działalności prezydenta USA. – Pomysł był taki, żeby uświadomić na wsi, iż Amerykanie swoimi działaniami chcą uderzyć w polskie rolnictwo – opowiada nasz rozmówca. – Trzaskowski musiał na wsi szukać głosów. Trzeba było spróbować.
Problem zrobił się jednak z tym, że eksperci z przygotowanym opracowaniem i całym scenariuszem dotyczącym rolnictwa nie mogli się dobić do sztabu. Kiedy w dzień debaty pytałem ich, czy się udało, dostałem odpowiedź: – Przekazałem to przez osoby trzecie. Zrobiłem, co mogłem.
Podobnie były traktowane oddolne inicjatywy. Działacze PO w kraju i za granicą próbowali bezskutecznie dobić się do sztabu ze swoimi pomysłami czy propozycjami organizacji spotkań.
Rafał sobie sterem, żeglarzem i okrętem
Trzaskowski, opierając sztab na koleżankach i kolegach, doprowadził do tego, że to on miał decydujący głos niemal w każdej kwestii. – Postawione na głowie. W kampanii kandydat ma słuchać sztabu, a nie sztab kandydata. Jak sztab mówi, że masz założyć zielony szalik, to zakładasz. A u nas wszystko było postawione na głowie – mówi obrazowo nasz rozmówca.
Trzaskowski na tyle zdominował sztab, że ten nawet nie przygotowywał mu wystąpień. I to się zemściło podczas wieczoru wyborczego. Karol Nawrocki miał przygotowane trzy wystąpienia – każde na inną sytuację. Trzaskowski poszedł na wieczór bez jakiegokolwiek scenariusza.
To, co się stało później, widziała cała Polska. Nawrocki wygłosił bardzo ogólne wystąpienie, które było mocne, ale na końcu jego wydźwięk był taki, że trzeba poczekać, bo sondaże nie wskazały wygranego. Inaczej zachował się Trzaskowski, który zaczął świętować swoje zwycięstwo. Dziś te sceny są powodem wielu memów i złośliwych filmów.
Mariusz Kowalewski
Fot: Wieczór wyborczy Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski, Wioletta Paprocka-Ślusarska, PAP/Radek Pietruszka
Inne tematy w dziale Polityka