News SALON24. Będzie ważne zapytanie do TSUE w sprawie frankowiczów. Trybunał będzie musiał jasno wypowiedzieć się, czego polskim bankom robić nie wolno. Wyrok wydany w Boże Ciało sporo namieszał w polskich sądach. Frankowicze żalą się, że do gry wróciła niekorzystna dla nich teoria salda.
Co tak naprawdę orzekł TSUE?
Agnieszka Sobczyk, kancelaria K&L Legal: TSUE powiedział wprost, że bank nie może dochodzić zwrotu całości kapitału wraz z odsetkami od wezwania, jeżeli sam jest dysponentem środków pochodzących od konsumenta. Innymi słowy, bank winien — w mojej ocenie — albo potrącić należność, która mu przysługuje, albo, jeśli konsument nie wezwał go wcześniej do zapłaty, to powinien po prostu rozliczyć tę swoją należność, która jemu przysługuje, z należnością konsumenta poprzez zaliczenie.
Jeżeli konsument wpłacił 200 tysięcy, a bank udzielił 300 tysięcy, to — jeżeli konsument nie wezwał do zapłaty, a powołał się na abuzywne zapisy umowy — wówczas bank zalicza 200 tysięcy konsumenta na poczet zaspokojenia swoich 300 tysięcy i idzie do sądu o 100 tysięcy plus odsetki. Taka jest idea.
Z kolei banki i część orzecznictwa stoją na stanowisku, że w tej sytuacji żadna ze stron, czyli konsument również, nie może dochodzić tej należności od drugiej strony, jeżeli nie rozliczyła swojej. Czyli zdaniem banków, skoro one nie mogą dochodzić wszystkiego, to automatycznie konsument też tego nie może.
Logika banków: „najpierw spłata, potem rozmowa”
Czyli banki stoją na stanowisku, że najpierw trzeba spłacić cały kredyt wraz z odsetkami, a później możemy rozmawiać o tym, kto komu ma co i ile zwrócić?
– Chodzi raczej o sytuację, że konsument oddał przynajmniej całą wartość kapitału z nieważnej umowy. Dopiero wówczas mógłby pozywać o zapłatę, a nie tylko ustalenie nieważności umowy.
Ale umowa jest nieważna. To jak można na podstawie nieważnej umowy żądać zapłaty?
– Patrząc na to, co robią banki — można. Konsument, powołując się na abuzywność swojej umowy kredytowej, inicjuje, że dla niego i dla banku rozpoczyna bieg termin przedawnienia. Dla każdej ze stron płyną inne: dla banku 3 lata, a dla konsumenta 6 — w miejsce dotychczasowych 10.
Przy rozliczeniu klasycznym, wynikającym z przepisów prawa i dwóch kondykcji, bank powinien pokryć odsetki konsumenta do momentu, kiedy jego wierzytelność stała się wymagana.
Teoria salda kontra teoria dwóch kondykcji
Czym od teorii dwóch kondykcji różni się teoria salda?
– Przy teorii salda zwykle nie uwzględnia się przedawnienia, należności wpłacane w walucie obcej są zaliczane na poczet zwrotu kapitału po kursie z dnia wpłaty, nie są naliczane odsetki za opóźnienie od kwot wpłaconych do czasu zwrotu nominalnej wartości kapitału.
Przy teorii dwóch kondykcji każdy żąda swoich odsetek do momentu, kiedy wierzytelność późniejsza stała się wymagana, jeśli nastąpi potrącenie. Teoria salda w istocie premiuje banki za lata bezczynności.
Teoria salda jest dla nich po prostu korzystniejsza?
– Oczywiście.
Narracja o powrocie salda bez podstaw?
W mediach pojawiły się publikacje sugerujące, że wróciliśmy do teorii salda.
– Jest taka narracja, która w moim przekonaniu nie ma żadnego uzasadnienia. Zdecydowana większość sądów nadal orzeka zgodnie z teorią dwóch kondykcji.
Po drugie, dla mnie przyjęcie do rozliczenia teorii salda nie ma uzasadnienia, kiedy weźmiemy pod uwagę wcześniejszy wyrok TSUE dotyczący prawa zatrzymania. Trybunał powiedział wtedy wyraźnie, że niedopuszczalne jest, żeby konsument został pozbawiony odsetek od należności, które uczynił wymaganymi wcześniej od banku.
Tak samo jest z teorią salda, która — w moim przekonaniu — w polskim porządku prawnym nie ma absolutnie żadnego uzasadnienia.
Równowaga czy wygoda dla banków?
Związek Banków Polskich w wyroku z 19 czerwca widzi potwierdzenie, że celem unieważnienia umowy powinno być przywrócenie równowagi między stronami.
– Równowaga byłaby przywrócona, gdyby bank w odpowiedzi na wezwanie konsumenta się rozliczył i nie szedł do sądu. A nie przez 5 lat nie robi nic, składa apelację, mówi: „no to może po nieważności my się rozliczymy”, a potem chciałby nie ponosić za swoje działania żadnych negatywnych konsekwencji.
Biegli niepotrzebni – wystarczy kalkulator
Są też takie informacje, że po wyroku z 19 czerwca w niektórych sądach pojawiła się koncepcja, żeby powołać biegłego, który przeliczyłby raty wypłacone we frankach szwajcarskich po historycznym kursie i zaliczył je na poczet spłaty kapitału.
– Biegły nie jest w ogóle sądowi potrzebny, ponieważ wartość kursu średniego NBP w poszczególnych dniach jest znana. Trzeba tylko wykonać proste działanie matematyczne, gdzie nie jest wymagana żadna specjalna wiedza.
Nowe pytanie do TSUE. Co chcą osiągnąć frankowicze?
Pojawił się pomysł, żeby wystąpić do TSUE z kolejnymi pytaniami.
– Chodzi o to, by TSUE odpowiedział, jak zapatruje się na roszczenia i prawo do domagania się odsetek z punktu widzenia konsumenta, bowiem prawo do domagania się należności w całości z punktu widzenia banku wykluczył.
Co Państwo chcecie zyskać na takich zapytaniach?
– Chcemy wyjaśnić, że to, że bank może domagać się tylko „górki”, nie oznacza, że tylko „górki” może domagać się konsument.
Kiedy odpowiedź? I co z bieżącymi wyrokami?
A kiedy takie pytanie może wpłynąć do TSUE?
– Myślę, że zostanie skierowane już w najbliższym kwartale.
Odpowiedź pewnie z TSUE nadejdzie dopiero pod koniec przyszłego roku?
– Niekoniecznie. Proszę zwrócić uwagę, kiedy zostało skierowane to pytanie w tej ostatniej sprawie? W 2024 roku, a już mamy wyrok.
Tylko do czasu odpowiedzi mogą zapaść wyroki niekorzystne dla frankowiczów.
– Po wpłynięciu pytań do TSUE sądy drugiej instancji powinny zawieszać postępowania do czasu wyroku Trybunału. Dyrektywa konsumencka ma wyrównywać deficyty i nie może premiować tego, że ktoś działał nieuczciwie.
Ugody bez strat dla banków?
Banki mówią, że wcale nie chcą się sądzić, a ten ostatni wyrok — według nich — promuje ugody.
– Tylko banki chcą, by ugody były zawierane bez straty dla nich. Banki za swoje działanie niezgodne z prawem nie chcą ponosić żadnych konsekwencji.
Proponowane przez nie ugody nie uwzględniają przedawnienia. W żadnej ugodzie bank dobrowolnie nie chce napisać, że umowa była nieważna. A przecież te umowy były nieważne. Banki działały nieuczciwie. A teraz chciałyby udać, że nic się nigdy nie stało.
Agnieszka Sobczyk jako pierwsza wygrała proces we frankowym pozwie zbiorowym. Ma prawomocne wygrane z kredytów złotowych i sankcji kredytu darmowego. Od ponad 10 lat prowadzi sprawy przeciwko bankom, reprezentując klientów w sporach dotyczących nie tylko kredytów frankowych, ale też nieuczciwych umów bankowych oraz naruszeń praw konsumentów.
Rozmawiał Mariusz Kowalewski
Fot: Frankowicze czekają na nowy wyrok TSUE, zdjęcie wygenerowane AI
Inne tematy w dziale Gospodarka