Bazyli1969 Bazyli1969
939
BLOG

Kiedy i dzięki komu staliśmy się częścią „Zachodu”?

Bazyli1969 Bazyli1969 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 81

Zmiany są częścią życia. Warto dokonywać ich świadomie.
M. Bennewicz
image

Dylematy geopolityczne to nie wynalazek naszych czasów. Dziś, gdy zastanawiamy się który alians i z jakimi z potęgami będzie najkorzystniejszym dla naszego kraju, zapominamy, że przed równie poważnym zadaniem stawali już nasi pierwsi władcy. Traf chciał, iż najpełniejszą dawkę informacji pozwalających zrekonstruować wczesne dzieje Polski, otrzymaliśmy za pośrednictwem „Zachodu”. To z pewnością zakrzywia perspektywę i nie pozwala na w miarę obiektywny ogląd. Nie mniej przekazy kronikarzy i dziejopisów w rodzaju Widukinda, Thietmara czy tzw. Galla Anonima, umożliwiają  postawienie hipotezy mówiącej o tym, że w trakcie panowania Mieszka I oraz jego syna (w mniejszym stopniu wnuka) dokonywała się na ziemiach polskich reorientacja polityki zagranicznej oraz powiązań gospodarczych. Czy mamy powody aby tak sądzić?

Europejski „Zachód” tak naprawdę jest pokłosiem działań Karola Wielkiego (z małymi wyjątkami). Był to stosunkowo niewielki obszar rozciągający się pomiędzy Atlantykiem a Łabą oraz Saksonią a Rzymem. Dla porządku należy wspomnieć o takich enklawach „cywilizacji europejskiej” jak hrabstwo Barcelony czy królestwo Wessexu, ale były to ziemie absolutnie peryferyjne. Prawie wszystko to, co znalazło się poza wymienionymi granicami, znajdowało się we władaniu islamu, chrześcijaństwa wschodniego i różnoplemiennego pogaństwa. Co ciekawe źródła wysokiej kultury umysłowej i materialnej biły hen daleko od Paryża czy Rzymu. Wiedzieli o tym doskonale mieszkańcy ziem nad Wartą oraz Gopłem i pełnymi garściami z nich czerpali. Śladami – mniej lub bardziej wyraźnymi – takiego obrotu spraw są nie tylko świadectwa dotyczące kwestii religijnych, które pozwalają przyjąć, że wpływ chrześcijaństwa wschodniego na naszych ziemiach wydaje się obecnie niedoceniany, ale także materialne dowody przepływu bogactw przez terytoria zarządzane przez „polskich” kniaziów. Szczególnie te drugie stają się niezwykle uderzające, gdy miejsca odkrycia skarbów rzucimy na mapę naszego kontynentu.

Napływ arabskiego (i po części bizantyjskiego) srebra nad Wisłę rozpoczął się już u schyłku IX w. W ciągu kolejnych dziesięcioleci różnie z tym bywało, zawsze jednak był duży i porównywalny z tymi którego doświadczyły ziemie Rusi czy Skandynawii. Warto wtrącić, że wyraźną granicę dla tego zjawiska stanowiły Karpaty, gdyż w tak nam dziś bliskich Czechach podobnych skarbów nie znaleziono wcale!

Według badaczy zagadnienia transfery środków pieniężnych doskonale uwidaczniają kto z kim trzyma i do jakiej strefy wpływów należy. Jest to reguła odwieczna i pozwalająca stwierdzić, że przez ponad wiek ziemie polskie znajdowały się w orbicie wpływów organizmów politycznych zlokalizowanych tysiące kilometrów od Wielkopolski. Znad  Bosforu i z Azji trafiały do nas monety wybijane z przeznaczeniem na handel z ludami nadwiślańskimi. Przez dziesiątki lat tony srebra wymieniano na sól, dziegieć, ptaki drapieżne, skóry, futra i… niewolników. Wiemy, że niewyobrażalne fortuny muzułmanów i Żydów rosły na tej wymianie. Czy jednak korzystali również na nim Słowianie? Wydaje się, iż w bardzo niewielkim stopniu. Muzułmańscy autorzy współcześni epoce jak Ibn Fadlan (X w.), Ibn Rosteh (X w.) czy też Gardizi (XI w.) wspominają, że handel Europy Wschodniej z krajami Orientu spoczywał w rękach… Skandynawów. To oni zapuszczali się nad Morze Kaspijskie, w deltę Wołgi, do Bagdadu i do Konstantynopola. To oni po załatwieniu „biznesów” nad Eufratem wracali do wschodnioeuropejskiego interioru, aby niebawem ruszyć ku Gotlandii, Danii, Fryzji, Normandii, Wsypom Brytyjskim a nawet Islandii. Prawdziwi obieżyświaty, parający się wymiennie kupczeniem, rozbojem i wojną.

image

Zobrazowanie znalezisk skarbów złożonych głównie z arabskich dirhemów z IX-X w.

Podróżujący po Europie Środkowej kupiec i szpieg z Kalifatu Kordobańskiego (962/967) jako jeden z pierwszych zwrócił uwagę na państwo Mieszka (Mesheggo), ze szczególnym uwzględnieniem organizacji sił zbrojnych:

"Jeśli zaś chodzi o ziemie [teren] kraju M[a]sh[a]qah] [Mesheqqo] to ten jest rozległym pośród ich krajów i jest bogaty w pszenicę, mięso, miód i rybę. Pobiera daniny [dostawy] w monecie targowej [w bitej monecie] [al– mathaqil al – marktija] a ta daje utrzymanie jego ludziś każdego miesiąca tamten otrzymuje zarządzoną ilość [określoną] z nich. Ma on 3000 zbrojnych a to są wojownicy [ jest pomoc], których setka przeważa nad 1000 innych wojowników. Daje ludziom szaty, rumaki, broń i wszystko czego potrzebują. Jeśli jednemu z nich urodzi się dziecko to [on] nakazuje wydać mu utrzymanie, [bez względu czy] czy byłby płci męskiej czy żeńskiej, a gdy staje się dojrzały płciowo daje mu żonę i płaci za to dar ślubny ojcu dziewczyny,jeśli to jest dziewczyna wydaje ją za mąż i daje tym samym dar ojcu. Dar ślubny jest u Słowian duży [ znaczny] a procedura [zwyczaj] jest przy tym taka jak u Berberów. Jeśli jednemu mężczyźnie dwie lub trzy córki się urodzą to są one powodem jego bogactwa, jeśli zaś synowie się mu urodzą to ubożeje."

Informacja ta pozwala przyjąć, że militarna pięść pierwszego historycznego Piasta składała się całkowicie lub w przeważającej mierze z wojów pochodzenia skandynawskiego. Siły te, rozlokowane w głównych grodach i na obszarach do nich przyległych, w każdej chwili były gotowe do podjęcia wyzwania i wymarszu we wskazanym przez kniazia kierunku. Dzięki temu stało się możliwym poddanie władzy Gniezna ziem nad górna Wisłą, Śląska, Mazowsza a także Pragi, Kijowa, Pomorza, a także Miśni i Milska. Gwoli sprawiedliwości trzeba zaznaczyć, że wartość drużyny Mieszka, a potem Bolesława, nie polegała li tylko na tym, że jej członkowie  jak prawie nikt potrafili machać mieczami lub toporami. Równie ważnym była znajomość stosunków politycznych i ekonomicznych na kontynencie, szlaków handlowych, posługiwanie się obcymi językami, znajomości w świecie. Nie bez kozery przecież tzw. Gall Anonim wspomina, że „miał zaś król [Bolesław] dwunastu przyjaciół i doradców, z którymi oraz ich żonami, wielokrotnie, zbywszy trosk i planów, lubił ucztować i posilać się; z nimi też poufalej prowadził tajne narady w sprawach królestwa”. Widać więc, że tak mieczem jak i radą wojowie skandynawscy oraz ich potomkowie żyjący nad Wisłą od pokoleń, służyli naszym pierwszym władcom.

Gdy w latach sześćdziesiątych X stulecia w wyniku upadku Kaganatu Chazarskiego, zajęcia stepów wschodnioeuropejskich przez Pieczyngów oraz konfliktów wewnętrznych w islamskich państwach Azji Środkowej strumień srebra przestał płynąć nad Wartę i Gopło, przed Mieszkiem I stanęło poważne wyzwanie. Natura tegoż miała przede wszystkim wymiar gospodarczy, bo bez cennego kruszcu siła kniazia karlała, a jego panowanie stało się wątpliwym. Cóż to bowiem za przywódca, który nie potrafi zapewnić dostatku swoim wojownikom i elitom?  Wydaje się, że to właśnie kryzys finansowy Gnezdun Civitas spowodował reorientację państwa polskiego z kierunku wschodniego ku „Zachodowi”. Dotychczasowe relacje ze „Wschodem” zostały zastąpione nawiązaniem kontaktów z państwami Europy zachodniej i północnej. Tam przecież biły źródła siły w postaci kopalin zlokalizowanych w Górach Harzu i w Czechach. Dla utrzymania pozycji Mieszko I i Bolesław Chrobry musieli włączyć swoje państwa w zachodni obieg kruszców. Aby zrealizować to pragnienie nie mogli zachowywać się biernie. Stąd przecież wzięła się aktywność polskich władców w stosunku do ujścia Odry, ziem za Nysą Łużycką, na Połabiu, w Czechach i na Morawach. Z tego powodu zapisano wieści o zmaganiach z Wieletami (lata 60. X w.),  bitwie pod Cedynią (972), zajęciu Pragi (1003) i wojnach polsko-niemieckich…

Te wszystkie sukcesy i klęski związały nasz kraj nierozłącznie z „Zachodem”. Wzrost aktywności „polskich” kniaziów” umożliwił dostrzeżenie naszego państwa przez obserwatorów zachodnich spoza połabskiej bariery. Nie da się lekceważyć osobistych decyzji pierwszych Piastów, ukierunkowujących w ten a nie inny sposób naszą politykę zagraniczną.  Ich rola jest w tym procesie olbrzymia. Z drugiej strony z różnych powodów nie doceniamy znaczenia reprezentantów obcych etnosów w tym dziejowym procesie. Wszak to Skandynawowie w znacznej mierze sprawowali kierownicze funkcje w Gnezdun Civitas. To oni z pewnością reprezentowali Mieszka I i Bolesława podczas zagranicznych poselstw. To oni pełnili najważniejsze funkcje w piastowskich siłach zbrojnych i wczesnej administracji. To oni dzielili się radą z naszymi kniaziami. Wreszcie to oni swatali dzieci naszych władców z córkami i synami skandynawskich jarlów.

Obecnie archeolodzy co rusz natrafiają w Polsce na szczątki możnych związanych z tradycją skandynawską, złożonych do polskiej ziemi w X i XI w.  Ich groby umiejscowione są w miejscach strategicznych i posiadających dawnymi czasy największy prestiż. Ciepłe, Sowinki, Napole, Dziekanowice, Łubowo, Kałdus k/Chełmna, Pień, Lutomiersk, Bodzia… Wszędzie tam odkrywane są elitarne pochówki w stylu wikińskim. Dowodzi to tego, że osoby pochodzenia skandynawskiego wywarły istotny wpływ na budowę gmachu naszego państwa. I choć w pisemnych przekazach historycznych prawie o tym głucho, to nie ulega wątpliwości, że tak było.

Źródła pisane z najwcześniejszego okresu istnienia Polski nie pozostawiły nam expressis verbis żadnych imion drużynników Mieszka I i Bolesława Wielkiego. Nie wiemy czy zwrot ku „Zachodowi” zawdzięczamy Fromundowi, Egilowi, Moldorfiemu, Ariemu czy Torstenowi.  Zdaje się jednak pewnym, że bez wkładu posępnych, żadnych krwi ale i obeznanych ze światem skandynawskich wojaków oraz  kupców, bliżej byłoby nam dziś do Rosji niż do krajów za Odrą i za Karpatami. Co równie ważne, w przeciwieństwie do Obodrytów, Wieletów, Milczan i Drzewian wciąż trwamy. I - mam nadzieję - trwać będziemy...


Link:

https://pl.pinterest.com/




Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura