Jest zarzut wobec Miłosza S. umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci osób, które zginęły w pożarze – poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski. Nieoficjalnie 28-latek to wnuk kobiety, która zarejestrowała działalność gospodarczą i prowadziła escape room w wynajętym budynku.
Czyn zagrożony jest karą do 8 lat pozbawienia wolności. Jeszcze w niedzielę prokuratura złoży do Sądu Rejonowego w Koszalinie wniosek o zastosowanie trzymiesięcznego aresztu wobec podejrzanego.
– W Prokuratorze Okręgowej w Koszalinie rozpoczyna się czynność przesłuchania zatrzymanego mężczyzny. Zatrzymanym mężczyzną jest Miłosz S., któremu w tej chwili ogłaszany jest zarzut, że w sposób umyślny doprowadził do tego, że stworzone zostało niebezpieczeństwo wybuchu pożaru w obiekcie, gdzie znajdował się escape room i w taki sposób, nieumyślnie już z kolei, doprowadził do śmierci osób, które zginęły w pożarze, jaki w tym budynku wybuchł w dniu 4 stycznia tego roku – poinformował Gąsiorowski.
Polecamy: Tragedia w escape roomie w Koszalinie. Zginęło pięć nastolatek
– Mamy jako podstawę tego zarzutu stwierdzenie, że pan podejrzany był osobą faktycznie wykonującą czynności w ramach działalności gospodarczej, którą zgłosiła do ewidencji jego najbliższa krewna i był osobą, która przygotowywała wyposażenie pomieszczeń w tych różnego rodzaju pokojach zagadek. I nie zwrócił uwagi na to, że nie ma tam właściwego ogrzewania tych obiektów, i że nie ma tam przede wszystkim dróg ewakuacyjnych, które w razie jakiegoś niebezpieczeństwa pozwalałaby uczestnikom opuszczać pomieszczenie rozrywki –dodał.
Nieoficjalnie 28-latek, mieszkaniec Wielkopolski, to wnuk kobiety, która przy ul. Piłsudskiego 88 zarejestrowała działalność gospodarczą i prowadziła escape room w wynajętym budynku.
– Nasz klient jest zrozpaczony tym, co się stało. Do zarzutu się nie przyznaje. Nie złożył wyjaśnień z uwagi na to, że nie jest w stanie psychicznie znieść tego ciężaru, który na niego spadł – poinformowali po wyjściu z budynku prokuratury obrońcy Miłosza S. Wiesław Breliński i Wojciech Janus.
Obrońcy powiedzieli, że Miłosz S. „nie był w stanie odnieść się do niczego, co jest podstawą do postawionego mu zarzutu”. Dodali, że ich klient w treści protokołu złożył głębokie kondolencje dla rodzin ofiar. Powiedział jak bardzo jest mu "przykro i jak bardzo nie chciał skutku, który nastąpił”.
Czytaj: Błyskawiczna kontrola w escape roomach po tragedii w Koszalinie. Wiele nieprawidłowości
Kobietę prokuratura przesłuchała w sobotę. Gąsiorowski poinformował, że „nie usłyszała zarzutów, została przesłuchana w charakterze świadka”. Przyznała, że gdy rozpoczęła starania o zarejestrowanie działalności gospodarczej, „krewny w tym jej bardzo pomagał”. Stwierdziła, że w prowadzeniu działalności pomagały jej inne osoby z rodziny oraz pracownik, „ten poparzony mężczyzna, który w dniu zdarzenia był na miejscu”.
Prokuratura przesłuchała też właścicielkę budynku. "Jeszcze raz zaznaczam, że w toku tego przesłuchania ustalono ponownie, iż pani właścicielka budynku nie była tą osobą, która prowadziła działalność escape roomu. Ona tylko - mając budynek - po prostu wynajęła go" - stwierdził.
Prokuratura wykonuje też czynności z 25-letnim mężczyzną poparzonym w pożarze, który przebywa w specjalistycznym szpitalu w Gryficach. – Prokurator udał się do szpitala, w którym przebywa ranny mężczyzna, by ustalić czy jego stan zdrowia pozwoli na przesłuchanie. Z moich informacji wynika, że lekarze wydał zgodę i prokurator rozpoczął przeprowadzać czynność – poinformował Gąsiorowski.
W piątkowym tragicznym wypadku w escape roomie w Koszalinie zginęło pięć młodych dziewczyn.
Źródło: PAP
KW
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.